Bułgaria mówi „nie” nowej flocie NATO

17 czerwca 2016, 14:45 Alert

(EurActiv.pl)

Ministrowie obrony NATO

Rumunia zaproponowała utworzenie wspólnej floty NATO przez państwa członkowskie położone wokół Morza Czarnego. Bułgaria nie wyraża na to zgody, jako że nie chce podejmować działań antyrosyjskich.

Prezydent Rumunii Klaus Iohannis odwiedzał wczoraj (16 czerwca) sąsiednią Bułgarię. Oba kraje łączą bliskie więzi współpracy, w tym także współpracy wojskowej. Państwa te mają jednak różny stosunek do Rosji: Rumunia buduje część amerykańskiej tarczy antyrakietowej i zaniepokojona jest działaniami rosyjskimi na Ukrainie, a Bułgaria, mimo formalnego poparcia dla unijnych sankcji wobec Rosji, stara się utrzymać z nią dobre relacje.

Mimo to, Iohannis w trakcie wizyty zaproponował, by w ramach NATO utworzyć wspólną flotę na Morzu Czarnym, która miałaby zapobiegać ewentualnym prowokacjom ze strony Rosji. Miałaby ona powstać z okrętów trzech państw Sojuszu położonych wokół Morza, tj. Bułgarii, Rumunii i Turcji. Zainteresowanie dołączeniem do proponowanej floty wyraziła także Ukraina, która nie jest członkiem NATO.

Bułgarska odpowiedź

Propozycję Iohannisa skrytykował jednak bułgarski premier Bojko Borysow. „Nasz kraj nie stanie się częścią czarnomorskiej floty szykowanej przeciw Rosji” – podkreślił, dodając, że nie oznacza to zerwania regularnej współpracy wojskowej z Rumunią.

Swoją decyzję premier tłumaczył dążeniem do pokoju w regionie. „Chcę widzieć na Morzu Czarnym żaglówki, jachty, turystów, miłość i pokój” – wyjaśniał Borysow. Borysow zauważył także, że nie wierzy, by Rosja miała zaatakować kiedykolwiek jego kraj.

Bułgaria jest państwem, które niemal w 100 proc. zależy energetycznie od Rosji. Sofia w ostatnich latach starała się częściowo zdywersyfikować źródła dostaw, w tym gazu, ale na razie udało się jej stworzyć jedynie interkonektor (łącznik gazociągowy) do Grecji.

Alienacja Bułgarii

Borysow nie krył, że czuje się porzucony przez unijnych partnerów. „Bułgaria jest pośród najbardziej lojalnych państw UE […] Nikt jednak nie stanął w naszej obronie, kiedy prezydent [Rosji Władimir] Putin, w obecności [prezydenta Turcji Recepa Tayyipa] Erdoğana, groził nam” – podkreślał.

Groźby Putina spowodowane były zerwaniem przez stronę bułgarską, pod naciskiem UE, kontraktu na budowę elektrowni atomowej we współpracy z Rosji. Międzynarodowy Sąd Arbitrażowy w Genewie przyznał rację Rosji, która domagała się w zamian za to odszkodowania za zerwanie kontraktu i teraz Bułgaria, najbiedniejsze państwo UE, będzie musiała zapłacić Rosji (dokładnie firmie Atomstrojeksport) 620 mln euro.

Choć to tylko połowa kwoty żądanej przez rosyjską firmę, to i tak stanowi ona poważny problem dla Bułgarii. Roczne przychody reprezentującej bułgarską stronę w kontrakcie z Atomstrojeksportem Narodowej Spółki Energetycznej (NEK), która będzie musiała zapłacić Rosjanom, to 1,5 mld euro (dane własne firmy TUTAJ).