Chmiel: Zderzenie polityki energetyczno-klimatycznej Polski i Komisji

25 marca 2020, 10:30 Energetyka

Rozporządzenie UE 2018/1999 jest zderzeniem dwóch strategii planowania działań w sektorach energii i klimatu. Czy Polska zda egzamin? – pisze Piotr Chmiel, współpracownik BiznesAlert.pl.

Zintegrowane plany

Powyższe rozporządzenie zobowiązuje kraje UE do tworzenia „Zintegrowanych planów w dziedzinie energii i klimatu” (KPEiK). Polska pierwszą wersję przesłała do KE w styczniu 2019 roku. W czerwcu 2019 roku KE wniosła do niej uwagi (12 stron) i następnie strona polska przesłała drugą wersję dokumentu w grudniu 2019 roku.

Czy Polska uwzględniła uwagi?

W najważniejszych kwestiach – nie. Została przy OZE na poziomie 21 procent (ewentualny wzrost o dwa procent warunkowany dodatkowymi pieniędzmi) a KE chce min. 25 procent. Oczekiwanie KE w sprawie dokładnego przedstawienia finansowania górnictwa zostało zbyte nie prawdziwym zapisem, że informacje na ten temat są w pkt. 3.1.3. Udział węgla w miksie na 2030 rok ma być na poziomie 60 procent (co raczej nie „ucieszy” KE) a na rok 2040 w ogóle nie jest określony (tylko mglista obietnica obniżania udziału węgla). Należy jeszcze dodać, że rozporządzenie zobowiązuje państwa członkowskie do przedstawiania KE raportu z wdrażania KPEiK od 2023 roku, a następnie raportowania co dwa lata. Jak widać, nie będzie „lekko”. Co z ostatecznym kształtem dokumentu? Może zobaczymy w czerwcu 2020 roku.

W całej tej wrzawie pominięty został drugi dokument. Art. 15 zobowiązuje państwa członkowskie do przedstawienia strategii długoterminowej (miała być przesłana do KE do pierwszego stycznia 2020 roku). Strategia ta ma obejmować 30 lat w przód, a co 10 lat ma być oceniana i ewentualnie korygowana. Łatwo policzyć, że pierwsza Strategia powinna być do 2050 roku, a UE zakładała do tego czasu „neutralność klimatyczną”. I tu jest właśnie problem. Polska nie określiła nawet swojego miksu energetycznego (udział w nim węgla) do 2040 roku a cóż dopiero na 2050 rok (właściwie powinien być bez węgla). Założenie przez nasze państwo na 2050 rok „neutralności klimatycznej” pewnie „zdenerwuje” lobby górnicze (każdy głos wyborczy na wagę złota) więc lepiej temat odłożyć w czasie (jak KE się upomni to wtedy będziemy myśleć co dalej).

Na razie koronawirus i różne tam, wręcz bzdury, o wypisywaniu się z ETS-u, wpływie prezydenta na ceny benzyny czy o „węglu jako podstawie rozwoju OZE” (przepraszam, nie węgiel lecz paliwo tradycyjne) odwracają uwagę od istoty problemów.

Czy Polska ma jakąś strategię dla energetyki?

Wygląda na to, że jednak ma. Na razie jesteśmy bardzo konsekwentni w jej realizacji. Wszystko się sprowadza do jednego – odsunięcie decyzji w czasie, choćby o tydzień czy może o miesiąc. Może ci z KE zapomną, przeoczą albo nie będą się „nadmiernie czepiać”. Czy nasza „strategia” zda egzamin? Krótkookresowo pewnie tak, ale co w dalszej perspektywie? Ciekawy będzie finał zderzenia tych dwóch strategii: strategii długoterminowej wg. UE – konkretne cele do 2050 roku i naszej – nie wiadomo co i kiedy.

Chmiel: Czy można sprawiedliwie podzielić pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji?