Fedorska: Nordlink a wspólne obawy Polski i Niemiec
– Komisja Europejska wielokrotnie upominała Niemcy, by bardziej otworzyły się na import energii ze Skandynawii tańszej oraz najczęściej wytworzonej całkowicie bezemisyjnie. Niemcy obawiają się jednak napływu taniej energii z tego kierunku – pisze Aleksandra Fedorska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.
Spór o przepływy energii
Interkonektor Nordlink mający połaczyć Norwegię i Niemcy, nie jest pierwszym projektem mającym na celu przesyłanie norweskiej energii do Europy Zachodniej. W 2008 roku zakończyła się budowa NorNed (Norwegia–Holandia) i od tego czasu ten interkonektor wypracowuje zysk rzędu 70–90 milionów euro rocznie.
Właściciel NorNed, holenderski operator sieci Tennet, aktywny także na niemieckim rynku, zdecydował się tym razem na połączenie Niemiec i Norwegii podmorskim kablem przesyłowym o długości 516 kilometrów uzupełnionym o stukilometrowy odcinek lądowy, o napięciu 450–525 kV – Nordlink. Obecnie budowany jest już końcowy odcinek tego interkonektora na terenie Niemiec. Prąd przez Nordlink popłynie już w przyszłym roku. Koszty budowy Nordlink wynoszą ponad 2 miliardy euro. Większość tej sumy pokrywa Tennet. Po stronie niemieckiej udziałowcem w projekcie i kredytodawcą jest Bank na Rzecz Rozwoju (KfW). Także Europejski Bank Inwestycyjny udzielił projektowi wsparcie rzędu 450 milionów euro.
Komisja Europejska wielokrotnie upominała Niemcy, by bardziej otworzyły się na import energii ze Skandynawii tańszej oraz najczęściej wytworzonej całkowicie bezemisyjnie. Niemcy obawiają się jednak napływu taniej energii z tego kierunku i kupują ją wyłącznie wtedy, gdy zmusza ich do tego niedobór na rynku. Podobnie robi Polska w przypadku energii z Niemiec i Skandynawii.
W przypadku interkonektorów wspieranych przez środki unijne w Brukseli zdecydowano się na wpisanie zasady, że do 2025 roku 75 procent przepustowości tych kabli będzie służyło międzynarodowej wymianie energii elektrycznej, co ma zmusić duże rynki energii, takie jak Niemcy i Francja, do większej wymiany i dywersyfikacji źródeł energii elektrycznej. Przepustowość Nordlink, wynosząca 1400 MW, jest prawie dwa razy większa od NorNed, co świadczy o tym, że Tennet w tym wypadku liczy na znacznie większy przepływ energii elektrycznej. Przewiduje się, że niemiecka sieć będzie dodatkowo zasilana energią, gdy nie ma go wystarczająco dużo z wiatru. Nordlink będzie mógł zaopatrzyć w energię 3,6 miliony niemieckich gospodarstw domowych. Po norweskiej stronie Tennet umożliwi elektrowniom wodnym, które pokrywają 90 procent zapotrzebowania na energię w tym kraju, możliwość importu z Niemiec tak, aby krótkoterminowo zbiorniki wody mogły się dodatkowo napełnić, co oznacza po prostu magazynowanie energii.
Co dalej?
Wśród niemieckich i norweskich ekspertów zdania są podzielone. Przykład NorNed świadczy o tym, że nowy interkonektor posłuży głównie eksportowi z Norwegii. Jednak Niemcy wiążą z tym projektem nadzieję na eksport swego prądu ze źródeł odnawialnych na północ, bo w szczytowych momentach on przepada, gdyż nie ma dotychczas w Niemczech wystarczających możliwości przesyłowych wewnątrz kraju, ani magazynów energii. Norweska strona stara się ostudzić niemieckie ambicje na eksport mocy na północ i przypomina, że jest on zależny od ceny rynkowej, a niemiecki prąd nawet w momentach szczytowych nie jest korzystny cenowo w porównaniu z Norwegią. Jego ceny kształtują się w przestrzeni całej niemieckiej strefy, i nie mają na nie wpływu ani miejsce wytwarzania, ani pochodzenie. Są one wyłącznie wynikiem relacji podaży i popytu na prąd w całym kraju. – Aby prąd wytworzony przez farmy wiatrowe w północnych Niemczech mógł być cenowo konkurencyjny, niemiecka strefa cenowa musiałaby się podzielić – sugeruje przedstawiciel norweskiego koncernu Statnett, Gunnar Lovas. Jednak na razie Niemcy wykluczają taką opcję.