Lipka: Sześć uwag do lobbystów OZE

18 stycznia 2019, 07:30 Atom

Czytając publikacje Panów Grzegorza Wiśniewskiego i Tomasza Kowalaka („Niewygodna prawda o atomie„) rzuca się w oczy powtarzanie tych samych dawno wysłużonych argumentów za tym, by rozwijać wyłącznie jeden rodzaj energetyki – OZE, zamiast iść wielotorowo. Bezmyślnie naśladując niemiecką Energiewende, mimo wszystkich problemów jakie ten projekt przeżywa dziś w samych Niemczech. Poglądy takie, gdyby zyskały akceptację wśród decydentów byłyby niezwykle niebezpieczne z punktu widzenia Polskiej Racji Stanu i naszej suwerenności, spychając nasz kraj do roli importera energii elektrycznej na wielką skalę, a także masowego importera urządzeń OZE głównie z Niemiec – pisze Jerzy Lipka, przewodniczący Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej.

Turbiny wiatrowe w Austrii

Po pierwsze, Panowie zapominają, że to nie zwolennicy energetyki jądrowej rozpoczęli wojnę z OZE ale odwrotnie, branżowi lobbyści energetyki wiatrowej robili i robią od dawna wszystko by utrącić energetykę jądrową i wyeliminować ją z mixu. Świadczą o tym liczne opinie przesyłane przez instytucje związane z branżą OZE w ramach konsultacji nad projektem ministerialnym rozwoju energetyki do 2040 roku. Autorzy tych publikacji (np. Forum Energii) uważają energetykę jądrową słusznie czy nie, ale za konkurencję. W każdej wojnie są ataki i kontrataki! Racjonalne natomiast byłoby rozwijać w Polsce obie dziedziny, bo siłą energetyki jest jej zróżnicowanie nie zaś monolit. Agresywny lobbing niestety temu przeszkadza.

Po drugie. autorzy zapominają kompletnie o tym, że właśnie Niemcy będąc przykładem kraju który od atomu odchodzi mają najwyższe ceny energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych w Europie. Ceny dla przemysłu mają sztucznie dotowane przez państwo tylko dlatego niższe. Ale to kosztem konsumentów indywidualnych.

Po trzecie, Niemcy zamykając elektrownie jądrowe MUSIELI nie tylko sprowadzić ogromne ilości gazu ziemnego w celu wsparcia OZE, właśnie z Rosji, uzależniając się, ale i dobudować 8 elektrowni na węgiel brunatny wraz z nowymi odkrywkami, czyli zrobić dokładnie to, czego my chcemy uniknąć! Niemcy to kraj, który w przeciwieństwie do Francji nie wypełnia swoich zobowiązań ograniczenia emisji, co zresztą już oficjalnie stwierdzili.

Co do cen energii i emisji należy też pamiętać, że dziś Niemcy jednak eksploatują energetykę jądrową, 13% energii w ich mixie stąd pochodzi, a jest to najtańsza energia w tym kraju, produkowana bez-emisyjnie. Po wyłączeniu wszystkich elektrowni jądrowych w 2022 roku, i ceny pójdą w górę i emisja się zwiększy, bo te 13% trzeba będzie czymś zastąpić, a w okresie ciszy wiatrowej będą to w najlepszym razie emisyjne elektrownie gazowe, jeżeli nie wręcz te na węgiel brunatny!

Po czwarte, osławione magazyny energii o których się mówi od zgoła 50 lat musiałyby być zbudowane bez używania rzadkich metali aby były naprawdę opłacalne. Te rzadkie pierwiastki bowiem w razie masowego rozprzestrzenienia się tego typu urządzeń, szybko się skończą na ziemi. Cena takich magazynów energii nie będzie niska i magazynowanie energii nie będzie opłacalne. 

Po piąte, wyższe koszty inwestycyjne energetyki jądrowej lll generacji wynikają przede wszystkim z wyśrubowanych wymagań bezpieczeństwa, jakich nie mają inne rodzaje przemysłu, choć np. atak terrorystyczny czy katastrofa w zakładach chemicznych miałyby tragiczne konsekwencje – przykład Indie w 1984 roku gdzie w wyniku takiego zdarzenia zmarło 20 tysięcy osób. Energetykę jądrową traktuje się wybiórczo. EJ zainwestowała w bezpieczeństwo inne branże tego nie zrobiły.

Drugim powodem problemów zwłaszcza w Europie jest luka pokoleniowa wykształconych kadr, bo przez kilkadziesiąt lat w większości krajów nie budowało się elektrowni jądrowych. Jaskrawym przykładem W. Brytania. Negocjowała ona zresztą kontrakt na Hinkley Point z nożem na gardle, będąc zagrożona brakiem energii na rynku. To efekt braku długofalowego planowania w energetyce.

Jeśli w energetyce byłoby takie długofalowe planowanie i konsekwentna realizacja, to dużo mniej do powiedzenia miałyby branżowe lobbystyczne grupy interesu, ale za to byłby czas wykształcić kadry dla rozwijanych form energetyki, w tym energetyki jądrowej. Jednym słowem zdrowy rozsądek zamiast dogmatów i ideologii. Młodzi ludzie kształcąc się w danym kierunku muszą mieć perspektywę zatrudnienia, a to daje właśnie planowanie w energetyce, czego namiastką obecny projekt programu opracowany w ME. W przeciwnym razie wykształcone kadry wyjadą za granicę, jak się stało po likwidacji i zniszczeniu EJ Żarnowiec.

Po szóste, gaz nie jest bezemisyjny, w porównaniu z elektrownią węglową tej samej mocy emituje połowę CO2 no i emituje NOx. Polska gazu nie ma i sprowadza go po cenach najwyższych w Europie. Biorąc pod uwagę efektywność energetyczna wiatru i słońca (wiatr na ladzie 20-25%, słońce 10-12%) 3/4 energii w układzie gaz-słońce-wiatr w ciągu roku i tak musi pochodzić ze spalenia gazu nie z OZE. Energetyka gazowa mimo stosunkowo niskich kosztów inwestycyjnych produkuje energię po cenach bardzo wysokich zależnych aż w 80% od cen surowca. W przypadku EJ cena uranu to zaledwie poniżej 10% całego kosztu energii. To istotna różnica. Elektrownie jądrowe dają stabilność cenową nieosiągalną dla węgla czy gazu. A to umożliwia z kolei długofalowe planowanie w innych branżach przemysłu, szczególnie tego energochłonnego.

Energetyka wiatrowa i słoneczna jest jak człowiek pozbawiony władzy w nogach lub rękach, może egzystować, ale wymaga wsparcia i pomocy ze strony innych ludzi, zdrowych. Działania lobbystów OZE przeciw energetyce konwencjonalnej przypominają logiką działania inwalidy, który za wszelką ceną chciałby się pozbyć swoich opiekunów dzięki którym egzystuje, nie myśląc co będzie dalej z nim samym.