Pływająca elektrownia słoneczna. Rewolucja OZE w Chinach

23 stycznia 2018, 06:30 Alert

Druga co do wielkości gospodarka świata zużywa ogromne ilości węgla na potrzeby energetyki i hutnictwa stali – dwóch najważniejszych obecnie filarów jej rozwoju. Przez to Chiny stały się największym na świecie emitentem gazów cieplarnianych i mają najbardziej zanieczyszczone powietrze. Dlatego inwestują coraz więcej w OZE.

Farma słoneczna. Fot. Energa

Inwestycje w OZE

Zdaniem naukowców przekłada się to na zwiększenie liczby zgonów wśród ludzi o jedną trzecią, regularnie utrudnia krajowe przeloty, uniemożliwia dzieciom swobodną zabawę na świeżym powietrzu. Dekretem prezydenta Xi, który jako światły przywódca swojego narodu dba o jego zdrowie i zrównoważony rozwój, uruchomiono największy na świecie program walki z zanieczyszczeniem powietrza. W jego ramach planowane jest zastąpienie energii wytwarzanej z węgla energią pochodzącą ze źródeł odnawialnych. Do 2020 roku ma zostać wydane na ten cel 360 mld USD, co przełoży się na powstanie 13 mln nowych miejsc pracy.

Rząd w Pekinie inwestuje więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie w energię wiatrową, wodną i słoneczną. Teraz może się poszczycić największą pływającą farmą słoneczną, która znajduje się w bogatej w węgiel prowincji Anhui niedaleko miasta Huainan. W zalanym przez ulewne deszcze wyrobisku po zamkniętej kopalni powstało jezioro o głębokość od 12 do 30 stóp. „Zwodowana” na nim elektrownia fotowoltaiczna będzie produkować tyle energii, że jak informuje właściciel siłowni firma Sungrow Power Supply, wystarczy jej do zasilenia 15 000 domów.

– Chińskie inwestycje w energię słoneczną są prawdziwym darem dla świata – mówi Amit Ronen, dyrektor Solar Institute of George Washington University. Pływające panele słoneczne mają mnóstwo zalet. Woda, w której zanurzone są ogniwa, obniża ich temperaturę, co zwiększa ich wydajność nawet o 10 procent. Swobodny dostęp do wody i mniejsza ilość pyłów unoszących się nad powierzchnią paneli ułatwia utrzymanie ich w czystości, a to obniża koszty eksploatacji takiej infrastruktury. Dodatkowo zainstalowanie baterii słonecznych na zbiorniku słodkiej wody może, zdaniem specjalistów, ograniczyć jej zbędne parowanie. Podobne rozwiązania stosowano już z powodzeniem w Japonii, Izraelu i Wielkiej Brytanii, ale dotąd żadne państwo nie wydało pozwolenia na budowę „pływającej elektrowni” o tak dużej powierzchni jak ta w Chinach.

Zmiana na pozycji lidera OZE

Azjatycki kraj nieustająco stara się przesuwać granice zielonej technologii czy to wiatrowej, słonecznej, czy wodnej. Nowe rodzaje paneli opracowywane są z myślą o ekstremalnych warunkach, w jakich będą pracować. Inne będą stawiane na suchych pustyniach, a inne w wilgotnych lasach tropikalnych. – Chiny przodują pod względem poszukiwania ekologicznych rozwiązań – mówi Wu Changhua, dyrektor w Climate Group. Po tym jak Donald Trump nazwał globalne ocieplenie „drogim oszustwem” i obiecał wycofać USA z paryskiego porozumienia klimatycznego, Chiny pod wodzą prezydenta Xi Jinpinga stały się największym i najbogatszym graczem walczącym ze zmianami klimatu. Wprawdzie to amerykańscy naukowcy w latach 70. XX w. wymyślili technologię umożliwiającą produkcję energii słonecznej, ale dopóki obywatele ChRL nie rozpoczęli opracowywać nowych technologii umożliwiających niewiarygodnie szybką i niezwykle wydajną masową produkcję ogniw fotowoltaicznych, koszt wyprodukowania 1 kWh był niezwykle wysoki. Dzięki ich staraniom popyt na panele słoneczne wzrósł, a cena spadła o 80% w ciągu ostatnich dwóch lat. W Chinach produkowane są cztery z pięciu modułów słonecznych instalowanych obecnie na świecie.

Al Jazeera/Time/Smithsonianmag.com/Roma Bojanowicz