Energetyka jądrowa krąży nad kampanią wyborczą w Niemczech

21 września 2021, 15:00 Alert

W niemieckiej polityce energetycznej, ale także aktualnej kampanii wyborczej, temat reaktywacji elektrowni jądrowych lub jakiejkolwiek możliwości przedłużenia ich funkcjonowania, są tematem tabu. Ale właśnie tabu mają to do siebie, że nawet bez słów stają się często głównym tematem sporu.

Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay
Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay

Wysokie ceny gazu i znacznie mniejsze ilości prądu z OZE prowadzą w ostatnich miesiącach do niesłychanego comeback węgla w Niemczech. W pierwszym półroczu węgiel prześcignął OZE i stał się najważniejszym źródłem energii elektrycznej. Można powiedzieć, że Energiewende w tym momencie zbankrutowała, bo miała uratować świat w obliczu globalnego ocieplenia, a prowadzi właśnie to niespotykanie wysokich emisji CO2 w Niemczech, których od lat nie znano. Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) pyta czy

– zdjęcia ze zdewastowanej doliny Ahr mogły nasunąć pytanie, czy redukcja energii węglowej przy kilku dodatkowych latach energii jądrowej nie byłaby ostatecznie mądrzejszą decyzją. –

Kandydat Chadecji Armin Laschet w ostatnich dniach półgębkiem wspomniał, że równoczesne odchodzenie z atomu i węgla było błędem. Nie odważył się jednak na otwartą krytykę decyzji Merkel o odejściu z atomu Niemiec z 2011 roku.

FAZ uważa, że nie ma szans na powrót do atomu w Niemczech, ale w obliczu obecnej sytuacji i kampanii wyborczej Zieloni mogą zostać obarczeni polityczną odpowiedzialnością za konsekwencje decyzji z 2011 roku.

– Gdyby Zieloni tak uporczywie nie tworzyli antynuklearnego nacisku społecznego, można by ograniczyć elektrownie węglowe w znacznie większym stopniu niż ma to miejsce obecnie. – uważa FAZ.

Aleksandra Fedorska

Niemiecka strategia wodorowa może ulec zmianie po wyborach