Jakóbik: Gazprom przyłącza się do rewolucji LNG, ale nie zamiast Nord Stream 2

11 kwietnia 2019, 07:30 Energetyka

Czarne chmury zbierają się nad Nord Stream 2, ale Gazprom patrzy także w innym kierunku. Walczy z wewnętrzną konkurencją LNG, aby stać się liderem eksportu surowca w formie skroplonej. Jednak i tutaj zderza się z problemami – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Baltic LNG. Grafika. Gazprom
Baltic LNG. Grafika. Gazprom

Austriackie OMV przyznaje, że brak decyzji Danii o zgodzie na budowę odcinka Nord Stream 2 na jej terytorium może potencjalnie opóźnić projekt. Chociaż rzecznik spółki zastrzegł w rozmowie z BiznesAlert.pl, że nie oznacza to, że opóźnienie jest pewne, to w BiznesAlert.pl można o nim przeczytać co najmniej od maja 2018 roku. Wypowiedzi krytyków projektu – Jerzego Buzka, Reinhardta Butikofera – sugerują, że jest możliwy nawet rok opóźnienia.

Coraz istotniejszą alternatywą do dostaw gazociągowych z monopolem eksportowym Gazpromu staje się LNG, którego eksport z Rosji jest już zliberalizowany. Gazprom w ostatnim czasie przyznał, że gaz skroplony może jednak być atrakcyjny ekonomicznie pomimo wielu lat deprecjonowania tego medium. Z 7,6 mln ton LNG dostarczonych przez Novatek z Jamału w 2018 roku, 4,9 mln ton dotarło na rynek europejski. W lutym 2019 roku był to główny dostawca gazu skroplonego do Europy. Tymczasem w skali roku Gazprom obniżył eksport na Stary Kontynent o 13 procent. Nie oznacza to jednak, że Baltic LNG miałby nagle zastąpić Nord Stream 2.

Novatek odpiera argumenty rywala, że regularnie przekazuje pełne dane na temat swej działalności. Przedstawiciele firmy, z którymi rozmawiał Kommiersant utrzymują, że dostawy gazociągowe nie są zagrożone i mogą rosnąć wraz z „planowanym wzrostem przepustowości gazociągów”. To odniesienie do Nord Stream 2. Tymczasem większość LNG Novateku trafiło na rynek hiszpański i do Azji, gdzie nie dociera jeszcze surowiec Gazpromu, a także na przeładunek w portach Europy Zachodniej, skąd dotarło na kolejne rynki. Oznaczałoby to, że Gazprom i Novatek nie są rywalami, ale się uzupełniają.

Tym bardziej, że Gazprom ma także problemy na tym odcinku. Shell potwierdził, że wycofuje się z projektu Baltic LNG. W BiznesAlert.pl sugerowałem taką możliwość wcześniej. Nie wiadomo teraz, kto zapewni licencję na technologię LNG, bo Shell zamierza nadal współpracować z Gazpromem w innych obszarach, ale nie da licencji projektowi, w którym nie będzie brał udziału.

Chociaż rosyjskie media przekonują, że Shell mógł opuścić projekt przez zmianę jego założeń przez Gazprom, to bardziej prawdopodobny jest wpływ sankcji zachodnich wobec Federacji Rosyjskiej oraz groźba pojawienia się nowych. Shell podpisał jedynie memorandum o współpracy przy Baltic LNG, choć Rosjanie sugerowali w mediach, że może przejąć nawet do 49 procent akcji przedsięwzięcia. Współpraca nie weszła więc nigdy w fazę konkretnych decyzji.

W tym świetle zmiana koncepcji Baltic LNG przez Gazprom jawi się jako środek zaradczy na ucieczkę Shella, a nie jej powód. Nowa wersja projektu ma kosztować 700 mld rubli jak poprzednia, ale eksperci w to wątpią. Do obiektu planowanego w Ust-Łudze miałoby docierać nawet 45 mld m sześc. gazu rocznie ze złóż jamalskich. Gaz byłby potem przetwarzany na różne rodzaje surowca: gaz skroplony, etan i LPG. W tym celu miałby tam powstać zakład przerobu gazu z przepustowością 4 mln ton etanu, 2,2 mln ton LPG i 13 mln ton LNG. Kommiersant przyznaje, że nie wiadomo czy Gazprom sam wypracuje technologię niezbędną do realizacji projektu, czy pozyska finansowanie bez partnera zagranicznego i czy zdąży na czas bez know-how z Zachodu.

Dokooptowanie nowych funkcjonalności może być sposobem na zwiększenie rentowności obiektu i zmniejszenie jego zależności od LNG. Ciekawy jest fakt, że nowym partnerem Gazpromu przy projekcie miałaby być Rusgazdobycza należy do Artema Obolenskiego. Została mu przekazana po objęciu sankcjami zachodnimi Arkadego Rotenberga zwanego „kasjerem Kremla”. Jest on w radzie dyrektorów SMP-Banku należącego do Arkadego i Borysa Rotenbergów. Takie towarzystwo gwarantuje rychłe problemy projektu z sankcjami zachodnimi, które – przynajmniej w przypadku USA – są regularnie modyfikowane tak, aby usuwać luki, przez które chcą się przeciskać Rosjanie.

Ciekawy jest fakt, że gaz dla Baltic LNG będzie pochodził z tego samego źródła, co dla Nord Stream 2. Oprócz wolumenów wspomnianych w nowej wersji projektu, pozostałe 20 mld m sześc. gazu miałoby trafić do Nord Stream 2, który ma rozpoczynać bieg w Ust-Łudze. Można sobie wyobrazić sytuację, w której Gazprom tworzy dedykowaną spółkę do zarządzania Baltic LNG i Nord Stream 2, pragnąć w ten sposób wypełnić oczekiwania Komisji Europejskiej, która domaga się niezależnego operatora gazociągu bałtyckiego, a przy tym tworząc wspomniany klaster pozwalający mu na dywersyfikację eksportu. To, czego nie sprzeda przez Nord Stream 2, mogłoby wówczas trafiać na rynek globalny w postaci skroplonej. Projekt miałby zostać zrealizowany do 2024 roku.

Gazprom, jak to było w przypadku rewolucji łupkowej, początkowo próbował pokonać rewolucję LNG poprzez jej deprecjonowania. Widać obecnie, że zamierza się do niej przyłączyć, a zaczyna od ataku na konkurencję w kraju.

Jakóbik: Gazprom nie może pokonać LNG. Czy przyłączy się do rewolucji? (ANALIZA)