Eksperci: Nord Stream 2 i Turkish Stream to ostatnia próba obrony status quo

15 marca 2017, 17:00 Energetyka

– Pomimo wstępnego porozumienia między Komisją Europejską a Gazpromem w sprawie liberalizacji rynku gazu w Europie Środkowej i Wschodniej, wciąż jest zbyt wcześnie, aby można było ogłosić kres dominacji rosyjskiego giganta energetycznego w regionie – piszą Martin Vladimirov oraz Sijbren de Jong w komentarzu dla Atlantic Council.

Rury Nord Stream. fot. Gazprom
Rury Nord Stream. fot. Gazprom

W stanowisku Gazprom zobowiązuje się do usunięcia klauzul w kontraktach długoterminowych zakazujących re-eksportu importu nadwyżek gazu, renegocjacji ceny dostaw odzwierciedlających ceny jakie są Europie Zachodniej, a także umożliwienia przesyłu gazu poprzez wirtualny rewers na gazociągach, których przesył gazu zdominowany jest przez Gazprom.

Jednak zachowanie Gazpromu będzie zależeć od woli politycznej jego klientów, którzy ocenią rzekome wycofanie się z dotychczasowych praktyk w regionie pod wpływem większej konkurencji, płynności, źródeł zaopatrzenia.

Przewidując przyszłą konkurencję, zmiany dynamiki na rynku w Europie, brak sukcesu Gazpromu w Chinach, ograniczenie znaczenia długoterminowych kontraktów, Rosjanie w odpowiedzi chcą podwoić przesyłu gazu do Europy poprzez wybudowanie Nord Stream 2 oraz Turkish Stream. Ma to zapewnić Rosjanom udział w tym rynku. W ten sposób rosyjski gigant chce wyeliminować potrzebę tranzytu gazu przez Ukrainę, a tym samym usunąć ryzyko tranzytowe związane ze sporami politycznymi między Rosją i Ukrainą.

Długoterminowa strategia Gazpromu

Przez budowę Nord Stream 2 Gazprom zamierza skonsolidować udział w rynku w Europie w obliczu konkurencji ze strony LNG i kurczącego się popytu w UE napędzanym przez poprawę efektywności energetycznej i odnawialne źródła energii. Gazprom będzie próbował zatrzymać klientów w Niemczech, Włoszech, Francji i Europy Środkowej na podstawie innych umów długoterminowych, które nie będą jednak już indeksowane do cen ropy, ale wolumen sprzedawanego gazu byłyby potencjalnie wyższy. To zgrabny sposób, aby zrekompensować utratę przychodów.

Dostawy do Turcji rzeczywiście mają sens komercyjny, jeśli jednak mowa jest tylko o jednej nitce Turskish Stream. Ale nasuwa się pytanie, dlaczego Gazprom nie zrobił tego wcześniej, a kładł nacisk na budowę South Streamu? Moskwa wiedziała, że Bruksela będzie egzekwować wobec tego projektu prawo europejskie. Dlaczego zatem chciał go realizować?

Jedną z odpowiedzi może być teza, która zakłada, że Gazprom nigdy nie zamierzał budować South Stream, a celem było zniechęcenie krajów Europy Południowo – Wschodniej od Południowego Korytarza Gazowego. W tym sensie Gazprom odniósł pewien sukces. Większość projektów magazynowania gazu, LNG i projekty wzajemnych połączeń w regionie utknęło w martwym punkcie, a rynek pozostaje prawie całkowicie zależny od jednego dostawcy. Tylko 5 procent gazu w regionie jest przedmiotem obrotu na podstawie punktowego. Gdy stało się jasne, że UE nie pozwoli na South Stream Gazprom ponownie zwrócił się w kierunku Turcji.

Warto zauważyć, że zarówno Nord Stream 2 i Turkish Stream będą realizować firmy zbliżone do Kremla. Przepustowość tłoczni gazu Pochinki do stacji Russkaya nad Morzem Czarnym będzie wynosić po ukończeniu w 2017 roku 63 mld m3 rocznie i będzie kosztować od 4-17 mld dol. Całkowite inwestycje w rosyjskim systemie krajowym gazociągowym po powstaniu Nord Stream 2 oraz Turkish Stream szacowane są na 70 mld dol. Wydatki te mogą być uzasadnione tylko w sytuacji, kiedy Gazprom zrealizuje oba projekty.

Gazprom chce za pomocą Nord Stream 2 i Turkish Stream wzmocnić swoją pozycję na kluczowym rynku. Plan eksportu rosyjskiego gazu do Chin wydają się obecnie marzeniem, mimo że podpisano umowę. Miała ona jednak tylko polityczny wymiar. Chiny nie podejmą zaś żadnych terminów, póki Rosja nie zejdzie z wysokich ich zdaniem cen gazu do poziomu niżej niż cena eksportowa. Chiny mają wiele alternatyw. Do 2020 roku chce kupić 65 mld m3 gazu z Turkmenistanu, stawiają także na LNG

Próba obrony dotychczasowej pozycji

Obecnie 92 procent kontraktów gazowych w Europie Zachodniej oparte jest na cenach spotowych w europejskich hubach, a w Europie Środkowej jest to 50 proc. Gazprom zdaje sobie sprawę, że nie może już utrzymać starych umów, opartych na dotychczasowych cenach. Aby przetrwać, musi dostosować się do przepisów unijnych i wymogów na rynku. W tym kontekście, Nord Stream 2 i Turkish Stream powinny być zatem postrzegane jako ostatnia próba ocalenia scentralizowanej polityką energetycznej i zachowania udziałów. Jest to także przygotowanie do brutalnej walki o kurczącą się liczbę konsumentów, którzy teraz mają więcej opcji w postaci nowych dostawców wchodzących na rynek.

Wysiłki Komisji Europejskiej na rzecz integracji rynku wewnętrznego UE oraz dywersyfikacji dostaw zaczęły przynosić efekt. Jednak zagrożenia stojące przed nami nie pozwalają spać spokojnie. Gazprom będzie próbować zapobiec tej liberalizacji.