Bałdys: Czy Via Carpathia jest potrzebna? To należy zbadać

5 grudnia 2014, 10:32 Drogi

Na wniosek europosłów PO, Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego zadecydowała o zamknięciu petycji dotyczącej trasy Via Carpathia, mającej przebiegać od Kłajpedy (Litwa), przez wschodnie tereny Polski, Słowację, Węgry, Rumunię do Salonik (Grecja). Za zamknięciem głosowali europosłowie PO oraz ci, należący do Europejskiej Partii Ludowej. 

– Z punktu widzenia branży budowlanej nigdy dotąd żaden program budowy dróg został do końca zrealizowany, nawet w 80 procentach. Zawsze, gdy trwa taki program, w połowie jego obowiązywania uchwalany jest kolejny, który z poprzednim nie ma nic wspólnego – przekonuje w rozmowie z naszym portalem Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa oraz Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.

Jego zdaniem, aby móc zbudować ranking potrzeb Polska powinna mieć gotowe przeprowadzone badania ruchu samochodowego. Tak model ruchu byłby w miarę upływu czasu aktualizowany.

– Tymczasem niczego takiego nie ma – twierdzi dalej Rafał Bałdys. – W związku z tym dyskusja czy budować trasę Via Baltica czy Via Carpathia, a może jakiś niezrealizowany dotąd odcinek autostrady nie ma znaczenia. Bowiem skoro zadecydowano, że wybór nastąpi z klucza politycznego – efekt ruchowy po zbudowaniu danej trasy i tak nie zostanie osiągnięty.

Zdaniem wiceprezesa PZPB i ZPBUI można oczywiście powiedzieć, że Via Carpathia jest drogą potrzebną, strategiczną dla regionu. Ale żyjemy w kraju, w którym wciąż panuje ogromny deficyt m.in. na duże inwestycje drogowe.

– Gdy remontowano kilka lat temu poszczególne odcinki tzw. gierkówki i podnoszono ich standardy, stale podnoszono, że potrzebne są po dwa pasy w każdym kierunku. Zaś im bardziej, jadąc kierunku Warszawy, zbliżamy się do Śląska, tym bardziej okazuje się, że te dwa pasy z każdej strony już nie wystarczą – twierdzi Bałdys. – Przydałby się trzeci. Dzisiaj więc należy mówić o budowaniu po trzy pasy z każdej strony nowych dróg. I mieć świadomość, że im bardziej na północ, tym trzeba uwzględniać rezerwę na kolejne.

Wiceszef PZPB i ZPBUI zauważa, iż byłoby to odpowiednio wcześniej wiadome, gdyby np. 10 lat temu stworzono model przewidywanego natężenia ruchu na danej drodze. Ale do tej pory takie narzędzie nie powstało.

– Owszem realizowane są lokalne badania ruchu. Uważam jednak, że to większe miasta powinny dysponować takimi badaniami – mówi Rafał Bałdys. – Wszystko po to, by w razie chęci realizacji nowych inwestycji, można było zbadać, jakie są potencjalne możliwości rozwoju ruchu na planowanym do zbudowania odcinku. Rzecz jasna w skali całego kraju nie ma także takich badań. W związku z tym wszystkie, uwarunkowane politycznie plany dotyczące inwestycji drogowych, są realizowane na ślepo.

Zdaniem Bałdysa z drugiej strony w takim kraju, jak nasz – o potężnym deficycie w różnego typu segmentach infrastruktury – można założyć, że w bliższej czy dalszej perspektywie nie ma takiego nowego odcinka drogi, którego nie warto byłoby zrealizować.

– Można to rzecz jasna zrobić mądrzej lub głupiej – mówi dalej wiceszef PZPB i ZPBUI. – Tak naprawdę branży wykonawców drogowych jest kompletnie obojętne czy dany program budowy dróg ma sens, bo nie jest to przecież jej zmartwienie. Można nawet wybudować most wzdłuż (a nie w poprzek) rzeki, gdyby takie zamówienie się pojawiło. Nie ma po temu żadnych przeszkód technologicznych.