Bułgaria jest przeciwna rewizjonizmowi Rosji i uzależnieniu od jej surowców

9 czerwca 2016, 08:30 Alert

(EurActiv.pl)

Bułgarski MiG-29

Bułgaria w przeddzień ważnych szczytów UE i NATO wydaje się odchodzić od prorosyjskiej polityki. Zapowiada poparcie dla sankcji wobec Rosji i zwiększania niezależności energetycznej UE.

„Rosja jest rewizjonistyczną potęgą, która zaangażowała się w zmienianie światowego ładu poprzez inwazję na niezależne państwo” – stwierdził wczoraj (7 czerwca) minister spraw zagranicznych Bułgarii Daniel Mitow. Dodał także, że zachowanie Rosji można porównać do sytuacji w Europie w XIX w.

Sankcje wobec Rosji

Głos Mitowa wpisuje się w trwającą debatę przez szczytem Rady Europejskiej 28-29 czerwca. W jej trakcie przywódcy państw członkowskich wypowiedzą się w sprawie ewentualnego przedłużenia sankcji gospodarczych wobec Rosji (m.in. zamrożenie aktywów osób fizycznych i prawnych nimi objętych) wprowadzonych na skutek nielegalnej aneksji Krymu oraz wspierania separatystów na wschodniej Ukrainie.

Formalnie warunkiem ich zniesienia jest wypełnienie przez Rosję porozumień z Mińska, mającego stanowić podstawę do trwałego pokoju na Ukrainie. Jednak jeżeli unijni liderzy nie przedłużą ich za trzy tygodnie, to sankcje automatycznie wygasną z początkiem lipca.

Sprawa Ukrainy

Sprawa jest dyskusyjna, jako że z części państw członkowskich zaczynają dobiegać głosy świadczące o zmęczeniu sankcjami. Częściowo do tego zmęczenia przykłada się także sama Ukraina, w której reformy prodemokratyczne i antykorupcyjne nie postępują tak szybko, jakby tego chciały państwa członkowskie.

„Na efekty reform antykorupcyjnych trzeba czekać latami. Nie powinniśmy oczywiście rezygnować z ich wymagania, ale naszym podstawowym pytaniem powinno być, dlaczego Rosja jest tam na Ukrainie i dlaczego rozbudowuje swoją obecność wojskową na Krymie” – podkreślał Mitow.

Unia energetyczna

Zmniejszać rosyjski wpływ w Europie mają jednak nie tylko sankcje. Unia Europejska jest w trakcie rozwijania unii energetycznej, czyli zbioru przepisów dotyczących unijnego rynku energii. Jednym z jego celów jest zapewnienie, by państwa członkowskie miały różnorodność źródeł gazu ziemnego.

Niewypowiedzianym celem jest tutaj zmniejszenie ich zależności od Rosji – którą to sytuację Moskwa już wykorzystywała do celów politycznych. Ten wschodni sąsiad UE jest w wielu krajach unijnym dominującym, czy wręcz jedynym źródłem dostaw tego surowca, tak jak m.in. w przypadku Słowacji, która będzie od lipca sprawować prezydencję w Radzie UE.

Bułgarski hub

Jest tak także w przypadku Bułgarii, choć minister energetyki Temenużka Petrowa zapowiedziała energiczne działania mające na celu zmianę tej sytuacji. W zeszłym roku (2015 r.) otwarto już interkonektor między Bułgarią a Grecją. Jest on kluczowy z punktu widzenia podłączenia Bułgarii do ciągu gazociągów: Transanatolijskiego i Transadriatyckiego(TANAP i TAP), które będą dostarczać gaz do południowych państw członkowskich z basenu Morza Kaspijskiego, najprawdopodobniej od Azerbejdżanu.

Z powodu tych planów Bułgaria „w pełni popiera projekt unii energetycznej” – podkreśla Mitow. Jednak zwraca on uwagę także na plany przedstawione przez bułgarskiego premiera Bojko Borysowa, który w styczniu br. zapowiadał, że chce uczynić z Bułgarii regionalny hub, czyli państwo skupiające dostawy do danego regionu i rozdzielające je dalej.

Szczyt NATO w Warszawie

Z kolei trzecia grupa działań mających zabezpieczyć państwa w Europie przed, jak to nazywa Mitow, „jałtańską mentalnością, do której wróciła Rosja”, dotyczy działalności Sojuszu Północnoatlantyckiego. Większość sąsiadów europejskiej części Rosji – Estonia, Litwa, Łotwa, Norwegia oraz Polska – należy bowiem do NATO i zgłosiło już swój niepokój w kwestii rosyjskich działań na Ukrainie.

Odpowiedzieć na te obawy ma nadchodzący szczyt NATO, który odbędzie się w dniach 8 i 9 lipca br. w Warszawie. Przedstawione będą na nim plany wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu, w tym poprzez zwiększoną obecność sił NATO w krajach sąsiadujących z Rosją, co już się spotkało z krytyką Moskwy, odbierającej to jako agresję w swoją stronę.

„NATO nie jest agresywne. Nie zamierzamy atakować Rosji – musimy jednak odpowiedzieć na wydarzenia u naszych granic” – podkreślał Mitow, którego kraj właśnie przyjął plany reformy armii, by dostosować ją do współczesnych standardów.