Jakóbik: Greenpeace stawia dobrą diagnozę, ale daje niepewną receptę (FELIETON)

10 września 2019, 07:30 Energetyka

Akcja Greenpeace w Gdańsku trafiła na nagłówki mediów i skutecznie zwróciła uwagę na problem rosnącego importu węgla do Polski. Organizacja proponuje jednak fałszywą alternatywę – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Akcja Greenpeace w Gdańsku. Fot. Greenpeace
Akcja Greenpeace w Gdańsku. Fot. Greenpeace

Akcja Greenpeace w Gdańsku

Greenpeace Polska podaje, że w poniedziałek, 9 września przed północą zamaskowani funkcjonariusze straży granicznej z bronią maszynową wtargnęli na pokład żaglowca Rainbow Warrior biorącego udział w pokojowym proteście w porcie węglowym w Gdańsku. Statek zablokował dostawę węgla z Mozambiku.

Według organizacji funkcjonariusze grozili bronią, rozbili okno i dostali się na mostek. Aktywistki i aktywiści Greenpeace, którzy wcześniej zablokowali transport węgla z Mozambiku, zostali zatrzymani.

Organizacja podkreśla, że obrońcy klimatu protestowali, by wezwać polski rząd do ochrony klimatu i odejścia Polski od węgla do 2030 roku. – Mimo pokojowego charakteru protestu, podjętego w sprawie kluczowej dla bezpieczeństwa Polek i Polaków, służby państwowe podjęły radykalne, nieadekwatne do sytuacji działania – stwierdza Greenpeace. Natomiast zatrzymanie protestujących to normalna praktyka służb bezpieczeństwa w przypadku zakłócenia pracy infrastruktury krytycznej.

Obserwatorzy słusznie zwrócili uwagę, że z Mozambiku do Polski przypłynął antracyt potrzebny bardziej do produkcji stali niż wytwarzania energii. Niezależnie od tego działacze Greenpeace zdołali zwrócić uwagę na problem rosnącego importu węgla do naszego kraju. Greenpeace ostrzega, że w ciągu ostatnich dwóch lat import węgla do Polski wzrósł ponad dwukrotnie, do prawie 20 milionów ton. Co czwarta tona węgla kamiennego używana nad Wisłą pochodzi już z zagranicy. Zdecydowana większość trafia do nas z Rosji, a reszta z krajów tak odległych, jak Australia, Stany Zjednoczone, Kolumbia czy Mozambik. Diagnoza organizacji jest słuszna. Mam jednak problem z proponowaną receptą.

Greenpeace zablokował dostawę węgla z Mozambiku do Polski

Spór o strategię energetyczną

Aktywiści zamiast węgla proponują OZE, których rozwój zwiększy zależność od importu gazu. Projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku zakłada zmniejszenie udziału węgla w miksie energetycznym z poniżej 80 procent obecnie do 60 procent w 2040 roku. Ma się to stać głównie z pomocą energetyki jądrowej, którą również krytykuje Greenpeace. Alternatywa to rozwój energetyki odnawialnej wspomaganej blokami gazowymi. Póki co nie ma technologicznej alternatywy pozwalającej na miks ze stuprocentowym udziałem OZE bez rezerwowych mocy konwencjonalnych, przez utrzymujące się niedostatki technologii magazynów energii. Krytycy tego rozwiązania wskazują na ryzyko zastąpienia uzależnienia od węgla uzależnieniem od gazu z importu.

Zakładając, że Greenpeace Polska mógłby potencjalnie protestować przeciwko gazociągowi Baltic Pipe, (krytykuje już jako kolejnej inwestycji zwiększającej zużycie paliw kopalnych w Polsce, można się obawiać konsekwencji kursu na zero węgla do 2030 roku w postaci większej zależności od rosyjskiego Gazpromu i dostaw z Nord Stream 2. OZE zamiast węgla to fałszywa alternatywa. Warto mówić otwarcie, że ekolodzy z Greenpeace proponując odejście od węgla do 2030 roku dają w zamian zależność od gazu. Natomiast prawdziwą receptą na zmniejszenie importu surowca jest zwiększenie atrakcyjności węgla krajowego, które będzie możliwe tylko dzięki bolesnym reformom górnictwa, o które Greenpeace nie apeluje, a jest to prawdziwe, ewolucyjne rozwiązanie problemu.

Radykalizm nie pomoże energetyce

Nie ma miejsca na radykalizm w energetyce. Każda strategia energetyczna będzie kosztować, ale zrównoważona, zróżnicowana, będzie najbezpieczniejsza. Greenpeace słusznie zwraca uwagę na problem rosnącego importu węgla do Polski, ale jego alternatywa jest równie problematyczna.

Stępiński: Partie chowają węgiel do szafy przed wyborami