Buzek: Polska może zaoferować alternatywę do radykalnej dekarbonizacji (ROZMOWA)

26 maja 2017, 07:31 Energetyka

O tym jak zmieniać polską energetykę w zgodzie z polityką europejską, ale i potrzebami polskiej gospodarki, rozmawiamy z prof. Jerzym Buzkiem, b. premierem i przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a obecnie przewodniczącym Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) PE.

Jerzy Buzek. Fot. Biuro poselskie Jerzego Buzka.
Jerzy Buzek. Fot. Biuro poselskie Jerzego Buzka.

BiznesAlert.pl: Toczy się obecnie spór dotyczący przyszłości polskiej gospodarki. Z jednej strony mówi się o nieuchronnych zmianach, a z drugiej – o spowolnieniu tych zmian; wydaje się jednak, że obie strony pragną wspólnych rozwiązań. Jak doprowadzić do kompromisu, który oszczędzi szkód gospodarce uzależnionej od węgla?

Jerzy Buzek: Są propozycje Komisji Europejskiej, z którymi nie można się zgodzić, między innymi limit emisji CO2 (550g/kWh), który jest za niski dla jakiejkolwiek elektrowni węglowej. Jest to rozwiązanie bezpodstawne i niezgodne z traktatową zasadą swobody doboru miksu energetycznego w Unii Europejskiej. W ramach pakietu klimatycznego z kolei mamy modyfikację dyrektywy o handlu emisjami (ETS). W Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii udało nam się wypracować zrównoważone podejście, które polega m.in. na darmowych uprawnieniach dla przemysłu i wsparciu dla modernizacji naszego, opartego na węglu, sektora energetycznego. Dzięki temu zapobiegamy ucieczce przemysłu z Europy i chronimy miejsca pracy. A taka ucieczka zwiększyłaby tylko globalną emisję. Dla nas istotne są Fundusze Modernizacyjny, Solidarnościowy oraz Fundusz Sprawiedliwej Transformacji; wspierają one kraje, które jeszcze nie dokonały transformacji energetycznej. Niestety, w kolejnych głosowaniach  niektóre rozwiązania poszły w złym kierunku. Teraz to, czy uda się uniknąć rozwiązań niekorzystnych dla Polski i europejskiej gospodarki zależeć będzie od wyników  negocjacji z Radą.

W Radzie nie udało się stworzyć koalicji blokującej w sprawie ETS (Europejski System Handlu Emisjami – przyp. red.).

To prawda. W przeszłości to się udawało, dzięki wsparciu Rumunii, Niemiec, Czech czy Hiszpanii, których gospodarki również opierają się na węglu. Jestem jednak pewien, że osiągniemy kompromis, bo nie wyobrażam sobie, żeby rozwiązania tak dzielące kraje unijne mogły zostać przyjęte. Warto zwrócić uwagę na inną sprawę: kraje zachodnie – Belgia, Francja czy Wielka Brytania – zaczęły odchodzić od węgla już w latach 70. i 80. Powodów było wiele – niebezpieczeństwo dla ludzi pracujących przy wydobyciu, kruchość powierzchni kopalni i zapadanie się miast, poważne skutki zdrowotne. Nie istniały wtedy jeszcze żadne przepisy o ochronie klimatu – te zaczęły być obecne w debacie publicznej dopiero w końcówce lat 90. Zatem przewaga państw Zachodu w dziedzinie  energetyki wynika z decyzji podjętych w czasie, gdy takie rozwiązania były nie do pomyślenia dla ówczesnych władz w Polsce. Jesteśmy więc mocno spóźnieni i oczekujemy zrozumienia.  Ale to także sygnał dla nas: od węgla trzeba stopniowo i rozważnie odchodzić niezależnie od rozwiązań pakietu klimatycznego, bo to w sumie się opłaca.

Jak wiele dajemy sobie czasu?

Sam proces odchodzenia od węgla jest długotrwały, ale już się rozpoczął, z korzyścią dla naszego zdrowia – w dużych polskich miastach wprowadzono zakaz opalania węglem. Inwestujemy też w nowoczesne elektrownie węglowe. Od lat proponuję również powierzchniowe zgazowanie węgla. To uniezależniłoby polski przemysł chemiczny od importu gazu, a 5 milionów ton węgla rocznie mogłoby być zużyte w sposób bezpieczny dla środowiska. Wymaga to jednak rządowego wsparcia.

Czy technologicznie ten proces jest opanowany?

Korzystamy z wyników badań i technologii opracowywanych w Centrum Czystych Technologii Węglowych na Śląsku i Europejskim Instytucie Innowacji i Technologii w Krakowie.

Jak więc stworzyć konstruktywną alternatywę dla europejskiego planu rychłej dekarbonizacji?

Polska w tym zakresie robi bardzo wiele – znacznie podnieśliśmy sprawność ciepłowni osiedlowych, budujemy nowe bloki energetyczne o sprawności sięgającej 50%, a przed nami – wymiana kolejnych bloków. Powinniśmy także z węgla pozyskiwać gaz. Musimy też wykorzystać możliwości, jakie da nam nowa platforma na rzecz regionów z dużym udziałem węgla – jej powołanie ogłosił na zakończonym niedawno Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach  wiceprzewodniczący KE ds. Unii Energetycznej, Maroš Šefčovič. Dodatkowo należy podjąć decyzję w sprawie budowy elektrowni atomowej – jeśli tego nie uczynimy, powinniśmy niezwłocznie zainwestować pieniądze w pełną przebudowę sektora produkcji energii elektrycznej oraz – co jeszcze ważniejsze – w energetykę  prosumencką, rozproszoną. Ważne by pieniądze, które spływają do polskiego budżetu ze sprzedaży uprawnień do emisji, wykorzystywane były na poprawę sprawności i modernizację energetyki i przemysłu.

A widzi Pan jakąś rolę dla gazu?

Oczywiście – dlatego istotne są wszelkie działania zmierzające do dywersyfikacji źródeł jego dostaw.  Takim projektem niewątpliwie jest Brama Północna, do której dążyliśmy już w 2001 r., gdy mój rząd wynegocjował stosowne umowy z Danią i Norwegią. Szkoda, że nasi następcy je zerwali. Duży potencjał, jeśli chodzi o nowe źródła gazu, jest oczywiście w LNG. W tym kontekście cieszą mnie informacje, że na początku czerwca dotrze do Polski pierwszy w historii gazowiec z amerykańskim LNG. Czuję osobistą satysfakcję, że dwa lata – często niełatwych – rozmów w Brukseli i Waszyngtonie z przedstawicielami amerykańskiej administracji, Kongresu i biznesu nie poszły na marne.  

Brak skłonności do ustępstw w kwestii węgla tłumaczy się różną specyfiką gospodarek poszczególnych państw. Czy pewnego rodzaju izolacjonizm w kwestii energetyki jest problemem w naszej części Europy?

Nie nazwałbym tego izolacjonizmem. W sprawie bezpieczeństwa dostaw gazu byliśmy skłonni do współpracy, proponowaliśmy konkretne rozwiązania, co przyniosło wymierne efekty. Niecały miesiąc temu zakończyliśmy prace nad tym rozporządzenia – prowadziłem je z ramienia Parlamentu Europejskiego. Uzgodniliśmy zasady obowiązkowej współpracy regionalnej krajów w zakresie oceniania ryzyka przerw w dostawach gazu oraz przygotowywania planów prewencyjnych i kryzysowych. Wprowadziliśmy wiążący prawnie mechanizm solidarności gwarantujący, że gospodarstwom domowym, szpitalom czy podłączonym do nich sieciom ciepłowniczym nigdy nie zabraknie gazu. Udało nam się również przekonać państwa członkowskie do zapisów zwiększających przejrzystość kontraktów gazowych – w tym umów na projekty infrastrukturalne takie, jak Nord Stream 2. To wszystko były, w dużej mierze, także polskie postulaty!

W kwestii energii elektrycznej jest nam jednak trudniej.

Jesteśmy opóźnieni w transformacji i stąd nasz opór. Solidarności nie można jednak traktować wybiórczo – oczekujemy wsparcia, ale musimy też wykazać elastyczność; zwłaszcza jeśli wyeliminowane zostaną te najbardziej niekorzystne dla nas zapisy.

Mamy natomiast zastrzeżenia do niejednoznacznej oceny przez KE Nord Stream 2 i wykorzystania gazociągu OPAL. Parlament jednoznacznie sprzeciwia się budowie NS2 oraz monopolistycznemu wykorzystaniu gazociągu OPAL. Niepokój budzą także losy postępowania antymonopolowego wobec Gazpromu. Trzeba jednak podkreślić, że dyskusja wokół rozwiązań energetycznych i klimatycznych nie zakończyła się i liczę na większe wzajemne zrozumienie, bo naszym wspólnym, ostatecznym celem jest bezpieczna energia i czyste powietrze w Europie.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik