Czy w trzy lata można zbudować sieć ładowania w Australii?

6 czerwca 2018, 15:15 Innowacje

Dwa lata temu kierowcy samochodów elektrycznych chcący podróżować po Australii niejednokrotnie doświadczali range anxiety (emocje związane z niepewnością czy mamy wystarczającą ilość energii aby dojechać do następnego punktu ładowania). Dziś cały kraj oplata sieć punktów ładowania, a to jak mówią sami Australijczycy zmieni sposób podróżowania po kontynencie na zawsze.   

17.000 kilometrów dzięki właścicielom elektrycznych aut 

Projekt „Electric Highway” to oddolna inicjatywa grupy właścicieli elektrycznych samochodów, którzy mieli już dość czekania na wsparcie władz. Ostatnie miesiące poświęcono na zakończenie prac nad trwającym od trzech lat projektem rozwoju infrastruktury do ładowania. Za całym przedsięwzięciem stoją członkowie Tesla Owners Club of Australia (TOCA), którzy współfinansowali inwestycję wraz z Australijskim Stowarzyszeniem Pojazdów Elektrycznych (Australian Electric Vehicles Association). Celem było stworzenie sieci ładowania rozpościerającej się na 10.000 km. Dziś cała siatka obejmuje 17.000 km. Jej trzonem są trójfazowe gniazda oddalone od siebie średnio o 200 km. Najdłuższy dystans między urządzeniami to 400 km, większość zaś jest oddalona od siebie o 110 km, co pozwala na dojechanie do nich w około 30 – 45 minut. 

Teraz czas na władze 

Richard McNeall członek TOCA i koordynator Round Australia Project powiedział w wywiadzie dla Renew Economy, że projekt ten pokazuje, że Australijczycy mogą dokonywać ważnych zmian nie czekając na działania rządu. – Staramy się wykazać, że siła ludzi kryje się w ich chęci podróżowania elektrycznymi samochodami, miejmy nadzieję, że rządy podążą tą samą ścieżką – powiedział. Dodał także, że tylko rząd Queensland jak dotąd wsparł rozwój infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych. Dzięki temu powstała mająca ponad 1700 km trasa łącząca Cairns z Coolangatta przyjazna pojazdom elektrycznym. 

Trzeba dziś budować infrastrukturę dla pojazdów przyszłości 

Sieć zbudowana przez TOCA w ciągu najbliższych 12 miesięcy będzie bezpłatna. Po tym czasie opłata będzie wynosiła 45$ za samochód. Rozwój elektromobilności w Australii ostatnio nieco wyhamował, ale kraj ma ambicje w tym obszarze. Plany zakładają, że w latach 2025 – 2030 nawet 15% całej floty stanowić będą samochody elektryczne. Zatem nie ma czasu na przesuwanie decyzji jak mówią eksperci. Wysiłek mający na celu przeobrażenie transportu powinien odbywać się przy udziale zarówno przemysłu, sektora energetycznego jak i motoryzacyjnego. Konieczne jest zatem zdaniem ekspertów subsydiowanie na wczesnym etapie rozwoju rynku, ale nie powinno być dostępne tylko dla branży motoryzacyjnej. Zachęty powinny obejmować parkingi, ulgi podatkowe, redukowanie opłat rejestracyjnych. 

Zmniejszając ślad węglowy 

Australia jednocześnie wspiera rozwój OZE, co w połączeniu z pojazdami elektrycznymi (które być może będą też produkowane lokalnie, w dawnych fabrykach Holdena) i recyklingiem baterii daje pełen obraz nowej mobilności. Jednocześnie miasta są coraz bardziej zainteresowane rozwijaniem niskoemisyjnego transportu publicznego oraz promują systemy współdzielonych wypożyczalni miejskich rowerów.