Czy energetyka zejdzie do podziemia w obawie przed protestami? Może być cztery, pięć razy drożej

20 marca 2021, 10:30 Alert

Opór społeczny przeciwko budowie nowych linii energetycznych w Niemczech zmusza operatorów do zejścia pod ziemie. Nowe połączenia mają być podziemne i nawet cztery-pięć razy droższe, ale bez nich nie uda się zintegrować Odnawialnych Źródeł Energii. Te same wyzwania mogą czekać kiedyś Polskę.

Linia elektroenergetyczna. fot. pixabay.com
Linia elektroenergetyczna. fot. pixabay.com

Niemcy rezygnują z węgla i atomu, inwestując coraz więcej w Odnawialne Źródła Energii znajdujące się głównie na północy kraju. Z tego względu niezbędna jest rozbudowa sieci przesyłowych pozwalających na przesył energii na południe i temu mają służyć kolejne projekty operatorów sieci przesyłowej, których jest w tym kraju czterech.

Jeden z nich to 50Hertz planujący SuedOstLink we współpracy z innym operatorem, Tennet. To połączenie ma łączyć Saksonię-Anhalt z Bawarią. Jednakże nie będzie konwencjonalnym kablem wysokiego napięcia HVDC, ale zostanie wkopane pod ziemię, by nie kłuło w oczy obywateli niemieckich coraz bardziej niechętnych ingerencji w przyrodę towarzyszącej budowie połączeń konwencjonalnych. Potrzebują one do pracy pasa ziemi dookoła gwarantującego bezpieczeństwo i są widoczne z daleka.

– Jesteśmy na etapie uzyskiwania pozwoleń. Konsultacje społeczne są utrudnione przez koronawirusa. Zakończyliśmy przetarg na dostawę kabli. Trwa przetarg na stację przekształtnikową – wyliczał prezes 50Hertz Stefan Kapferer w rozmowie online z dziennikarzami przy okazji Berlin Energy Transition Dialogue 2021, dorocznej konferencji energetycznej współorganizowanej przez ministerstwo spraw zagranicznych Niemiec. – Wierzę, że akceptacja społeczna będzie rosła. Wciąż są ludzie, którzy denerwują się widząc połączenia elektroenergetyczne i obawiają się na przykład, że będzie im się grzał grunt. Jednak połączenia podziemne nie są zauważalne na żadnym etapie z punktu widzenia gospodarstw znajdujących się dwa czy trzy kilometry dalej.

– Trzeba sobie jednak szczerze powiedzieć, że wprowadzanie połączeń elektroenergetycznych pod ziemię podnosi koszt inwestycji cztery czy pięć razy w porównaniu z kablami nadziemnymi. To bardzo drogi sposób na rozwój infrastruktury – skwitował Kapferer.

Póki co wszystkie połączenia elektroenergetyczne w Polsce powstają nad ziemią. Ewentualne wyższe koszty infrastruktury zostałyby przeniesione na odbiorców energii elektrycznej w taryfie, która podniosłaby ceny energii.

Wojciech Jakóbik

Fedorska: Geisterstrom, czyli jak Niemcy stracili 1,3 mld euro