Chińczycy chcą przejąć niemieckiego operatora sieci. Rząd chce temu zapobiec

21 czerwca 2018, 14:30 Alert

Chiński operator sieci SGCC podpisał umowę na zakup 20 procent niemieckiej sieci 50Hertz, ale niemiecki rząd nadal chce temu zapobiec.

Jak powstrzymać Chiny?

Niemiecki rząd szuka sposobu na powstrzymanie chińskiego operatora sieci przed zakupem 20 procent udziałów w jego niemieckim odpowiedniku z powodu obaw o wpływ Chin na kluczowe branże. Chiński państwowy koncern SGCC chce kupić udziały w niemieckiej sieci energetycznej wysokiego napięcia 50Hertz z australijskiego funduszu infrastruktury IFM.

Niemiecki rząd martwi się planami SGCC, ponieważ sieć 50 Hertz jest uważana za infrastrukturę krytyczną. Chociaż obowiązujące prawo zezwala rządowi na blokowanie inwestycji z krajów spoza UE pod pewnymi warunkami, dotyczy to tylko zakupów 25 procent udziałów firmy lub więcej.

Minister gospodarki Peter Altmaier powiedział w zeszłym tygodniu posłom do Bundestagu, że „osobiście ma problem” z infrastrukturą krytyczną wpadającą w ręce inwestorów, których prawdziwych popleczników nie znano i gdzie nie było jasne, jakie działania podejmą w nieprzewidzianych okolicznościach. Wspomniał dokładnie o 50Hertz. Altmaier powiedział w tym tygodniu, że nie jest jasne, czy SGCC może zostać zatrzymany. – Nie wiem, czy mogę to zrobić – powiedział.

50Hertz i SGCC

50Hertz jest jednym z czterech operatorów sieci w Niemczech obok Amprion, Tennet i TransnetBW. Odgrywają kluczową rolę w niemieckiej rewolucji w dziedzinie zielonej energii i planują zainwestować miliardy euro w rozbudowę sieci energetycznej w najbliższych latach, budując linie zdolne do przenoszenia energii odnawialnej z wietrznej północy na przemysłowe południe i zachód. 50Hertz szczyci się największym doświadczeniem w zakresie integracji odnawialnych źródeł energii z siecią.

SGCC obsługuje największą na świecie sieć wysokiego napięcia i pokrywa 80 procent chińskiego rynku. Zatrudnia około 900 000 osób i ma udziały w firmach w Ameryce Południowej, Australii, Filipinach, Włoszech, Portugalii i Grecji.

Handelsblatt/Michał Perzyński