RAPORT: Czart moskiewski robi podchody pod Mołdawię, ale ta patrzy już tylko na Zachód

4 marca 2023, 07:30 Bezpieczeństwo

Od momentu wkroczenia Rosji na Ukrainę, Europa odcina się od interesów z Rosją. Jednym z państw, które jeszcze rok temu były najmocniej uzależnione od gazu Rosjan, jest Mołdawia. To właśnie ona od miesięcy robi wszystko, aby wymiksować się z gazowego paktu z diabłem. Czart nie chce na to pozwolić i ucieka się do dywersji.

Flaga Mołdawii. Fot. Freepik
Flaga Mołdawii. Fot. Freepik

Nie tak dawno minął rok od momentu rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę. Ukraińcy robią wszystko, aby zatrzymać Władimira Putina i jego wojska, tymczasem wiele wskazuje na to, że Rosjanie mają zakusy na przewrót polityczny w kolejnym niepodległym państwie. Mowa o Mołdawii, która od kilku lat zmaga się z zagrywkami Gazpromu, niegdyś głównego dostawcy gazu do tego kraju. Dziś przychodzi jej walczyć z dywersją na ulicach własnej stolicy, czyli Kiszyniowa.

Rosja od lat jest zainteresowana tym, żeby w Kiszyniowie zasiadał rząd prorosyjski lub przynajmniej taki, który gwarantowałby, że Mołdawia nie będzie się skutecznie integrowała ze strukturami Zachodu, przede wszystkim z Unią Europejską. Jeśli chodzi o cele polityczne Rosjan, taka wola występuje – mówi Kamil Całus, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Kamil Całus tłumaczy również motywy Rosjan, którzy nie chcą prozachodniego rządu w Mołdawii, a właśnie taki został zatwierdzony przez parlament w lutym 2023 roku. Zdaniem eksperta, taka zmiana byłaby sukcesem wizerunkowym, który przydałby się Rosjanom w przypadku braku większych sukcesów w wojnie na Ukrainie. Co więcej, prorosyjska władza w Mołdawii dawałaby Rosji możliwość oddziaływania na Ukrainę od strony zachodniej. – Nie mówię tutaj o ruchach wojskowych, ale jeśli Mołdawia przeszłaby na stronę rosyjską, byłby to problem dla Ukraińców – podkreśla Całus.

Zapędy Rosji widać między innymi po aktywności organizacji prorosyjskich na ulicach Kiszyniowa, gdzie w ostatnich miesiącach regularnie odbywają się tam protesty i manifestacje organizowane przez Partię Șor. Tej przewodzi mołdawski polityk Ilan Sor, przebywający obecnie na emigracji w Izraelu, podejrzewany o współpracę z ekipą Putina. Według doniesień gazety The Washington Post, pod koniec 2022 roku Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (FSB) przekazała dziesiątki milionów dolarów od największych państwowych rosyjskich firm na rozwój sieci prorosyjskich polityków w Mołdawii i zawrócenie kraju w kierunku Moskwy.

To niejedyne niepokojące sygnały, które docierają do nas w związku z sytuacją Mołdawii i Naddniestrza, części kraju pod kontrolą Rosjan. W lutym ministerstwo spraw zagranicznych Rosji wydało oświadczenie, w którym przestrzegało Mołdawię, USA i Ukrainę przed jakąkolwiek aktywnością w Naddniestrzu. – Ostrzegamy USA, kraje członkowskie NATO i ich ukraińskich przyjaciół przed kolejnymi lekkomyślnymi krokami – czytamy. Jednak zdaniem Kamila Całusa, Mołdawia nie ma zbyt wielu instrumentów pozwalających na zmniejszanie wpływów rosyjskich w tym regionie. – Po pierwsze są to wpływy wojskowe. Znajdują się tam wojska, nieliczne, ale zawsze, oraz kadra oficerska, która jest bezpośrednio związana z tzw. armią naddniestrzańską. Rosja częściowo kontroluje tę armię, więc tutaj Mołdawia nie jest w stanie zrobić wiele. Co nie znaczy, że nie robi nic. W 2014 roku Kiszyniów wprowadził obostrzenia dotyczące rotacji wojsk rosyjskich w Naddniestrzu. Do tego momentu, Rosjanie dokonywali rotacji według własnego uznania, czyli raz na jakiś czas wysyłali tam nowych oficerów i żołnierzy. Od 2014 roku to jest utrudnione, Mołdawianie pozwalają tylko na rotację części wojsk stanowiących komponent sił pokojowych, na które zgodzili się jeszcze w 1992 roku. Jednocześnie Kiszyniów blokuje rotację tzw. Grupy Operacyjnej Wojsk Rosyjskich w Naddniestrzu, która z perspektywy Mołdawii znajduje się tam nielegalnie. Rosja nie może wymieniać żołnierzy na masową skalę, dlatego też na potrzeby uzupełniania składów szeregowych wykorzystuje się lokalną ludność z rosyjskimi paszportami po przeszkoleniu wojskowym w armii naddniestrzańskiej. To właśnie robi Mołdawia na poziomie ograniczania wpływów rosyjskich w wymiarze wojskowym, choć nie jest to bardzo znaczące – podkreśla.

– Jeśli chodzi o wpływy polityczne, tutaj niewiele można zrobić. Szczególnie, że te rosyjskie w Naddniestrzu są silnie powiązane z kwestiami ekonomicznymi. Gospodarka naddniestrzańska opiera się na darmowym gazie, który płynie z Rosji. Dopóki tak się dzieje, Mołdawia nie za bardzo może zaproponować regionowi żadnej zachęcającej go alternatywy – dodaje.

Wygląda na to, że aktywność Moskwy i ich zwolenników ma w tym momencie „tylko” destabilizować sytuację polityczną i społeczną w Mołdawii. Mimo protestów i licznych wpływów rosyjskich na terenie kraju, obecnie nie widać zagrożenia w postaci przejęcia władzy na drodze dywersji oraz jednoznacznych korzyści, które mieliby z tego wyciągnąć Rosjanie. Należy jednak pamiętać, że chaos to coś, w czym Władimir Putin i jego przyjaciele czują się najlepiej.

Opracował Jędrzej Stachura

Całus: Mołdawia nie zużywa gazu z Rosji i może prowadzić asertywną politykę wobec niej (ROZMOWA)