Lipka: Baltic Pipe nie wystarczy. Polska potrzebuje atomu

14 maja 2020, 13:00 Atom

Zdaniem Jerzego Lipki, przewodniczącego Stowarzyszenia Obywatelski Ruch na rzecz Energetyki Jadrowej, Polska nie może polegać wyłącznie na gazie, nawet z Norwegii, bo potrzebuje do pełni bezpieczeństwa energetycznego energetyki jądrowej.

Elektrownia jądrowa w Temelinie. Fot. Wikimedia Commons
Elektrownia jądrowa w Temelinie. Fot. Wikimedia Commons

Pozytywne efekty Baltic Pipe

Ostatnio media obiegła informacja o tym, że rozpoczyna się budowa gazociągu Baltic Pipe, który ma doprowadzić do naszego kraju gaz ziemny z kierunku norweskiego. Obok gazoportu jest to w istocie inwestycja uniezależniająca nas ostatecznie od kierunku rosyjskiego dostaw gazu. Jego przepustowość wynieść ma 10 mld metrów sześciennych rocznie. Ogromne niepodlegające dyskusji zasługi ma tu pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, który jako jeden z nielicznych polityków ma całościową spójną wizję rozwoju sektora energetycznego. Dodajmy wizję wybiegającą dziesiątki lat naprzód, a nie służącą jedynie doraźnym interesom.

Tak więc wygląda na to, że za dwa lata potrzebny Polsce gaz będzie można sprowadzić z dowolnych kierunków, czyli negocjować jego korzystniejszą cenę, jeśli tylko nie będziemy wykluczać z tych negocjacji Gazpromu ze względów politycznych. Ponieważ im więcej oferentów i potencjalnych kierunków dostaw, tym szanse na zbicie ceny również większe. Jednakże należy pamiętać, że każdy z oferentów będzie jednak chciał na nas zarobić. Gaz ziemny możemy mieć trochę tańszy, co nie znaczy, że tani jako surowiec do produkcji energii.

Dywersyfikacja kierunków dostaw gazu nie wystarczy

Łyżką dziegciu do beczki miodu fakt, że wpadamy zarazem w coraz większą zależność od dostaw zewnętrznych jeśli chodzi o produkcję energii elektrycznej. Znana sprawa importu węgla kamiennego z Rosji (13,5 mln ton rocznie) to właściwie rezultat i efekt zaniedbań, a także trwających dziesiątki lat faktycznych rządów grup interesu w tym sektorze. Również braku niezbędnej dywersyfikacji źródeł wytwórczych energii, bardzo jednostronny rozwój nastawiony wyłącznie na wiatr i węgiel. Rozbudowa źródeł węglowych sprawiła, że nasze własne kopalnie nie były w stanie dostarczyć do nich surowca po odpowiedniej cenie, z kolei źródła wiatrowe w częstych okresach ciszy wiatrowej energii nie dają. Jeśli czasowo skumulują się dwa czynniki, brak wiatru oraz trwające tygodniami upały i susza, co przecież latem zwłaszcza nie jest u nas takie rzadkie, to wtedy bezpieczeństwo energetyczne będzie mocno zagrożone, gdy trzeba będzie się ratować masowym importem energii z zagranicy. Taka sytuacja zaszła w sierpniu 2015 roku i na nieco mniejszą skalę w kilku kolejnych latach. Południe kraju oraz jego centrum, gdzie znajduje się zdecydowanie najwięcej elektrowni systemowych z uwagi na bliskość surowca, są rejonami bardzo ubogimi w wodę, niezbędną do chłodzenia elektrowni węglowych. A chodzi nie tylko o ilość tej wody, ale i jej temperaturę.

Przewaga elektrowni jądrowych

W przeciwieństwie do swoich odpowiedników napędzanych przez spalanie węgla czy gazu, elektrownie jądrowe mają dużą przewagę. Ich odległość od źródeł wydobycia i przeróbki uranu nie mają praktycznie żadnego znaczenia dla kosztów wytwarzanej energii z uwagi na nieprawdopodobną wydajność procesu rozszczepienia jąder atomów uranu, miliony razy większą, niż jakikolwiek proces spalania. Stąd można taką elektrownię umiejscowić bezpiecznie tam, gdzie ilość wody do chłodzenia będzie wystarczająca, na przykład nad morzem, dużym jeziorem czy zalewem.

W przypadku typowej elektrowni węglowej jest inaczej, tu ogromną rolę odgrywa odległość od źródła surowca, a Polska to specyficzny kraj, gdzie źródła węgla są w większości na południu i częściowo w centrum (węgiel brunatny), a większe zasoby wody do chłodzenia na północy, daleko od kopalń węgla. Stąd nagminne kłopoty z chłodzeniem elektrowni. Aby w sposób opłacalny przenieść wytwarzanie energii na północ kraju, potrzebna jest więc zmiana nośnika energii na inny niż węgiel.

Jeśli chodzi o gaz, to jak już była o tym mowa jest to surowiec importowany. Spalanie gazu wykorzystywane jest na masową skalę w ciepłownictwie, ale i do wsparcia niestabilnych źródeł odnawialnych wiatrowych słonecznych. Do produkcji energii elektrycznej potrzebna jest jednak ogromna ilość tego surowca, skoro miliard metrów sześciennych gazu wystarczy tylko na wyprodukowanie ok 8 TWh energii elektrycznej. Paliwo uranowe lekko wzbogacone również pochodziłoby z importu, ale zapewnić może bezpieczeństwo energetyczne i wpłynąć na obniżenie cen energii dużo skuteczniej od gazu. Możemy bezpiecznie zgromadzić paliwo uranowe nawet na dziesiątki lat, co w przypadku gazu nie jest możliwe. Elektrownia gazowa w przeciwieństwie do jądrowej ma stosunkowo niskie koszty inwestycyjne, ale wytwarza energię po wysokich kosztach, zależnych w 80 procentach od cen paliwa. Co więcej, elektrownie gazowe w przeciwieństwie do jądrowych są emisyjne, a emisja CO2 będzie coraz bardziej kosztowna, które to koszty spadną na polskich konsumentów i przemysł.

Duża systemowa elektrownia jądrowa nad Morzem Bałtyckim pozwoli ustabilizować polski system elektroenergetyczny sprawiając, że bezpieczeństwo energetyczne naszego państwa będzie zaspokojone we wszystkich aspektach. Dostarczy nam wielką ilość energii po satysfakcjonujących i stabilnych cenach. Warto więc zignorować głosy środowisk związanych z konkurencyjnymi nośnikami energii i wziąć się realnie za jej budowę.