Boćkowski: Wydarzenia w Ełku mogły być częścią wojny informacyjnej (ROZMOWA)

5 stycznia 2017, 13:00 Bezpieczeństwo

ROZMOWA

Po wydarzeniach w Ełku narasta fala komentarzy. Eksperci starają się opisać i zidentyfikować zajścia w tym mieście. Zdaniem dr hab. Daniela Boćkowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku, eksperta Fundacji Po.Int, wydarzenia w Ełku mogły mieć znamiona wojny informacyjnej, na której skorzystają siły poza granicami naszego kraju.

BiznesAlert.pl: Czy wydarzenia w Ełku oraz fala komentarzy, jaka przetoczyła się przez polską opinię publiczną, można zakwalifikować jako element wojny hybrydowej?

dr hab. Daniel Boćkowski z Uniwersytetu w Białymstoku, ekspert Fundacji Po.Int: Przy użyciu tego sformułowania należy być bardzo ostrożnym. W przypadku wojny hybrydowej mówimy o połączeniu działań stricte bojowych, dywersyjnych oraz propagandowych. W przypadku wydarzeń w Ełku mamy do czynienia w większym stopniu z wojną informacyjną.

Wojna informacyjna jest jednak jednym z elementów konfliktu hybrydowego…

Tak, jednak mówimy w tym konkretnym przypadku tylko o jednym z wielu składowych elementów całej definicji wojny hybrydowej. Jeśli wystąpiłoby zjawisko konfliktu hybrydowego oznaczałoby to wówczas, że wojna informacyjna jest pierwszym krokiem do zrealizowania kolejnych działań już z udziałem wojska, podobnie jak miało to miejsce na Krymie.

Najpierw wprowadzony jest element propagandy, dezinformacji, który pozwala nam wykonać zupełnie inne działania, w tym także operacyjne. Chaos informacyjny na kanwie wydarzeń w Ełku to element wojny informacyjnej, próba destabilizacji, działań, które są typowe dla wschodniego sąsiada Polski. Rosja wykorzystuje takie zdarzenia do zrealizowania swoich celów.

Podobnie jak było to w przypadku Niemiec, kiedy Rosjanie oskarżali Niemców, że nie potrafią zapanować nad falą imigrantów, w efekcie dochodzi do gwałtów, w tym także także na obywatelach Rosji. Informacje okazał się później fikcyjne. Na co dzień jesteśmy świadkami zalewu komentarzy, które pochodzą spod ręki tzw. „trolli”, którzy, co bardzo prawdopodobne, działają na zlecenie rosyjskich służb.

Niesprowadzone informacje są powielane przez nieświadome osoby lub skrajne organizacje. Pojawiające się później komentarze służą czynnikom zewnętrznym, a nie mają pokrycia w rzeczywistości. Zjawisko przybrało na sile i trudno jest rozpoznać, czy to tylko działania mające swoje źródło w kraju, czy jednak zagranicą.

W tym przypadku można dopatrywać się działań, które mają swoje źródło za granicą?

Czytając niektóre komentarze skrajnych organizacji można doszukiwać się źródeł poza granicami kraju. Podsycanie wrażliwych informacji służyć może realizacji interesów, których korzenie są poza granicami naszego kraju. Im większa radykalizacja wydarzeń, opisów tym obraz Polski staje bardziej negatywny, co jest w interesie krajów, które mają inne interesy niż polskie, na przykład Rosja.

Bardzo łatwo w dzisiejszym świecie dostępu do informacji manipulować opinią publiczną, także wykorzystując do tego różne skrajne organizacje społeczne i polityczne. Rosjanie kierują się dziś zwłaszcza w stronę skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych organizacji w Europie, wspierając je finansowo lub nimi sterując. Kierowane są one tak, aby destabilizowały sytuacje w danym kraju, tam gdzie działają. Podobnie może być w Polsce.

Jak działać w przypadku wojny hybrydowej?

Zjawisko to jest nowym typem zagrożeń, a definicje dopiero powstają. Nie mamy obecnie skutecznego narzędzia ani doktryny, która pozwalałby eliminować zagrożenia i skutki wywołane przez wojnę hybrydową. Nie mamy odpowiednio przygotowanej do tego kadry, która śledziłaby takie zjawiska w przestrzeni publicznej. Wymaga to weryfikacji wpisów, autorów, organizacji, a to praca dla szeregu osób, informatyków, śledczych oraz ich koordynacji. Tylko w ten sposób można poddać weryfikacji czy dane działanie jest inspirowane z zewnątrz naszego kraju.

Patrząc na doświadczenia innych krajów w Europie takie ryzyko istnieje. Bardzo łatwo jest wywołać zamieszanie w przestrzeni internetowej, zwłaszcza kiedy jest społeczne przyzwolenie na skrajne poglądy czy działania. Pojawiające się hasła skrajne, ksenofobiczne stanowią pożywkę dla służb lub wywiadów obcych państw, które mogą wykorzystywać takie okazje do destabilizowania i rozbijania struktur państwa, osłabiając go tym samym niejako od środka. Przykładem są imigranci, którzy w Polsce praktycznie nie ma, jednak wiele grup, mediów i polityków poszukuje wroga tak, aby spersonifikować często wyimaginowane zagrożenie.

Czy fakt, że Ełk jest blisko rosyjskiego Obwodu Kaliningradzkiego można łączyć z ewentualnymi wpływami Rosji na działania w tym mieście?

Nacjonalizm oraz frustracja jest większa w mniejszych miastach niż w większych ośrodkach miejskich. Ściana wschodnia ma problemy ekonomiczne, społeczne co jest dobrym gruntem pod wykorzystywanie napięć społecznych złości marginalizowanych grup do swoich interesów. Skrajnie nacjonalistyczne hasła padają na podatny grunt.

W ciągu ostatnich kilku dni przypadki jak w Ełku, choć bez ofiar, odnotowano w kilkunastu innych miastach w Polsce. Na wydarzenia i opinie w Polsce wpływ mają także ostatnie zamachy w Berlinie, gdzie jedną z ofiar był Polak czy noworoczne zamachy w Turcji. Te wydarzenia nakładają się na siebie i pogłębiają strach i wrogość. Te odczucia mogą być zaś wykorzystywane przez kraje z którymi mamy sprzeczne interesy. W Ełku incydent rozpoczął się od wrzuconej do lokalu petardy. Ktoś jednak skorzystał na wydarzeniach, które potoczyły się później błyskawiczne.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki