EurActiv.pl: Pierwsze europejskie państwo zacznie naloty na Syrię

17 września 2015, 11:12 Alert

(EurActiv.pl)

Dassault Rafale. Fot. Wikimedia Commons
Dassault Rafale. Fot. Wikimedia Commons

Pierwszy członek UE dołączy do koalicji krajów robiących naloty na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii. Będzie to Francja.

Wojna z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku jest toczona głównie przez lokalne siły – Syryjczyków i Irakijczyków, wspieranych także przez siły zbrojne Kurdów oraz Turcję. Inne państwa były niechętne, by wysłać tam swoje wojska, zwłaszcza po doświadczeniach niektórych z nich w Afganistanie i okupacji Iraku.

Wrodzona siła

Część z nich zdecydowało się jednak wesprzeć walkę z IS w inny sposób. Stany Zjednoczone rozpoczęły kampanię nalotów na pozycje IS pod nazwą „Inherent Resolve” (dosł. „Wrodzona siła”).

Dołączyły do niej inne państwa, zarówno z regionu, jak i spoza niego. Do nalotów na siły IS w Iraku, rząd którego oficjalnie poprosił o wsparcie, dołączyły Australia, Dania, Francja, Holandia, Jordan, Kanada i Wlk. Brytania. Jednak w działania bojowe na terenie Syrii, gdzie oficjalnie u władzy wciąż pozostaje Baszar Al-Asad, dotychczas nie chciało się włączyć żadne unijne państwo z obawy o nieumyślne wsparcie niepopieranego przez nie reżimu. Latały tam, prócz USA: Arabia Saudyjska, Australia, Bahrajn, Jordan, Kanada, Turcja oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Francja wlatuje do Syrii

Wczoraj (16 września) to się jednak zmieniło. Minister obrony Francji Jean-Yves Le Drian poinformował, że Francja „w ciągu najbliższych tygodni” zacznie prowadzić także naloty bombowe na pozycje Islamistów w Syrii (do tej pory prowadzili jedynie loty zwiadowcze). Mają być one prowadzone niezależnie od działań amerykańskich.

Oświadczenie Le Drian już w poniedziałek (14 września) zapowiadał prezydent Francji François Hollande. Powiedział on wtedy, że rozpoczęcie takich nalotów będzie niezbędne do powstrzymania IS, choć prezydent nie podał, kiedy miałyby się one rozpocząć.

Prezydent tłumaczył konieczność rozpoczęcia ataków zagrożeniem ze strony IS dla francuskich interesów „wewnątrz kraju i zagranicą”. Kategorycznie wykluczył jednocześnie jakąkolwiek operację naziemną.

Powodem do aktywniejszego niż dotychczas włączenia się Francji w bliskowschodnią wojnę ma być, według Le Driana, ofensywa bojowników IS w okolicach Aleppo. Grozi ona nie tylko przełamaniem oporu sił syryjskich w tamtym rejonie, ale także potencjalnie może otworzyć IS drogę do Libanu.

Miliardy dolarów kosztów

Zgodnie z danymi Departamentu Obrony USA (dostępnymi w jęz. angielskim TUTAJ) do 15 września włącznie siły koalicji dokonały ponad 6,8 tys. nalotów w ramach „Inherent Resolve” – 4,3 tys. w Iraku oraz 2,5 tys. w Syrii. Do 7 sierpnia koalicja zniszczyła ponad 10,5 tys. celów w obu państwach. Jej koszt od sierpnia 2014 r. wynosi 3,7 mld dolarów (średnio 10 mln dolarów dziennie).

Konflikt w Syrii jest jedną z głównych przyczyn fali uchodźców przybywających na niespotykaną do tej pory skalę do Europy. Rozstrzygnięcie go mogłoby pomóc zmniejszyć liczbę uciekinierów, z którą muszą się zmagać unijne państwa.