Furgalski: rozszerzenie systemu viaTOLL na auta osobowe nie wymaga zmiany prawa

22 czerwca 2015, 10:15 Drogi

KOMENTARZ

Adrian Furgalski

ZDG TOR

Zapowiedziane wprowadzenie e-myta na polskich drogach zostało przesunięte na 2018 r. Data ta może nie być przypadkowa, gdyż wtedy kończy się umowa z operatorem systemu viaTOLL – firmą Kapsch. Media podają informacje, że kierowcy muszą stać w korkach ze względu na urzędniczą niechęć do firmy.

Dotychczasowe wytłumaczenie Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju w sprawie opóźnienia w likwidacji korków na autostradach przez zmianę systemu opłat na elektroniczny nie znajdywały potwierdzenia w rzeczywistości. Urzędnicy mówili o niechęci i problemach z prywatnymi koncesjonariuszami autostrad, a sami zarządcy zaprzeczali. Zaproponowany przez ministerstwo termin wprowadzenia e-myta w 2018 roku zbiegał się natomiast z końcem umowy z operatorem systemu viaTOLL firmą Kapsch. Puls Biznes dotarł do źródeł, które świadczą o niechęci urzędników do tej firmy.

Urzędnicy sceptycznie patrzą na próby wprowadzenia systemu elektronicznego w porozumieniu z Stalexportem. Zarządca katowicko-krakowskiego odcinka A4 prowadził rozmowy z Kapschem w celu rozładowania korków na tym popularnym odcinku autostrady. Stalexport zapowiadał, że sam poniesie koszty budowy wymaganej infrastruktury. Urzędnikom takie negocjacje mogą być nie na rękę, gdyż do tej pory rzekome problemy z prywatnymi koncesjonariuszami były jedyną linią obrony decyzji o  niewprowadzeniu e-myta w przyszłym roku.

Innym urzędniczym argumentem przeciwko Kapschowi  jest wysoka cena urządzeń pokładowych. GDDKiA i MIR negatywnie oceniało promocje urządzeń viaAUTO, którą prowadzi obecnie operator e-opłat. Na zleceniu urzędników Kapsch przygotował plan wprowadzenia powszechności tego urządzenia, które zakładało kaucję w wysokości 10 EUR za samo urządzenie. Cena ta jest niższa niż w większości państw europejskich.

Gazeta Bankowa podaje dodatkowe przyczyny niechęci urzędników wobec operatora viaTOLL. Kapsch nie jest firmą, która bez słowa reaguje na ministerialne decyzje. Operator systemu viaTOLL niejednokrotnie pouczał GDDKiA co i jak powinna robić i w sytuacjach konfliktowych nie kładł uszu i nie szczędził krytycznych uwag. Kapsch podkreślał np. że wpływy z systemu poboru opłat drogowych nie są pomniejszane przez działanie systemu, który jest szczelny i chwalony, ale poprzez wolne tempo modernizacji dróg i powolne rozszerzanie sieci tras płatnych.

Ostatnim zarzutem urzędników jest monopolizacja przejazdów przez Kapsch. Adrian Furgalski, z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, uważa, że ten argument jest bezzasadny. Za trzy lata państwo i tak ogłosi przetarg na obsługę systemu poboru opłat i Kapsch będzie musiał stanąć do przetargu jak wszyscy. Dodatkowo cała infrastruktura systemu należy do państwa, które zapłaciło za jego budowę i obsługę operatorowi. Za kilka lat zarząd może być przekazany komuś innemu.

Kapsch obawia się natomiast wykluczenia z przetargu.  Doprowadzenie do takiej sytuacji byłoby prawdziwym blokowaniem konkurencji przez urzędników. Scenariusz ten może być realny. Podczas wyboru systemu informacji meteorologicznej Kapsch opracował na zlecenie GDDKiA dane i wytyczne dotyczące przetargu. Tym samym został wykluczony z postępowania. W przypadku nadchodzącego przetargu na e-myto nieprzekazanie informacji zablokuje jego wprowadzenie, a dostarczenie danych może wykluczyć spółkę z walki o elektroniczny system opłat.

Gazeta Bankowa spekuluje, że opóźnienia we wprowadzeniu e-myta mogą być spowodowane również okresem przedwyborczym. Rząd stosuje metody zastępcze rozładowania korków i boi się podejmować ważnych decyzji, czekając na przyjście kolejnej ekipy.

Dotychczasowe wpływy z systemu viaTOLL wyniosły 4,2 mld zł. Dane z systemu wskazują na jego wysoką szczelność, a wielkość przychodów mogłaby być wyższa gdyby kolejne odcinki dróg objęte były systemem viaTOLL zgodnie z pierwotnymi założeniami. Szacuję się, że na nieobjęciu e-mytem samochodów osobowych budżet państwa traci 900 mln zł rocznie. Jednak największym przegranym sporu o e-myto są kierowcy, którzy muszą stać w korkach na punktach poboru opłat. Zdaniem Adriana Furgalskiego, rozszerzenie systemu poboru opłat nie wymaga dodatkowych ustaw, a jedynie podpisania odpowiednich umów. Stanowisko operatora systemu i prywatnych koncesjonariuszy jest pozytywne i nic nie stałoby na przeszkodzie, gdyby nie  zła wola urzędnicza. Wszystko wskazuje, że przez decyzje administracji państwowej korki nie znikną do 2018 r.