Jakóbik: Czy Zandberg faktycznie zaorał expose? (FELIETON)

20 listopada 2019, 08:00 Atom

Adrian Zandberg to zdolny lider Lewicy, czego dowiódł ciekawym „kontr-expose” po wystąpieniu premiera Mateusza Morawieckiego. Czy „zaorał” rząd? Nie w sprawie polityki energetyczno-klimatycznej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Adrian Zandberg w Sejmie RP. Fot. Lewica
Adrian Zandberg w Sejmie RP. Fot. Lewica

Jeden Zandberg niczym dwie kobiety

„Zaorać” – znaczy według słownika Miejski.pl przygadać, wygrać bitwę słowną, znokautować werbalnie, zwyciężyć w polemice słownej, odebrać komuś argumenty. Czy Adrian Zandberg wygrał bitwę na argumenty z premierem Mateuszem Morawieckim? Przedstawił wiele ciekawych tez na temat polityki rządu w różnych aspektach, ale akurat w polityce energetyczno-klimatycznej został przy ogólnikach, a szkoda.

Zandberg zaczął z wysokiego C niczym Greta Thunberg, młodzieżowa liderka ruchu ekologicznego. – Jest wreszcie sprawa, o której nie można milczeć. Grozi nam wszystkim katastrofa klimatyczna. Mam dwójkę dzieci. Wiem, że pan (Premier Morawiecki – przyp. red.) też ma dzieci. I, szczerze mówiąc, dziwię się Panu. Bo postępuje Pan nieodpowiedzialnie, tak jakby w ogóle pan nie myślał o ich przyszłości. Jeśli nie powstrzymamy zmian klimatu, setki milionów ludzi uciekną z miejsc, w których będzie zbyt gorąco, żeby żyć. To będzie kryzys migracyjny, jakiego świat nie widział. Mamy już przedsmak tego, co nas czeka. Co roku dłuższa susza, coraz droższa żywność, problemy z wodą, które dotykają latem kolejne miasta w Polsce. A to dopiero początek – ostrzegał polityk Lewicy.

Dostaje punkt za przedstawienie istotnego problemu, jakim jest kryzys klimatyczny, z mównicy sejmowej. Czy jednak dostanie kolejne za konkretne metody zaradcze?

– Jeżeli chcemy, żeby nasze dzieci żyły w normalnym, bezpiecznym świecie, musimy działać. Musimy unowocześnić naszą gospodarkę tak, żeby nie niszczyła środowiska. Nowe, zielona gospodarka, innowacyjne technologie nie powstaną same. Musimy przeznaczyć na to budżetowe pieniądze. Takie inwestycje bylibyśmy gotowi poprzeć – mówił Zandberg. W tym fragmencie wystąpienia zamienił się w minister rozwoju Jadwigę Emilewicz, która przedstawia takie postulaty raz w tygodniu.

Kto ma konkrety?

– Oczekiwałem w Pańskim wystąpieniu konkretów. Ale, jak to zwykle u Pana, żadnych konkretów nie było. Zamiast konkretów, ogrywa Pan temat kryzysu klimatycznego tanimi PR-owymi gestami. Powołanie fasadowego ministra od klimatu, bez realnych kompetencji, niczego nie zmieni. Nie zazdroszczę panu ministrowi Kurtyce. Jego zadaniem będzie jeździć po świecie, ładnie się uśmiechać i przekonywać, że jest super. A w praktyce otwieracie kolejne kopalnie, topicie miliardy złotych w elektrownię węglową. Importujecie na masową skalę węgiel z Rosji. Wasza strategia energetyczna da się zamknąć w trzech słowach: “jeszcze więcej węgla”. Niszczycie świat, w którym będą żyły nasze dzieci. I to jest po prostu skrajnie nieodpowiedzialne – ocenił Adrian Zandberg.

Faktycznie, reforma zarządzania energetyką polegająca na przekazaniu większości kompetencji nadzorczych i regulacyjnych z likwidowanego ministerstwa energii do resortu aktywów państwowych i stworzenie ministerstwa klimatu odpowiedzialnego za strategię energetyczną może być uznana za fasadową. Według mnie jest to rozproszenie kompetencji możliwe do uzasadnienia tylko podziałem łupów. Jednak Zandberg zatrzymuje się na diagnozie problemu i sam nie proponuje nic w zamian. Nie deklaruje, czy w takim razie Lewica poparłaby powrót ministerstwa energii. Nie wspomina także o najciekawszym elemencie programu jego partii macierzystej, czyli poparciu atomu, bo jest to temat sporny na Lewicy. Ten spór oznacza z kolei, że gdyby Lewica doszła do władzy dzisiaj, to Adrian Zandberg również nie mógłby przedstawić swej recepty na energetykę i byłby prawdopodobnie skazany na kurs podobny do poprzednich rządów bez wyznaczenia klarownego kursu rozwoju.

Podsumowując, należy uznać, że Adrian Zandberg nie zaorał Morawieckiego w zakresie polityki energetyczno-klimatycznej, bo nie mógł. Lewica nie ma własnej propozycji, bo jest wewnętrznie skłócona w sprawie energetyki. Adrian Zandberg chciałby atom, a Robert Biedroń jak najszybszego zwrotu ku Odnawialnym Źródłom Energii. Wystąpienie jednego z liderów, choć doskonałe wizerunkowo, również jest formą PR, o który Zanderg oskarżył premiera RP.