Ceny energii dają Mołdawianom kolejny powód do protestów

10 listopada 2015, 08:48 Energetyka

Jak informuje Kommiersant 10 listopada w centrum mołdawskiej stolicy – Kiszyniowie – odbyła się akcja protestacyjna przeciwko podwyższeniu taryf na energię elektryczną, które z tym dniem weszły w życie. Udział w proteście wzięło udział ok. 1 tys. osób, które pikietowały pod budynkiem Państwowej Agencji ds. Regulowania Energetyki. Demonstranci przyszli z flagami Mołdawii oraz Unii Europejskiej skandując ,,Precz z taryfami”, ,,Zrezygnujcie”, ,,Nie odejdziemy”. Protesty mają jednak dużo głębsze podłoże.

– Nie można żądać od człowieka otrzymującego emeryturę w wysokości 1 tys. lei (ok. 50 dolarów) opłacania takich rachunków – cytuje agencja TASS wypowiedź Aleksa Kozera, jednego z liderów organizującej protest  obywatelskiej platformy Godność  i Prawda.

Jak informował Kommiersant, w Mołdawii niedawno podwyższono taryfy – na gaz o 15,7 procent oraz na energię elektryczną o 35 procent . Państwowa Agencja ds. Regulowania Energetyki dało już jasno zrozumienia, że taryfy znowu mogą być zmienione ale w kierunku wzrostu.

– W Mołdawii mniej więcej od kwietnia wzbiera niezwykle silna jak na ten kraj fala społecznego niezadowolenia – przypomina ekspert ds. Mołdawii, Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Powodem tego jest ogromna niechęć w stosunku do nominalnie proeuropejskich elit rządzących krajem, które szczególnie w ostatnim czasie jednoznacznie zaczęto postrzegać jako skorumpowane, niezainteresowane realnie integracją europejską i modernizacją kraju. Co więcej – i to było kroplą która przepełniła czarę społecznej goryczy – w społecznym odczuciu to właśnie rządząca krajem proeuropejska koalicja dokonała lub przynajmniej przyczyniła się do największej w historii kraju malwersacji finansowej, dzięki której z mołdawskiego systemu bankowego wyprowadzono pod koniec 2014 roku ok. 1 mld USD.

Dowiadujemy się, że sprawa kradzieży miliarda potwornie frustrowała statystycznie najuboższy naród Europy. Miała ona także swoje konsekwencje ekonomiczne. W ciągu kolejnych miesięcy po ujawnieniu afery finansowej kurs mołdawskiego leja wobec dolara i euro poważnie się obniżył. – Oczywiście do spadku kursu waluty narodowej przyczyniło się także kilka innych czynników, ale w odbiorze społecznym to właśnie kradzież miliarda była tym kluczowym – dodaje ekspert. – W związku z tym firmy zajmujące się dystrybucją energii elektrycznej i gazu na terenie Mołdawii zaczęły odnotowywać coraz większe straty. To zrozumiałe, bo w końcu surowiec kontraktowany jest i kupowany w dolarach, gdy tymczasem mołdawianie płacą rachunki w mołdawskich lejach.

Jak powiedział nam Kamil Całus, już w marcu 2015 roku dystrybutor energii elektrycznej w Mołdawii – Gas Natural Fenosa – złożył prośbę do regulatora o podwyżkę taryf aż o 82%. W podobnym czasie o zgodę na około 50%-ową podwyżkę Moldovagaz zaapelował do ANRE (Agencja Regulacji w Energetyce). Rząd nie chciał przystać na tak wysokie podwyżki – negocjacje trwały więc dalej. Ostatecznie 17 lipca taryfy podniesiono: o 30-37 procent dla energii elektrycznej i 15.4 za gaz. – Było to rozwiązanie kompromisowe. Mimo to nie spotkało się ono ze zrozumieniem społeczeństwa – ocenia przedstawiciel OSW.

– Z jednej strony ludzie winili rząd za to że przyczyniając się do kradzieży miliarda dorpowadzili do obniżki kursu leja i wpłynęli na wzrost cen energii. Z drugiej pojawiały się zupełnie uzasadnione zarzuty, że podwyżka cen gazu jest bezpodstawna, gdyż gazprom w ostatnim czasie radykalnie obniżył ceny gazu dla Mołdawii. Wreszcie stało się także jasne, że Mołdawski dystrybutor energii elektrycznej nie kupuje jej bezpośrednio od naddniestrzańskiej elektrowni położonej niedaleko Kuczurganu, a od pośredników bezpośrednio powiązanych z prezydentem Naddniestrza i… Vladem Plahotniuciem, najpotężniejszym mołdawskim oligarchą. To dolewało oliwy do ognia. Ze względu na narastające napięcia społeczne na początku wrześmnia zdecydowano się zawiesić podwyżki, a dystrybutorom zlecono przeprowadzenie dokładnych audytów w celu ustalenia czy podwyzki są niezbędne – opowiada ekspert.

Przypomina on, że audyty potwierdzają koniecznośc utrzymania podwyżek w wymiarze zarządzonym w lipcu przez ANRE. W zwiazku z tym od 8 listopada weszly w zycie podwyzki cen energii elektrycznej, a 15 wejdzie w zycie nowa taryfa na gaz. – Kiedy tylko ogłoszono decyzję o wprowadzeniu nowych taryf część manifestantów koczujących od września pod siedzibą rządu ruszyła pod siedzibę ANRE wzwywając do odwołania podwyżek. W sumie demonstracja nie trwała długo i nie była bardzo liczna. około 1000 osób. Demonstranci zapowiadają jednak, że jutro wrócą z kolejną pikietą – powiedział nasz rozmówca.

Trudno jednak powiedzieć co dalej. Generalnie podwyżki cen energii obiektywnie są konieczne, bo mimo spadku ceny gazu dotychczasowe, niższe taryfy generowały straty dla dystrybutorów. W przypadku energii elektrycznej pewnie udało by się ograniczyć skok cen gdyby zlikwidowano te szemrane schematy pośrednictwa ale i tak ceny musiałyby zostać podniesione. Problem teraz polega na tym, że władze nie za bardzo mają się gdzie cofać przed ewentualnymi protestami. Kolejne zawieszenie podwyżek wpłynie na dalszy wzrost zadłużenia Mołdawii wobec Gazpromu i będzie stanowiło utrudnienie w trwających właśnie rozmowach z Gazpromem o przedłużeniu kontraktu gazowego (wygasłego nota bene w 2011 i przedłużanego co rok) na kolejny rok – ocenia Całus. – W przypadku energii elekrycznej sytuacja jest jeszcze dziwniejsza – Naddniestrzańska elektrownia grozi wstrzymaniem lub ograniczeniem dostaw jeśli Mołdawia nie zacznie w końcu w pełni regulować swoich zobowiazań. Z drugiej strony, oni nie mają komu sprzedawać tej energii… więc wstrzymanie dostaw dla MD oznaczałoby konieczność wyłączenia właściwie wszstkich bloków (poza jednym). Co więcej, ze względu na fatalną sytuację budzetową Mołdawia nie jest w stanie np. dopłacać do dostaw energii dla mieszkańców. Generalnie więc wydaje się, że taryfy zostaną. Co oczywiste będzie to miało bardzo negatywny wpływ na stosunek społeczeństwa do władz. Te jednak chyba nie boją się już tak jak we wrześniu.

– Siła protestów antyrządowych słabnie, co jest wynikiem rosnącej frustracji części manifestantów. Zdają oni sobie sobie sprawę, że w zasadzie nic nie osiągnęli mimo tych wielu miesięcy protestów. Co więcej, proza życia – nadchodzi zima i coraz mniej ludzi przesiaduje w namiotach i chce protestować. Obecny układ polityczny w Mołdawii rzucił „tłumowi na żer” byłego premiera Vlada Filata. Kolejne ujawniane afery z jego udziałem i nadchodzący proces skutecznie odwracają uwagę Mołdawian od innych problemów – konstatuje przedstawiciel Ośrodka Studiów Wschodnich.