Efekt motyla i niewidzialna ręka. LNG w Polsce i Europie 2017 (RELACJA)

29 maja 2017, 11:49 Energetyka

W Warszawie trwa VI edycja konferencji LNG w Polsce i Europie 2017, której strategicznym patronem jest BiznesAlert.pl. Była to okazja do ciekawych wystąpień przedstawicieli rządu oraz branży w Polsce. W wystąpieniach zgodne było przekonanie o tym, że LNG niesie istotną zmianę na rynku, ale to politycy musieli ją zainicjować.

Wiceprezes PGNiG ds. handlowych Maciej Woźniak opisał w jaki sposób katastrofa jądrowa w Japonii zwiększyła popyt na LNG i podniosła cenę w porównaniu z ofertą gazociągową. – W zeszłym roku ten trend się zmienił, a różnica między tymi cenami się zmniejsza, a my zaczynamy działać przez nasze biuro w Londynie – powiedział.

– Ten rynek jest ciągle wbrew pozorom dość płytki, narażony na trendy sezonowe. Na ceny LNG wpływa na przykład to jak deszczowa jest wiosna w Brazylii, przez co zmniejsza lub zwiększa się popyt na gaz przez zmiany w wytwarzaniu energii wodnej – wskazał Woźniak.

Woźniak: LNG nadal niestabilne, ale coraz tańsze. „Bez przerażającej presji konkurencji z Rosji”

Powiedział, że symbolem zmian na rynku jest dostawa fizyczna LNG z USA do Kuwejtu, co było nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. – Podaż ma przewyższyć popyt o około 20 procent – przyznał gość konferencji. Przewiduje on dalszy wzrost wolumenu dostaw LNG do Polski poza kontraktami długoterminowymi ze względu na rosnącą nadwyżkę na rynku europejskim.

– Rynki regionalne będą zmieniać się w coraz większym stopniu w globalne – przekonywał dr Marcin Sienkiewicz, prezes Dolnośląskiego Instytutu Studiów Energetycznych. Jego zdaniem rozwój infrastruktury LNG warunkuje rozwój rynku. Przypomniał, że nie byłoby to możliwe bez wsparcia politycznego. Wskazał analogię do belgijskiego terminalu LNG. Decyzja o budowie terminalu była polityczna. Chodziło o bezpieczeństwo energetyczne królestwa Belgii – powiedział.

To przesłanie było widoczne w każdym z wystąpień polskich gości konferencji. Ich zdaniem rozwój LNG implikuje zwiększenie płynności na rynku, ale to od decyzji polityków zależy, czy w ogóle ruszy.

Europa nie musi sprowadzać gazu z Rosji

Pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski zwrócił uwagę, że Niemcy nie mają terminalu LNG. – To, że mamy tak zdecydowaną politykę niemiecką w kwestii współpracy z Gazpromem wynika między innymi z tego, tak można przypuszczać, że Niemcy nie postawiły na budowę terminali odbierających skroplony gaz. W związku z tym tej możliwości na razie nie maja – ocenił gość konferencji.

Naimski przypomniał, że w Europie istnieją znaczne, wolne moce regazyfikacyjne. – To, że Europa sprowadza gaz z Rosji jest wyborem niekoniecznym – powiedział Naimski. – Odbiorcy w Europie Zachodniej mają dzięki temu możliwość różnicowania źródeł dostaw.

Naimski: LNG z USA może zablokować Gazprom w Europie

Zdaniem Naimskiego, co było zgodne z pozostałymi wystąpieniami, posiadanie infrastruktury warunkuje rozwój rynku. Także z tego powodu będzie narastać rywalizacja między dostawami z Rosji przez Morze Bałtyckie (Nord Stream 1 i postulowany Nord Stream 2) a przez Bramę Północną, czyli terminal LNG i postulowany Korytarz Norweski.

– Jesteśmy przeciwni drugiej inwestycji bałtyckiej Nord Stream 2. Tak samo zaskarżyliśmy decyzję Komisji Europejskiej o większym wykorzystaniu OPAL przez Gazprom. Tak samo budowa odnogi Nord Stream 2 w postaci EUGAL jest niezgodna z polskimi interesami – powiedział Piotr Naimski.

– Z powodu zwiększających się możliwości produkcyjnych i eksportowych w USA, LNG staje się produktem globalnie rynkowym, albo za chwilę może się takim stać – ocenił. – Gdyby takie decyzje w obszarze euroatlantyckim zapadły, to Rosja i Gazprom mogą być wykluczone, lub rażąco ograniczone w dostawach do Europy.

Jak informował BiznesAlert.pl, polityka liberalizacji eksportu LNG z USA wspierana przez administrację Donalda Trumpa może ułatwić rozwój dostaw do Europy. Warto przypomnieć, że dostawa do Polski nie jest incydentalna. Amerykańskie Cheniere Energy śle gaz także do Holandii.

Minister Naimski przypomniał jednak, że ograniczeniem jest ekonomia, bo cena LNG z USA jest indeksowana do amerykańskiego Henry Hub, a nie giełdy w Londynie. – Aby zrównać się z ceną europejską, amerykański eksporter musiałby wziąć na siebie cenę transportu. Decyzja sektora finansowego w USA o tym, że będzie opierał linie finansowania nie na benchmarku amerykańskim, ale europejskim to będzie decyzja strategiczna. Jeśli zostanie podjęta to otwiera się nowa możliwość dla Europy.

W BiznesAlert.pl pisaliśmy o tym, że Polacy co prawda chcą sprowadzać LNG z USA, ale liczą na atrakcyjną ofertę. W rozmowie z naszym portalem wiceprezes PGNiG Maciej Woźniak przyznał, że dostawy spotowe są takie, bo mogą konkurować nie tylko z ofertą rosyjską, ale także z giełdy niemieckiej.

Minister Naimski przypomniał na konferencji, że USA mają możliwość eksportu do 180 mld m3 rocznie. Jeżeli zestawić to z mocami regazyfikacyjnymi w Europie i ułatwieniami administracyjnymi w eksporcie z USA, to decyzja ma zależeć „tyleż od samego rynku, co od polityków”. Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej skomentował temat ceny dostaw gazu skroplonego z USA do Polski. Odmówił komentarza na temat liczb, ale przyznał, że cena może być niższa od oferty rosyjskiej.

– Rząd amerykański w postaci niewidzialnej ręki tym trochę steruje – przyznał enigmatycznie.

Przedstawiciel ministerstwa energii opisał w jaki sposób zmiany regulacji wywalczone przez Polaków ułatwiają rozwój sektora LNG w Polsce oraz regionie. Niestety Polacy napotkali na opór w Komisji Europejskiej.

– Jesteśmy w skomplikowanych rozmowach o socjalizacji kosztów gazoportu z Komisją Europejską. Komisja przedstawiła kompromisową ugodę z Gazpromem w toku śledztwa antymonopolowego. W sytuacji kiedy dajemy kolejne ustępstwa w tych rozmowach, Komisja wychodzi z coraz to nowymi żądaniami. My stajemy się coraz bardziej niechętni do dalszych ustępstw, ale chcemy socjalizacji, lecz nie możemy podać konkretnego terminu wprowadzenia tego systemu przez przedłużające się dyskusje w Komisji – przyznał Paweł Pikus, wicedyrektor w departamencie ropy i gazu w ministerstwie energii.

Socjalizacja to rozłożenie kosztów utrzymania terminala na wszystkich użytkowników sieci przesyłowej w postaci dodatkowej opłaty. Pozwala to zwiększyć rentowność terminalu, ale podnosi koszty korzystania z jego usług. Tego typu rozwiązanie zostało wprowadzone np. w Grecji.

Czy LNG wybuchnie?

Ciekawym aspektem było dementi pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego na temat spekulacji na temat możliwości wybuchu transportu LNG w gazoporcie w Świnoujściu. – Gaz w zetknięciu z powietrzem wybucha. LNG nie. Odbywały się prezentacje podczas których w szklance wody gaszono papierosy – powiedział.

Potwierdza to doniesienia BiznesAlert.pl. Wszelkie spekulacje jakoby wybuch gazowca mógł mieć siłę rażenia bomby jądrowej są nieprawdziwe. Eksperci pracujący na terminalu LNG w Świnoujściu przypominają, że rozszczelnienie gazowca może się skończyć zamrożeniem okolic wycieku i, co za tym idzie, tymczasowym zatrzymaniem pracy terminalu. Możliwe są zatem szkody środowiskowe na małą skalę i duże straty ekonomiczne związane z przerwą pracy. Nie ma natomiast zagrożenia wybuchem podobnym do jądrowego.

Efekt motyla

Polacy liczą na to, że równorzędny element Bramy Północnej, którym oprócz postulowanego Korytarza Norweskiego jest terminal LNG w Świnoujściu, wywoła efekt motyla na rynku gazu w Europie Środkowo-Wschodniej. Zwiastunem zmian mają być dostawy LNG z USA. Pierwsza dostawa spotowa ma dotrzeć do Świnoujścia 7 czerwca, o czym informowaliśmy. Następną dostawę na spocie PGNiG zakontraktowało na lipiec. Na pytanie dziennikarza Gazety Wyborczej o to, czy może zaprzeczyć, że jest to dostawa z Norwegii, wiceprezes Woźniak odparł, że może. Czy do Polski popłyną kolejne ładunki z USA? Czy pomoże niewidzialna ręka o której wspomniał minister Naimski? Pewne jest, że tematu nie będzie można oddzielić od polityki. To aktywna polityka energetyczna państwa animuje dywersyfikację.