Jakóbik: Czy atom uratuje Polskę? Najpierw Polska musi uratować atom

7 kwietnia 2021, 07:30 Atom

Energetyka jądrowa może obniżyć ceny energii nawet o połowę, decydując o konkurencyjności gospodarki polskiej w dobie kryzysu. Polacy muszą jednak najpierw doprowadzić do tego, aby w ogóle powstała – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay
Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay

Polska czeka na oferty i zielone światło w Brukseli

Polacy nie mają wciąż wybranej technologii, modelu finansowego ani biznesowego budowy pierwszego reaktora elektrowni jądrowej, który miałby stanąć do 2033 roku. Czekają na ofertę USA, która ma zostać złożona w ciągu 18 miesięcy od 24 lutego, kiedy została parafowana umowa międzyrządowa Polski z Amerykanami o jej przygotowaniu. Chociaż Warszawa ciąży ku współpracy z USA, to piłka pozostaje w grze. Przedstawiciele rządu zapewniają, że oczekiwanie na ofertę amerykańską nie przesunie harmonogramu budowy atomu w Polsce.

– Obecna umowa polsko-amerykańska nie przesądza wyboru partnera ani technologii. Poruszamy się w tej kwestii w ramach regulacji Euratomu i Unii Europejskiej. Umowę notyfikowaliśmy w Euratomie. Z Komisją Europejską będziemy omawiali warunki wyboru technologii i one określą sposób podejmowania decyzji przez nasz rząd – powiedział pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski w wywiadzie Dziennika Gazety Prawnej.

Można podejrzewać, że gdyby nie regulacje wymienione powyżej, Polska nie wahałaby się przed wyborem partnera amerykańskiego, czyli firmy Westinghouse. Minister Naimski wymienia w DGP zalety tego oferenta i wady innych, z Francji: za dużo projektów naraz rodzące ryzyko opóźnień, i Korei Południowej: technologia jak z USA, wymagająca i tak zgody wspomnianej firmy amerykańskiej. Jednakże Polacy musieli notyfikować Euratom i czekać na jego orzeczenie oraz uzyskać zgodę Komisji Europejskiej na pomoc publiczną w postaci dofinansowania atomu z budżetu państwa, które może przyjąć różne postaci.

– W Hinkley Point C przyjęto formułę kontraktu różnicowego, a w innej lokalizacji, gdzie będzie budowana druga elektrownia, inwestorzy zastanawiają się nad zmodyfikowanym modelem RAB aplikowalnym na etapie budowy. Wybierzemy ostatecznie model możliwy do przyjęcia przez nas, wybranego partnera w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) i dający perspektywę akceptowalnej ceny energii dla odbiorców – mówił Piotr Naimski w DGP.

Zgodnie z PPEJ partner technologiczny uzyska 49 procent udziałów w spółce budującej atom w Polsce, czyli PGE EJ1 należącej obecnie w stu procentach do państwa. Weźmie na siebie połowę kosztów, a resztę dopłacą Polacy z budżetu. Mogą to zrobić na różne sposoby. Rząd Donalda Tuska obstawał za kontraktem różnicowym, który jest rozwiązaniem do zaakceptowania przez Komisję Europejską, czego dowodzi wspomniany projekt Hinkley Point C, ale podnosi ceny energii, a tego nie chcą teraz Polacy. Obecna administracja krytykowała zastosowanie tego narzędzia przy finansowaniu elektrowni jądrowej. Model RAB (Regulated Asset Base) jest obecnie rozważany przez Brytyjczyków przy nowych projektach jądrowych zamiast kontraktu różnicowego. Zakłada finansowanie atomu przez rząd, na przykład z pomocą obligacji, które pozwoliłyby obniżyć koszty finansowania nawet o połowę według Davida Newberryego, dyrektora Energy Policy Research Group na Uniwersytecie Cambridge. Podobnie może być w Polsce. W tym kontekście ciekawa jest zapowiedź zaangażowania Narodowego Banku Polskiego w program jądrowy w Polsce.

Łukasz Sawicki z ministerstwa klimatu i środowiska mówił na wykładzie dla Nuclear.pl z 30 marca 2021 roku, że model RAB przypomina nieco taryfy obowiązujące obecnie w ciepłownictwie polskim. Przedsiębiorstwa zapewniające ciepło w Polsce składają wnioski taryfowe do zatwierdzenia przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) opisując poniesione koszty i inne argumenty za taką, a nie inną ceną ciepła. URE zatwierdza wnioski na określony czas, a tym samym obowiązującą taryfę dla poszczególnych grup odbiorców. Podobnie mógłby działać model taryfowy dla atomu w Polsce. Zdaniem Sawickiego odpowiedni model finansowy atomu w Polsce może obniżyć ceny energii „nawet o połowę”. Zastrzegł jednak, że realne koszty wytwarzania energii z atomu będą możliwe do oszacowania dopiero po przedstawieniu ofert przez potencjalnych partnerów programu jądrowego, a te dopiero będą spływać.

Atom ma dać ceny energii niższe o połowę, o ile Niemcy nie zdenuklearyzują Polski

Obniżka cen energii będzie miała kluczowe znaczenie z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki polskiej w dobie kryzysu. Warszawa chce wykorzystać energetykę jądrową także z tego powodu, oprócz argumentów o stabilnych dostawach energii pozbawionej emisji CO2 ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego oraz polityki klimatycznej. Wykorzystanie energetyki jądrowej może potrwać od 60 do nawet 100 lat. Oznacza to, że w razie skutecznej obniżki cen energii pozwoli reindustrializować Polskę, ograniczyć likwidację miejsc pracy oraz szybszy rozwój po odzyskaniu tempa przez gospodarkę. Te światłe wizje spełnią się jednak tylko w razie dopuszczenia pomocy publicznej postulowanej przez Polskę. Zgoda Euratomu powinna być formalnością, skoro zgodził się na przykład na dostawy rosyjskiego paliwa jądrowego do nowych reaktorów Rosatomu w Elektrowni Paks na Węgrzech.

Polska pomoc publiczna dla atomu stała się celem ataku Niemiec, które domagają się denuklearyzacji Europy i wśród postulatów zawarły między innymi zakaz stosowania pomocy tego typu wobec elektrowni jądrowych. Kolejny spór, który może wpłynąć na polskie plany, to dyskusja o tak zwanej taksonomii, czyli zasad mających określać jakie inwestycje są zrównoważone, pomagają chronić klimat, a przez to zasługują na wsparcie finansowe. Sawicki tłumaczył, że taksonomia to problem dla instytucji finansowych i oferentów pragnących zaangażować się w atom w Polsce, ale możliwy do obejścia. Można podejrzewać, że to kolejny argument za partnerem spoza Unii Europejskiej (USA lub Korea Południowa) oraz za ewentualnym zaangażowaniem amerykańskiego EXIMPORT Banku, jak przy rumuńskim projekcie rozbudowy Elektrowni Cernavoda. To dlatego Polska i sześć krajów unijnych, w tym wspomniana Rumunia, a także Francja, wezwały Komisję Europejską do uznania atomu za narzędzie unijnej polityki energetyczno-klimatycznej. Mimo to eksperci przy Komisji Europejskiej uznali atom za źródło czyste i bezpieczne. Ostateczny kształt taksonomii zostanie ustalony z końcem kwietnia i okaże się, czy atom pozostanie w niej pomimo presji krajów antynuklearnych pod wodzą Niemiec. Przedstawiciele resortu klimatu przyznali, że inicjatywa denuklearyzacji podjęta przez Niemców będzie miała wpływ na wybór partnera projektu jądrowego w Polsce.

Jakóbik: Polska bez atomu może potrzebować Nord Stream 2 (ANALIZA)