Stępiński: Ekspansja Chin w Europie z użyciem energetyki

10 lipca 2018, 07:30 Atom

Chiny chcą przyspieszyć ekspansję gospodarczą, szukając nowych możliwości inwestycyjnych. Coraz częściej celem ekonomicznej ekspansji Pekinu staje się europejski sektor energetyczny, w tym także w Polsce. Do planów Chin należy jednak podchodzić z odpowiednim dystansem – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Elektrownia jądrowa
Elektrownia jądrowa

Według wyliczeń Bloomberga w ciągu ostatnich 10 lat Chiny kupiły bądź zainwestowały w europejskie aktywa co najmniej 318 mld dolarów, czyli o 45 procent więcej niż w inwestycje w Stanach Zjednoczonych. Najwięcej Chińczycy zainwestowali w sektor chemiczny – 48,8 mld dolarów. Na drugim miejscu znalazła się energetyka tradycyjna – 25,9 mld dolarów, a na czwartym górnictwo – 23,1 mld dolarów. Natomiast na środowisko i odnawialne źródła energii przeznaczyli 8,6 mld dolarów. Łącznie od 2008 roku w sektor energetyczny Państwo Środka zainwestowało 57,6 mld dolarów, czyli ok. 18 procent tego co ogólnie wydało na Starym Kontynencie.

Jeżeli prześledzimy mapę inwestycji chińskich spółek energetycznych w Europie, możemy zobaczyć m.in., że są one właścicielami lądowych farm wiatrowych (Cuenca w Hiszpanii o mocy 28 MW – China Huadian Corp.; pakiet mniejszościowy w szkockim projekcie Baillie o mocy 66,7 MW – Ginkgo Tree Investment) bądź mniejszościowymi udziałowcami w projektach morskich farm wiatrowych (Sud i Ost na Morzu Północnym o mocy 288 MW – China Yangtze Power Co.; Butendiek o mocy 288 MW – Citic Ltd.). Ponadto chiński Titan Wind Energy Suzhou ma udziały w fabryce wież do turbin wiatrowych w Verden w Dani. Warto również odnotować, że chińskie spółki posiadają farmy solarne w Wielkiej Brytanii (w Dorset o mocy 12,8 MW oraz w Norfolk o mocy 49,9 MW – Trina Solar Ltd.). Obecność chińskiego kapitału widać także w inwestycjach węglowodorowych (China Petroleum and Chemical Corp. posiada mniejszościowe udziały w odwiertach na Morzu Północnym – np. Montrose, Arbroath, czy Buchan Alpha). Wszystko wskazuje jednak na to, że apetyt Chin jest znacznie większy.

Chiński skok na brytyjski atom?

W miniony weekend w brytyjskich mediach pojawiła się informacja o tym, że chiński rząd jest rozważany jako potencjalny nabywca wielomiliardowych udziałów w tamtejszych elektrowniach jądrowych. Według mediów na Wyspach China General Nuclear Power Group (CGN) jest zainteresowana nabyciem większości akcji w ośmiu elektrowniach jądrowych, w tym w Sizewell w Suffolk i Dungeness w Kent. Operatorem instalacji jest EDF Energy, choć w ubiegłym roku spółka Centrica wystawiła na sprzedaż 20 procent udziałów we wspomnianych elektrowniach. Według The Sunday Times CGN liczy na zakup aż 49 procent udziałów, co może sugerować, iż francuski EDF chce pozbyć się części swoich aktywów. Wskazuje na to również fakt, że sytuacja finansowa koncernu nie jest najlepsza. Warto tylko przypomnieć, że zadłużenie EDF wynosi blisko 33 mld euro (29 mld funtów). Sprzedaż udziałów w brytyjskim atomie teoretycznie mogłaby poprawić bilans finansowy spółki. Łącznie osiem elektrowni jądrowych wytwarza 8,9 GW, co odpowiada 20 procentom zużywanej przez Wielką Brytanię energii. Przypomnijmy, że w 2008 roku EDF kupił wspomniane instalacje za 12,5 mld funtów. Rok później 20 procent udziałów objęła Centrica, a ich wartość jest szacowana na poziomie ok. 1,7 mld funtów.

Stępiński: Chiny szukają atomowej bramy do Europy. Za wcześnie by przesądzać

Jak sugerują brytyjskie media, taka transakcja byłaby dla premier Theresy May istotnym problemem, która  jest zaniepokojona możliwością dostępu Chin do krytycznych projektów infrastrukturalnych. Pani premier zainicjowała również nowe procedury testów bezpieczeństwa narodowego na wypadek przejęć przez zagraniczne podmioty.

CGN staje się coraz ważniejszym graczem na brytyjskim rynku jądrowym. Nie zapominajmy, że spółka jest zaangażowana w realizowany z EDF projekt rozbudowy elektrowni jądrowej Hinkley Point, który ma zapewnić łącznie 7 procent brytyjskiego zapotrzebowania na energię. Ponadto obydwa koncerny współpracują ze sobą przy budowie nowej elektrowni Bradwell-on-Sea w Essex. Zdaniem brytyjskich gazet transakcja mogłaby przyciągnąć zainteresowanie ze strony funduszy ubezpieczeniowych i emerytalnych, ale według analityków liczba potencjalnych kontrahentów byłaby niewielka ze względu na ograniczoną żywotność reaktorów.

Chiny celują w Trójmorze?

W tym kontekście należy zaznaczyć, że Chiny oprócz rozwoju własnych mocy wytwórczych w energetyce jądrowej (do 2021 roku mają one wzrosnąć trzykrotnie do 50 GW, a do 2030 roku do 150 GW – przyp. red.) zamierzają stać się jednym z czołowych dostawców technologii jądrowych na świecie, podejmując w tym obszarze pewne działania. W lutym 2017 roku Państwo Środka dostarczyło sprzęt własnej produkcji do elektrowni jądrowych w Unii Europejskiej. Wówczas chodziło o podgrzewacze regeneracyjne niskiego ciśnienia. Miały one zostać wykorzystane w reaktorach typu CP-1 stosowanych we francuskich elektrowniach jądrowych należących do EDF. Jak zaznaczyła strona chińska, podgrzewacze zostały wykonane zgodnie z obowiązującymi w UE normami i standardami. Jak widać, nie tylko brytyjski sektor jądrowy jest przedmiotem zainteresowania spółek znad Żółtej Rzeki.

Przypomnę również, że Pekin chce rozwijać współpracę z regionem Europy Środkowo-Wschodniej oraz Bałkanów zwłaszcza w kontekście wojny celnej między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Stąd też podjęta przez Państwo Środka inicjatywa „16+1”, która staje się elementem szerszej strategii, jaką jest Nowy Jedwabny Szlak. Jako strategiczne cele współpracy strona chińska wskazała infrastrukturę, nowoczesne technologie oraz technologie ekologiczne. Chińczyków interesuje również sektor jądrowy Europy Środkowo-Wschodniej, w tym państw należących do wspomnianego Trójmorza. Co ciekawe, w miniony weekend w Sofii zakończył się szczyt ,,16+1”, podczas którego chiński premier zapewniał, że Pekin zrobi wszystko, aby wspierać wzrost gospodarczy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Miał głównie na myśli inwestycje w projekty infrastrukturalne. Nie jest wykluczone, że podczas spotkania jednym z tematów było również zaangażowanie chińskiego kapitału w budowę elektrowni jądrowych m.in. w Rumunii, Czechach czy w Polsce. W przypadku Polski Chiny są wymieniane jako potencjalny partner przy realizacji pierwszego w naszym kraju projektu jądrowego. Nadal jednak brakuje jakichkolwiek konkretów na ten temat.

Stępiński: Bliżej decyzji ws. polskiego atomu. Czy pomogą Chiny?

Chiny sięgają po elektroenergetykę

Chińskie spółki chcą sięgnąć również po udziały w operatorach przesyłu energii elektrycznej w Niemczech i Luksemburgu. Pod koniec czerwca chiński SGCC podpisał umowę na zakup 20 procent akcji niemieckiego operatora sieci przesyłowej 50Hertz. Mimo to niemiecki rząd nie chce dopuścić do finalizacji transakcji. W przypadku gdyby Chińczycy zamierzali przejąć kontrolę nad systemem przesyłowym, wówczas regulator mógłby temu zapobiec, np. poprzez odmówienie przyznania koncesji przesyłowej ich spółce, jeżeli nie spełni określonych warunków, a jej wejście na rynek zagrozi bezpieczeństwu dostaw. Nie wiadomo jednak po jaką metodę sięgnie niemiecki rząd.

Z kolei na początku lipca Reuter poinformował, że jeden z dwóch operatorów chińskich sieci przesyłowych China Southern Power Grid jest wymieniany jako jeden z potencjalnych nabywców wartych 400 mln euro udziałów w luksemburskim Encevo. Przedsiębiorstwo to poprzez spółkę zależną Creos jest operatorem tamtejszych sieci elektroenergetycznych, a ponadto jest właścicielem miejscowego producenta energii spółki Enovos. Jak zauważa agencja, pozyskanie tych aktywów stanowiłoby punkt zaczepienia w sercu Europy Zachodniej i wpisywało się w strategię przejmowania kolejnych podmiotów. Wcześniej chiński koncern był także zainteresowany nabyciem udziałów m.in. w UK Power Reserve oraz drugim co do wielkości dystrybutorze energii w Finlandii spółce Elenia Oy.

W tym kontekście należy przypomnieć, że Unia Europejska coraz mniej przychylnie patrzy na chińskie inwestycje. W ubiegłym roku w orędziu o stanie UE przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaproponował monitoring inwestycji, co dawałoby państwom członkowskim możliwość przeciwstawienia się inwestycjom z krajów trzecich (w tym z Chin – przyp. red.) w strategiczne sektory gospodarki. Owszem, chiński kapitał może być kuszący, ale jednocześnie służy budowie silnych powiązań politycznych, na których zależy Państwu Środka. Warto podkreślić, że Pekin postrzega eksport technologii jądrowych w kategoriach politycznych. Z jednej strony ma on zapewnić rozwój sojuszy politycznych, a z drugiej stanowi gwarancję długoterminowych kontraktów na budowę, obsługę, konserwację, dostarczanie paliwa, szkolenie personelu i rozwój infrastruktury przy jednoczesnym nawiązywaniu kontaktów z przedstawicielami wysokiego szczebla w rządach. Z tego właśnie powodu do inwestycji chińskich należy podchodzić z odpowiednim dystansem.

Jakóbik: Nowy Jedwabny Szlak od kuchni, czyli wojna z Orlenem