WN: Koniec przywileju dla aut elektrycznych

4 marca 2019, 19:00 Innowacje

Mieszkańcy Oslo od poniedziałku zapłacą za parkowanie podczas ładowania swoich aut elektrycznych. Chociaż miejska sieć będzie mogła wkrótce obsługiwać jednocześnie 2 tys. e-samochodów, to i tak coraz trudniej znaleźć wolne miejsca przy miejskich “słupkach”. To także lekcja dla polskich samorządów – piszą Agata Rzędowska i Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapiecie.pl.

Znowu ładujemy. Fot.: BiznesAlert.pl
Fot.: BiznesAlert.pl

Licząca ponad 600 tys. mieszkańców stolica Norwegii już dziś udostępnia swoim mieszkańcom możliwość jednoczesnego ładowania ponad 1,3 tys. samochodów elektrycznych. Wkrótce miejsc będzie 2 tysiące i ładowanie wciąż pozostanie darmowe, ale właściciele „elektryków” od 4 marca będą musieli płacić za samo zajmowanie miejsca przy “słupku” – poinformowały władze miasta.

Po ulicach Oslo jeździ już ponad 38 tys. samochodów na baterie i hybryd ładowanych z sieci. To 12 proc. wszystkich pojazdów w aglomeracji. Wiele z nich musi korzystać z miejskich ładowarek, bo ich właściciele mieszkają w budynkach wielorodzinnych. Tymczasem zdarza się, że pobliskie słupki służą sąsiadom jako dobry punkt parkowania, bez względu na to czy auto wciąż się ładuje, czy nie.

Nieduże opłaty (10 koron, czyli ok, 4,20 zł/godz. w dzień i połowa tej stawki w nocy) mają zwiększyć rotację przy ładowarkach i umożliwić większej liczbie mieszkańców bezproblemowe znalezienie wolnego miejsca. Bezpłatne dla “elektryków” i aut wodorowych wciąż pozostaną wszystkie inne miejsca parkingowe na ulicach.

Jak jest w Polsce?

W Polsce operatorzy ładowarek starają się ograniczać ten problem zakazem parkowania przy ładowarce, “z wyłączeniem samochodów elektrycznych (i hybryd plug-in) na czas ładowania baterii”. W praktyce w wielu modelach trudno z zewnątrz zweryfikować, czy auto jest już naładowane, czy nie. Z pewnością z czasem i polskim kierowcom przyjdzie więc płacić za postój przy miejskich ładowarkach, nawet gdy samo ładowanie wciąż będzie darmowe.

Do tego jednak jeszcze daleka droga. W całej Polsce mamy 10 razy mniej zarejestrowanych samochodów elektrycznych niż w samym Oslo, a polskie miasta udostępniają swoim mieszkańcom pojedyncze “słupki” do ładowania elektryków. Na razie z resztą głównie szybkie i półdzybkie, czyli służące do ładowania auta przez godzinę, dużą mocą, a nie kilka godzin z mocą zwykłego gniazdka, czego dziś najbardziej brakuje mieszkańcom centrów miast i dzielnic z zabudową wielorodzinną.

30 lat zachęt do zakupu aut elektrycznych

Jednak pierwsze zachęty dla samochodów elektrycznych zaczęły obowiązywać w Polsce rok temu. Natomiast Norwegowie zaczęli je wprowadzać… niemal 30 lat temu i dziś systematycznie już z nich rezygnują. Norwegia stała się w tym czasie najbardziej dojrzałym rynkiem aut elektrycznych na świecie. Niemal co drugi sprzedawany tam w 2019 roku nowy samochód jest napędzany prądem, a do 2025 roku e-auta mają stanowić już 100 proc. sprzedaży.

Jak wyglądały zachęty w Norwegii? Jakie zachęty jeszcze wprowadzi? Które kraje już ogłosiły plany zakazu rejestracji samochodów spalinowych? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl