Bojanowicz: Trump i Xi na wojnie handlowej

17 sierpnia 2018, 07:30 Energetyka

Roma Bojanowicz pisze o wojnie celnej Stanów Zjednoczonych z Chinami. Czy uderzy w LNG? Kto straci więcej na eskalacji konfliktu?

fot. Flickr

Wymiana ciosów USA-Chiny

Pierwsza transza 818 grup chińskich wyrobów wartych 34 miliardy dolarów rocznie została objęta 6 lipca nową amerykańską taryfą celną. W oświadczeniu opublikowanym na stronie Biura przedstawiciela USA ds. handlu (USTR) napisano, że wprowadzenie dodatkowych opłat jest „odpowiedzią USA na nieuczciwe praktyki handlowe Chin związane z przymusowym transferem amerykańskiej technologii i wartości intelektualnej.” W czwartek 23 sierpnia służby celne Stanów Zjednoczonych nałożą 25-procentowe cło na kolejne 279 rodzajów produktów importowanych z Chińskiej Republiki Ludowej. Jak szacuje USTR, łączna roczna wartość towarów umieszczonych na nowej liście sięga 16 miliardów dolarów. Chińskie ministerstwo finansów poinformowało, że jest gotowe odpowiedzieć analogicznymi sankcjami na produkty sprowadzane ze Stanów Zjednoczonych.

Pierwotnie lista odnosząca się do drugiej transzy sankcji handlowych, które miały być nałożone na import wyrobów z Chin, obejmowała 284 pozycje. Jednak ze względu na możliwość wywołania „poważnych szkód gospodarczych” przed dwoma miesiącami z powyższego spisu wykreślono pięć rodzajów wyrobów: kwas alginowy, maszyny do obróbki drewna, kontenery, doki pływające i mikrotomy. Cła zostaną nałożone przede wszystkim na maszyny i aparaturę elektroniczną, w tym e-papierosy, których import z Chin zaspokaja aż 94 procent popytu na amerykańskim rynku, układy scalone, diody, silniki elektryczne, urządzenia pomiarowe, taśmę klejącą, konstrukcje stalowe i chińskie e-rowery, które mają 80-procentowy udział w rynku w USA.

W odpowiedzi na wprowadzenie przez Waszyngton pierwszych restrykcji handlowych, 6 lipca Pekin nałożył analogiczne taryfy na 545 produktów importowanych ze Stanów Zjednoczonych. Należą do nich między innymi takie płody rolne jak soja, sorgo, czy sok pomarańczowy, a także samochody oraz części do nich. Co ciekawe, w maju bieżącego roku chińskie ministerstwo finansów ogłosiło, że od 1 lipca miała obowiązywać obniżka ceł na sprowadzone pojazdy, która nie została jednak wprowadzona w życie. Ciąg dalszy retorsji rozpocznie się już niedługo, bo 23 sierpnia. Wtedy chińskie służby celne rozpoczną pobieranie 25-procentowego cła od kolejnych 333 produktów sprowadzanych ze Stanów Zjednoczonych. Tym razem na „czarnej liście” znalazły się między innymi olej napędowy, propan, węgiel, styren, smary, motocykle oraz odpady i złom.

RAPORT: Czy grozi nam wojna celna USA – Europa?

Uderzenie w LNG?

Może być to dopiero początek konfliktu handlowego na linii USA – Chiny. Waszyngton zapowiedział nałożenie kolejnych 25-procentowych ceł na import wart 200 miliardów dolarów. Dodatkowo prezydent amerykański Donald Trump zadeklarował, że jest gotów ustalić dodatkowe cła na wszystkie towary sprowadzane z Państwa Środka. Pekin odpowiedział na te informacje groźbą objęcia dodatkowymi opłatami w wysokości od 5 do 25 procent kolejnych towarów, tym razem na kwotę 60 miliardów dolarów. Byłby to pierwszy przypadek, w którym Pekin objąłby działaniami odwetowymi tylko część amerykańskiego importu. Nowe taryfy miałyby zacząć obowiązywać już w przyszłym miesiącu i obejmować gaz skroplony (LNG), samoloty cywilne czy drewno.

Ze względu na walkę ze skrajnie wysokim zanieczyszczeniem powietrza, zwłaszcza w dużych miastach, Chiny w 2017 roku stały się drugim po Japonii, największym importerem LNG na świecie. W ubiegłym roku około 15 procent eksportu LNG z USA trafiło do Chin. Na początku bieżącego roku Pekin zaoferował, że zwiększy zakup amerykańskich węglowodorów, co miało zmniejszyć ogromny deficyt USA w handlu. Obecnie większość eksportu gazu skroplonego ze Stanów jest zabezpieczona kontraktami długoterminowymi. Wprawdzie zapisy dotyczące umów długoterminowych mogą zostać naruszone, jednak obecne problemy bilateralne najprawdopodobniej nie będą miały większego wpływu na ten segment rynku. Nałożenie dodatkowych ceł zdecydowanie mocniej odczują stale rozwijające się rynki kasowe LNG. Na początku sierpnia S&P Platts poinformował, że chińscy odbiorcy amerykańskiego skroplonego gazu zamierzają w najbliższym czasie znacząco ograniczyć dostawy, gdyż wzrost ceł na to paliwo podniesie ceny powyżej granicy opłacalności.

Sawicki: Wojna handlowa USA-Chiny nie zaszkodzi LNG dla Polski

Jak podała Międzynarodowa Agencja Energetyczna, już w przyszłym roku Państwo Środka stanie się głównym światowym importerem gazu skroplonego. Zdaniem analityków, ze względu na swoje rosnące zapotrzebowanie na „czyste węglowodory”, Chiny będą poszukiwać kolejnych kierunków dostaw, takich jak Australia czy Katar. Dla tych dostawców możliwość zdobycia większego udziału w rosnącym chińskim rynku LNG może stać się szansą na rozwój w dalszej perspektywie. Dodatkowo może się zwiększyć podaż dostaw rosyjskich i środkowoazjatyckich. Chociaż amerykański LNG stanowi stosunkowo niewielką część chińskiego miksu gazowego, sezonowe skoki popytu w gospodarstwach domowych i przemyśle mogą zwiększyć zapotrzebowanie na krótkoterminowe zamówienia LNG, które mogą uzupełnić niedobory. Dlatego do niedawna Pekin starał się nie włączać paliw do listy produktów podlegających dodatkowym taryfom. Wdrożenie nowych taryf na LNG może wpłynąć negatywnie na pozycję Stanów Zjednoczonych na międzynarodowym rynku węglowodorów. Mimo to są analitycy, którzy uważają, że amerykański boom eksportowy na gaz jest czymś, czego nie da się już powstrzymać, niezależnie od amerykańsko – chińskiej wojny handlowej.

Trump vs. Xi

Część ekspertów zwraca uwagę na to, że obecne działania Pekinu wobec Waszyngtonu wydają się być nastawione na wywarcie maksymalnej presji politycznej na urzędującego prezydenta Donalda Trumpa. Podwyższenie ceł na produkty rolne, paliwa energetyczne, lotnictwo, drewno czy części samochodowe do 25 procent w przeważającej mierze uderzy w jego wyborców: ludzi zatrudnionych w sektorach, których produkty ze względu na podwyższenie ceł stają się coraz mniej atrakcyjne cenowo, co nieuchronnie prowadzi do problemów z ich zbytem i spadku kursu dolara. To z kolei zwiększy inflację, co spowoduje dalsze problemy gospodarcze w Stanach Zjednoczonych. I zamiast wesprzeć amerykańską gospodarkę może spowodować kryzys gospodarczy, który bez trudu może rozlać się na cały świat.

W innej sytuacji jest chiński prezydent Xi Jinping, który w marcu bieżącego roku został ponownie i właściwie bezterminowo (czyli dopóki będzie się cieszył poparciem Komunistycznej Partii Chin) wybrany na to stanowisko. Odmienna jest również sytuacja gospodarcza Państwa Środka mającego zdecydowanie większą kontrolę nad własną gospodarką niż USA. Biorąc pod uwagę dane makroekonomiczne i długofalowy rozwój ekonomiczny kraju, Chiny planują całkowicie zmienić obecny model gospodarczy oparty na inwestycjach i eksporcie na model wzrostu oparty na popycie wewnętrznym. Dlatego też Pekin stara się poradzić sobie z nadmiernym zadłużeniem i zbyt dużymi zdolnościami produkcyjnymi.

RAPORT: Tylko biznes pohamuje spór USA-Chiny