Bałdys: W zamówieniach na roboty specjalistyczne zamiast przetargu nieograniczonego lepszy dialog techniczny 

29 stycznia 2015, 08:08 Drogi

Dwie zmowy, pięciu ukaranych przedsiębiorców. Prezes UOKiK wydał dwie decyzje stwierdzające nieprawidłowości podczas przetargu na modernizację linii kolejowej Warszawa Okęcie-Radom – poinformował UOKiK. Zarząd Qumak, jednej z ukaranych decyzją prezesa UOKiK spółek, poinformował nas, że „uznaje decyzję za bezpodstawną, niemającą rzeczywistego uzasadnienia. Spółka złożyła już odwołanie od tej decyzji”. 

– Prawo zamówień publicznych w obecnym kształcie oraz polityka państwa, poszerzyła konkurencję poprzez dopuszczenie możliwości uczestnictwa w przetargach przedsiębiorstw z różnych państw, również egzotycznych. Spowodowało to w praktyce, że konkurencyjność jest tak duża, że wszelkiego rodzaju ruchy dotyczące działań zmowy cenowej praktycznie są niemożliwe – ocenia w rozmowie z naszym portalem Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budowlanych, wiceprezes Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.

W jego przekonaniu praktycznie nie jest możliwe dogadanie się w gronie – jak to często się zdarza – np. ponad 20. wykonawców startujących w danym zamówieniu publicznym.

– Natomiast w odniesieniu do przetargów, w których zamawiane są pewne specjalistyczne usługi i roboty, gdzie grono wykonawców nie jest duże, zmowa cenowa nie jest nieprawdopodobna – uważa Bałdys. – Gdy usługę, robotę czy dostawę w danym obszarze są w stanie zrealizować np. trzy czy cztery przedsiębiorstwa, historia pokazała, że do tego typu nielegalnych zjawisk dochodzi. Więc tego typu praktyki są możliwe. Byłbym jednak bardzo ostrożny w formułowaniu opinii czy dochodziły one do skutku w przypadku zamówień publicznych dla kolei.

Zdaniem Rafała Bałdysa wynika to z tej prostej przyczyny, że bardzo często zamawiający, opisują przedmiot zamówienia w taki sposób, iż mają świadomość tego, że istnieje jedynie bardzo wąska grupa wykonawców, którzy tego typu zamówienie są w stanie zrealizować.

– Myślę, że obowiązujące od niedawna wydłużenie okresu przedawnienia zmów cenowych z roku do pięciu lat jest krokiem w złym kierunku – twierdzi dalej wiceprezes PZPB. – Bo jeśli państwo, czy zamawiający publiczni będą stwarzać warunki do tego, aby pojawiały się takie praktyki, wówczas sami niejako prowokują ich występowanie. Jeżeli zamawiający ma świadomość, że dane zamówienie jest w stanie zrealizować ograniczona liczba podmiotów, np. pięć, i ma świadomość, że mogą wystąpić takie praktyki, wówczas organizuje zupełnie inny typ przetargu niż przetarg otwarty, nieograniczony.

W opinii Bałdysa, błąd metodyczny, systemowy, który popełnił zamawiający, polega na tym, że z jednej strony miał rozeznanie rynku, wiedział, ilu jest potencjalnych wykonawców. Wobec tego posłużenie się kryterium cenowym, jako jedynym do rozstrzygnięcia, gdy zdecydował się na formułę: „Zaprojektuj i buduj” było błędne. Zamawiający powinien zastosować inne, dodatkowe kryteria.

– Nie należało iść w tym kierunku – dodaje wiceszef PZPB. – Gdyby zamawiający tego błędu nie popełnił, nie byłoby sensu z punktu widzenia oferentów dopuszczać do myśli o jakiejkolwiek zmowie cenowej. Należało, przystępując do ogłaszania przetargu, zastosować np. formułę dialogu technicznego czy jakąkolwiek inną, dopuszczalną przez prawo, która dawałaby szansę, że z grona dostępnych i mogących zrealizować na naszym rynku dane zamówienie wykonawców, wybrany zostanie, ten, który przedstawi faktycznie najlepszą ofertę techniczną za najniższą cenę.