Baca-Pogorzelska: Węgiel jak wino?

2 stycznia 2017, 13:00 Energetyka

KOMENTARZ

Karolina Baca-Pogorzelska

Dziennik Gazeta Prawna

To był dobry rok w górnictwie – ocenił wiceminister energii, Grzegorz Tobiszowski. Był taki film „Dobry rok”. On jednak był bardziej o winie…

W tym filmie z 2006 r. pewien biznesmen dziedziczy prowansalską winnicę wuja, gdzie bywał jako dziecko. Wracają wspomnienia, jest fajnie. A co z górnictwem? Nie uważam, by 2016 rok był dla niego dobry. Owszem, niewątpliwie był lepszy niż katastrofalny 2015. Ale dobry to chyba trochę na wyrost powiedziane. Żeby jednak nie szerzyć defetyzmu na początku roku (mówią przecież, że jaki Nowy Rok, taki cały rok…) postanowiłam tym razem znaleźć największe plusy tego, co w górnictwie zrobił PiS. Oczywiście plusy te nie przysłonią nam minusów, ale mam nadzieję, że moje ulubione ministerstwo w końcu zauważy, że nie widzę jednak wszystkiego w czarnych (sic!) barwach.

Kopalnia Bogdanka. Fot. Wikimedia Commons.
Kopalnia Bogdanka. Fot. Wikimedia Commons.

Spróbuję więc po kolei.

Po pierwsze niewątpliwym plusem jest powołanie do życia Ministerstwa Energii, które skupiło wiele kompetencji rozproszonych wcześniej pomiędzy resortami skarbu i gospodarki, co nie służyło współpracy górnictwa i energetyki. Teraz jednak mam wrażenie z kolei, że część tych kompetencji ucieka do resortu rozwoju, a energia i rozwój w kwestii energetyki nie mówią jednak jednym głosem.

Po drugie dla mnie największym sukcesem PiS jest powołanie do życia Polskiej Grupy Górniczej, która przejęła 11 kopalń stojącej na skraju bankructwa Kompanii Węglowej. PiS zrealizował zamysł poprzedników z PO-PSL, którym jednak wdrożenie planu nie udało się przez 10 miesięcy 2015 r. Szkoda jednak, że PiS nie poszedł za ciosem i nie pozwolił PGG pozamykać nierentownych kopalń, jak np. Sośnica, która dostała kolejną „ostatnią szansę”. Wtedy nie trzeba byłoby w październiku i listopadzie dmuchać dodatniego wyniku dzięki sprzedaży węgla do Agencji Rezerw Materiałowych, bo zamykając nierentowne kopalnie udałoby się jeszcze bardziej obniżyć koszty i wyprowadzić PGG na prostą. Niemniej jednak pełnym rokiem oceny pracy tej spółki będzie 2017 r. Jeśli jednak dojdzie do fuzji wciąż chorej PGG z chorym Katowickim Holdingiem Węglowym (ma to nastąpić do końca pierwszego kwartału 2017 r.), to nie mam pewności, że można będzie odtrąbić sukces.

Po trzecie notyfikacja przez Komisję Europejską 8 mld zł pomocy publicznej na likwidację kopalń w latach 2015-2018. Jakkolwiek to brzmi, to osoby będące choć trochę w górniczym temacie wiedzą, że pozytywna decyzja Brukseli na wydanie tak wielkich pieniędzy z budżetu m.in. na programy osłonowe dla górników odchodzących z branży to połowa sukcesu w procesie restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego w Polsce. Jeśli nie dostalibyśmy zgody Brukseli na wykorzystanie tych pieniędzy – cała branża by pro prostu zbankrutowała. Szkoda tylko, że rząd wpisując we wniosku listę kopalń do zamknięcia w 2017 r. próbuje teraz prawą ręką przez lewe ramię unikać tematu. No, ale na ocenę tych działań to będzie czas za 12 miesięcy.

Po czwarte restrukturyzacja Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W mojej opinii przeprowadzona chyba najlepiej jeśli patrzę na inne śląskie spółki węglowe, czyli PGG, która jest w połowie drogi i KHW, któremu nikt nie pomógł. Naprawę JSW zweryfikował zresztą rynek – jej giełdowy kurs w ciągu roku wzrósł o ponad 500 proc. Jastrzębska sprzedała część aktywów, postawiła na emisję obligacji (w tym roku będzie też emisja akcji), ale przede wszystkim podjęła decyzje o zamknięciu kopalni. Do Spółki Restrukturyzacji Kopalń przekazała Jas-Mos, a w tym roku pracę zakończy kopalnia Krupiński. Firma ma postawić na zwiększenie produkcji węgla koksowego typu hard 35, do czego potrzebuje rozbudowy zakładów przeróbczych przy Budryku i Knurowie-Szczygłowicach. Choć nie do końca zgadzam się z tym, że JSW sprzedała jedno ze swych ciekawszych aktywów, czyli koksownię Victoria, to jednak rozumiem, że było to konieczne i mam nadzieję, że z czasem zostanie przez JSW odkupiona.

Po piąte redukcja zatrudnienia w sektorze węgla bez żadnych zwolnień. To ogromny sukces, choć oczywiście trzeba powiedzieć wprost, że likwidowane są jednak miejsca pracy. Jednak żaden górnik nie zostaje zwolniony. Część załóg zmienia kopalnie (tak jak górnicy z kopalni Makoszowy, która po 110 latach 30 grudnia 2016 r. zakończyła pracę), część korzysta z jednorazowych odpraw pieniężnych czy wreszcie płatnych urlopów górniczych, na których dodatkowo można podjąć inną pracę – byle poza górnictwem.

Po szóste spokój społeczny. PiS jako pierwszy przeprowadza reformę górnictwa w ciszy. To wielki plus, bo wtedy po prostu można działać. Nie wiem, ile ten spokój potrwa, ale oby jak najdłużej – chyba czas, by wszystkie zainteresowane strony zrozumiały, że nie ma już odwrotu. Bez względu na to, czy będziemy używać słowa likwidacja, zamknięcie, wyciszanie, wygaszanie czy usypianie kopalń, ewentualnie przeniesienie nakładów inwestycyjnych na bardziej perspektywiczne zakłady. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. I za to bardzo trzymam kciuki.

Po siódme konsolidacja górnictwa z energetyką. Powiązanie kopalń z elektrowniami produkującymi prąd z węgla to logiczny pomysł. Nie wiem tylko jednak, czy uszczęśliwianie energetyki całym dobrodziejstwem inwentarza, takiego nie do końca zrestrukturyzowanego, ma sens. Z drugiej jednak strony – kto inny miał się zaangażować w ratowanie polskiego górnictwa? Trzeba sobie powiedzieć wprost. Bez miliardów z energetyki to się po prostu nie mogło udać.

Przed polskim górnictwem jeszcze długa droga. Rok 2016 był przejściowy, rok 2017 będzie już testowy. I będzie to prawdziwy test na wytrzymałość. Ja jednak mam nadzieję, że górnictwo będzie jak wino – im starsze, tym jednak lepsze. Czego sobie również życzę.