Chmiel: Czy CCS ma jakąkolwiek przyszłość?

29 marca 2019, 08:45 Energetyka

Wychwytywanie dwutlenku węgla w dalszym ciągu jest pisane tak, jakby to była interesująca technologia, która odegra znaczącą rolę w zmniejszeniu globalnego ocieplenia. Pojawiają się nowe badania lub komunikaty prasowe, a kilka stron publikuje artykuły, które brzmią tak, jakby globalne ocieplenie przez zastosowanie wychwytu CO2 zostało praktycznie rozwiązane – pisze Paweł Chmiel, współpracownik BiznesAlert.pl.

Elektrownia Kozienice. Fot. BiznesAlert

W większości przypadków wychwyt dwutlenku węgla jest listkiem figowym finansowanym z pieniędzy ze sprzedaży paliw kopalnych aby umożliwić ich dalsze wydobycie. Ciągle „pracuje się” nad nową technologią, która już „za chwilę” da drugie życie dla węgla.

Dobrym wskaźnikiem struktury powietrza jest liczba cząstek przypadająca na milion. W połowie XX wieku liczba cząstek CO2 w atmosferze była na poziomie 315 na milion. Dzisiaj jest to wartość ponad 410 cząstek na milion i ciągle wzrasta.

W metrze sześciennym powietrza jest około 0,076 grama CO2. Najmniejszą jednostką miary CO2 przydatną do dyskusji na temat wychwytywania i sekwestracji dwutlenku węgla jest tona metryczna. Aby uzyskać tonę CO2 musielibyśmy odfiltrować około 13 milionów metrów sześciennych powietrza, gdybyśmy byli skuteczni w 100% w wychwycie cząsteczek CO2 z powietrza.

Wentylator który byłby wykorzystany musiałby używać sorbenty, które absorbują CO2 z powietrza, (można to zrobić na kilka sposobów) ale prawie wszystkie technologie wymagają użycia gorącej pary z wody do oddzielenia CO2 z atmosfery. Wytworzenie pary wymaga bardzo dużo energii. Takie rozwiązanie praktycznie eliminuje zastosowanie wychwytu CO2 (koszty będą gigantyczne)

Od czasów rewolucji przemysłowej odziedziczyliśmy około 3 200 miliardów ton nadmiaru CO2 w powietrzu. Około 40 miliardów ton CO2  rocznie (wg. danych UE) jest jeszcze dodawane do atmosfery.

Gdybyśmy chcieli uzyskać tylko 10% CO2 (to co mamy w atmosferze dzisiaj) musielibyśmy przefiltrować powietrze z 25 miliardów Wielkich Kanionów.

Ale tak naprawdę jedyną maszyną, która jest wystarczająco duża i aby poradzić sobie z nadmiarem dwutlenku węgla, który wprowadziliśmy do powietrza jest cała atmosfera na Ziemi. Potrzeba około 300 lat aby trwale usunąć atom węgla z powietrza. Możemy przyspieszyć to trochę przy użyciu niektórych technik wychwytywania węgla w glebie, ale o niewielką ilość.

Wg. wstępnych szacunków każda tona CO2 (wychwyt, wysłanie i sekwestracja) kosztowałaby 120–140 USD i gdzie to jeszcze wszystko składować? Oznacza to, że wychwyt i sekwestrowanie 1 172 gigaton CO2 kosztowałoby od 140 do 164 000 000 milionów dolarów USD. Globalne PKB w 2015 r. wyniosło około 76 000 000 milionów dolarów, więc przechwycenie całego nadmiaru CO2 w powietrzu kosztowałoby około dwóch lat całkowitego tworzenia bogactwa dla całego świata.

Pomimo wielu krytycznych opinii na temat rozwoju CCS (niska efektywność, wysokie koszty) Fundusz Innowacji (UE) na lata 2020-2030 przewiduje finansowanie rozwoju tej technologii. Fundusz ma uzyskać finansowanie ze sprzedaży 450 mln pozwoleń na emisję CO2 z EU ETS. W zależności od cen CO2 może to być kwota nawet 10 mld euro. Rodzi się pytanie – czy finansowanie czegoś co ma tak bardzo małe szanse powodzenia jest zasadne? Czy na pewno powinniśmy „topić” mln a może nawet miliardy euro na technologię bez przyszłości (praw fizyki nie da się złamać)? Nie wiem kto wybierał cele oraz w jakim trybie się to odbywało ale może dobrze by było aby raz jeszcze zastanowić się nad wyborem celów finansowania z tego funduszu.

Rozwiązanie jest dużo prostsze i tańsze, zamiast wymyślać wyrafinowane technologie jak CCS, najlepiej zaprzestać wprowadzania CO2 do powietrza. Przestańmy palić paliwa kopalne tak szybko, jak to możliwe i użyjmy w zamian prostszych technologii OZE (możemy je z pieniędzy tego Funduszu jeszcze doskonalić). Niech ogromna maszyna, którą jest Matka Natura zrobi resztę. Niestety stworzyliśmy ogromny problem w ciągu 250 lat i nie rozwiążemy go tak łatwo  przez najbliższe 20 lat.