Baca-Pogorzelska: Czarny scenariusz dla czarnego złota zaczyna się realizować

13 października 2017, 07:30 Energetyka

– Kolejki w składach opału, zgłoszenia braku ustawowych zapasów do URE przez elektrownie – czarny scenariusz z czarnym złotem w roli głównej zaczyna się realizować – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

fot. Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.

Brakuje węgla w kraju i do importu

Straszenie zimnymi kaloryferami i zimną wodą w kranie przestaje być straszeniem Czarnym Ludem. W ciepłowniach, elektrociepłowniach, elektrowniach i składach węgla dramatycznie brakuje surowca. Co ciekawe zarówno krajowego (nazwę Polska Grupa Górnicza chyba już wszyscy odmieniają przez przypadki i raczej brakuje tu komplementów), jak i importowanego.

PGG nie radzi sobie z wydobyciem, co powtarzam od wielu tygodni i co zauważyli już nawet najbardziej radykalni związkowcy, a także ci dotychczas rzadko krytykujący poczynania „dobrej zmiany”. Jedynie prezes PGG, Tomasz Rogala, nie traci wiary w zapowiadane na ten rok wydobycie 32 mln ton. Może i dobrze, bo przecież nadzieja umiera ostatnia (tak, na pewno użyłam dobrego powiedzenia z nadzieją). Jeśli PGG nadal będzie cięła inwestycje tak, jak dotychczas, to na pewno w przyszłym roku lepiej nie będzie. A gdzieś przecież firma musi poszukać pieniędzy na nagrodę dla załogi, skoro „czternastka” nadal zawieszona, ale zysk za półrocze wyniósł 8 mln zł (nagroda 2 tys. na osobę będzie kosztowała PGG ok. 86 mln zł).

Bogdanka więcej niż zapowiedziane 9,2 mln ton nie wydobędzie, a nawet jeśli, to np. ciepłownictwu by za bardzo nie pomogła – jej węgiel bowiem jest zbyt zasiarczony, co nie przeszkadza energetyce wyposażonej w odpowiednie instalacje odsiarczania, ale nie pomaga ciepłowniom, które tych filtrów nie mają.

Węglowa dziura przez smog

Warto też przypomnieć, że po wejściu w życie uchwał antysmogowych w niektórych województwach do sprzedaży nie będą dopuszczane węgle najgorszej jakości, czyli flotokoncentraty i muły. I bardzo dobrze, bo ich spalanie w domowych piecach pracuje na smog. Niemniej jednak zdjęcie ich z rynku mocno pogłębi węglową dziurę.

Na import też nie ma co liczyć, choć i tak niewątpliwie będzie wyższy niż w 2016 r. I byłby pewnie wyższy, gdyby nie remonty i kłopoty z przepustowością m.in. w Małaszewiczach. Nawet jeśli Węglokoks, dotychczas główny eksporter węgla dostanie zielone światło na import paliwa, to i tak go za granicą po prostu nie kupi. Dobrzy dostawcy są zakontraktowani na full, a ceny tych dostępnych są o kilkadziesiąt procent wyższe, niż bylibyśmy w stanie zaakceptować. Sprawa robi się więc naprawdę coraz poważniejsza. Pytanie tylko, kiedy w końcu zareaguje Ministerstwo Energii sprawujące nadzór właścicielski nad branżą węgla kamiennego w Polsce.