Mielczarski: Nie dla wysypiska wiatraków w Polsce

29 listopada 2018, 13:00 Energetyka

W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Energii przedstawiło projekt Strategii Energetycznej do 2040 roku. Wynika z niej, że do 2030 roku 21 proc. zużywanej w naszym kraju energii ma pochodzić z OZE. Jednak rząd zapowiedział, że nie będzie inwestował w farmy wiatrowe na lądzie. Docelowo ma je zastąpić fotowoltaika i offshore. W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski stwierdził, nikt nie zakazuje budowy wiatraków w Polsce. Instalacje mogą się rozwijać mimo warunku 10H, który uważa za zbyt niski.

Turbina wiatrowa Vestas. Fot. Pixabay
Turbina wiatrowa Vestas. Fot. Pixabay

– Lądowe farmy wiatrowe są już wyeksploatowane. Powodują one hałas oraz negatywny efekt stroboskopowy, które były powodem wprowadzenia tzw. ustawy odległościowej wprowadzającej parametr 10H (wiatraki na lądzie nie mogą powstać w mniejszej odległości od zabudowy mieszkaniowej niż dziesięciokrotność wysokości jego masztu – przyp. red.). Jeżeli te farmy będą zastępowane przez nowoczesne i bardziej wydajne instalacje to jak najbardziej lądowe farmy wiatrowe będą się rozwijały. Chodzi o to, aby do Polski nie przywożono wyeksploatowanych instalacji, z które będą powodowały, że Polska stanie się wysypiskiem dla zużytych wiatraków– stwierdził.

Jak zaznaczył prof. Mielczarski zaprezentowany projekt strategii energetycznej nie jest dokumentem, który będzie realizowany przez ministerstwo energii, lecz przez niezależne podmioty, w tym prywatne. Gdyby od początku w naszym kraju obowiązywałyby przepisy, które zakazywałyby przywóz wyeksploatowanych instalacji lub starszych niż rok czy dwa lata to nie byłoby problemu. Dlatego nie należy dotować starych i wyeksploatowanych instalacji a skierować je na bardziej nowoczesne technologie, inwestorzy sami zadecydują, że w porównaniu z innymi rodzajami produkcji energii energetyka wiatrowa nie jest najbardziej efektywna – powiedział.

Podkreślił przy tym, że nikt nie zakazuje budowy nowych farm wiatrowych na lądzie. – Jest tylko jeden parametr techniczny, czyli 10H. Jest on jak najbardziej słuszny. Takie rozwiązanie obowiązuje również w Niemczech, w Bawarii. Każdy kto będzie miał środki i instalacje o odpowiednim stanie technicznym będzie mógł zbudować farmę lądową. Nie ma żadnego zakazu. Ministerstwo energii pokazuje tylko bardziej efektywne kierunki inwestowania – uważa prof. Mielczarski.

Dopytywany o to, czy można spodziewać się, że w najbliższym czasie parametr 10H mógłby zostać zmniejszony stwierdził, że nie ponieważ byłoby to złe rozwiązanie. – Mówimy o niezbyt dużych odległościach, czyli ok. 300 m. Instalacje wiatrowe są hałaśliwe i powodują efekt stroboskopowy. Uważam, że 10H jest co najmniej trzykrotnie za niskim parametrem – stwierdził rozmówca BiznesAlert.pl.

Według prof. Mielczarskiego koszt inwestycyjny w energetykę wiatrową jest dość niski. – W związku z tym nie potrzebuje dopłat. Rozumiem to w ten sposób, że nie będziemy inwestować w energetykę wiatrową poprzez subsydia, tylko oddamy to procesowi decyzyjnemu, który jest oparty na zasadach rynkowych. Jeżeli coś będziemy subsydiować, to morskie farmy wiatrowe – zakończył.