Golubiewski: Rok po ogłoszeniu Kalifatu nie ma odpowiedzi na to zagrożenie (ROZMOWA)

2 lipca 2015, 09:06 Bezpieczeństwo

ROZMOWA

Bojownicy ISIS.

Rozmowa z Maciejem Golubiewskim Ekspertem w Narodowym Centrum Studiów Strategicznych w Warszawie, Szefem Sekcji Politycznej w Delegaturze UE w Libanie. Według eksperta nadal nie ma recepty na rosnące zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego.

Czy ostatnie trzy zamachy terrorystyczne dokonane 29 czerwca były pokazem siły Państwa Islamskiego w rocznicę proklamowania Kalifatu?

– Jest w tym coś. Trzy dni wcześniej rzecznik Państwa Islamskiego wezwał do zamachów przeciwko „heretykom”. Była to niewątpliwie mobilizacja świata radykalnego islamu, która zbiegła się z pierwszą rocznicą ogłoszenia Kalifatu. Okazją był też Ramadan, bo często podczas tego okresu zdarzają się podobne intensywne i agresywne ataki przeciwko państwom czy innym celom uznanym za wrogie. Czy była natomiast synchronizacja tych trzech ataków terrorystycznych, czy to raczej przypadkowa zbieżność terminu – to nie wiadomo. Choć takiej synchronizacji wykluczyć nie można.

Państwo Islamskie czy Kalifat, pojawiło się, jako poważne zagrożenie nie tylko dla Bliskiego Wschodu, ale pośrednio lub bezpośrednio dla całego świata. Czy uda się je wyeliminować?

To pytanie trafia w sedno. Uważam, że wyeliminowanie tego zagrożenia, czy nazywa się Państwem Islamskim czy ma historyczną nazwę Kalifatu jest wyjątkowo trudne. Wymaga dobrze przemyślanej i konsekwentnie realizowanej taktyki, której niestety nie ma.

Są dwa sposoby do osiągnięcia rozbicia Państwa Islamskiego. Jeden to droga militarna. Tyle, że tu są poważne przeszkody, gdyż możliwości są nieadekwatne do zapotrzebowania. Interwencje sil zachodnich pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych ograniczają się do ataków powietrznych na formacje militarne PI. Tymczasem walki te są typowo lądowe i tu islamiści mają na ogół przewagę nad przeciwnikami. W Iraku jest to słaba armia rządowa, wspierana przez szyickie bojówki wynajęte do tej roli. Tu natychmiast jawi się problem legitymizacji działań irackiego rządu – jest on koalicyjny a korzysta przede wszystkim z militarnego wsparcia szyitów. Staje się, dla przede wszystkim sunnickiej spolecznosci, która jest najliczebniejsza w tych regionach, gdzie najaktywniejsze jest PI w Iraku, niewiarygodny.  W Syrii, z kolei, zbrojne działania lądowe przeciwko dżihadistom,  poza siłami wojskowymi Kurdów, prowadzone są przez zdelegitymizowaną w oczach opozycji armię syryjską.

Drugi sposób to metody polityczne. Ale tu jest konieczna identyfikacja przeciwnika, nieprzyjaciela. Przede wszystkim trzeba brać pod uwagę, że Państwo Islamskie, dżihadyści, to nie są zwykli bandyci, tylko rosnąca w liczbę i w siły grupa ludzi, którzy swoiście i radykalnie interpretują Koran. To jest wróg ideowy z dobrym wewnętrznym uzasadnieniem i osadzeniem w zmilitaryzowanym salafizmie. Trzeba pamiętać, że Koran może być przez wyznawców swobodnie i bardzo rozmaicie interpretowany. Nie ma hierarchy dla tej religii, który obowiązująco interpretuje Koran. W tej swobodzie interpretacyjnej mieści się właśnie dążenie do ustanowienia Kalifatu, jako uprawnionego przez Koran państwa. Pokonanie, zwalczenie Państwa Islamskiego leży dlatego w rękach samych muzułmanów. Polegałoby na tym, aby muzułmanie, a dokładniej Arabowie w regionie, postawili m.in. na wersje salafizmu obojętnego politycznie i nie zmilitaryzowanego. To jest możliwe, salafizm rygorystyczny w kwestiach wiary i nakazów Koranu, ale nie upolityczniony istnieje i ma długie tradycje; jest to wersja kwietyzmu, która znamy nawet w chrześcijaństwie. A to już sprawa kleru sunnickiego, to rola dla niego. Taka rolę spełnia oficjalnie naczelny Mufti w Libanie. Rozwiązanie jest więc w meczetach, ale nie w sensie „sekularyzacji” muzułmanów, tylko w odpolitycznieniu salafitów i podobnych radykalnych nurtów islamu.

Scenariusz militarny powinien tylko wspomagać ten proces „odpolityczniania”.

– Jak jednak pogodzić ten scenariusz odpolityczniania i demilitaryzacji z niewątpliwym i przybierającym na sile żywym odrodzeniem islamskim?

– Odrodzenie islamskie istotnie coraz silniejsze jest w świecie arabskim. Jest to związane z panującym w tym świecie kryzysem światopoglądowym. Wypalił się „naseryzm”, egipski „nacjonalizm”, libijski system Kadafiego, syryjski „asadyzm”. Śladowo w świecie arabskim istnieje demokracja.  Jednak bez względu na rodzaj systemu, większość reżimów arabskich straciła legitymizację i to legło u podstaw tego, co media mniej czy bardziej fortunnie nazwały „wiosną arabską”.  Jasna jest obecnie tylko legitymizacja władzy królewskiej w Arabii Saudyjskiej i Maroku, ale to jest mało, aby stabilizować świat sunnicki, któremu z bardzo głębokich motywacji brakuje państwa opartego na szariacie. Upadek państwa osmańskiego był klęską zresztą dla wszystkich muzułmanów. Widać to najlepiej w reakcjach salafickich.

I w taki stan świata arabskiego weszło Państwo Islamskie. Bojówki salafickie walczą o państwo oparte na szariacie, ale tych wersji może być sporo i niekoniecznie PI, bazujące na terrorze, powinno mieć na tym polu monopol.

– Państwo Islamskie rozpętało wojnę na obszarach Iraku i Syrii, zagrożenie obejmuje cały Bliski Wschód, bardzo ważny region w skali globalnej z uwagi na bogate zasoby ropy i gazu.

– Państwo Islamskie bezpośrednio kontroluje pewne zasoby węglowodorów w Iraku i Syrii. Prowadzą sami wydobycie, ale ta eksploatacja jest bardzo uproszczona, ropa jest mocno zanieczyszczona, wręcz brudna. Jednak handel nawet tą brudną ropą zapewnia znaczne dochody Państwu Islamskiemu. Wiadomo, że władze PI poszukują specjalistów zachodnich, żeby prowadzić wydobycie w sposób profesjonalny. Może się okazać, że jest to atrakcyjna praca, islamiści chcą mieć zorganizowane państwo i wiedzą, że bez fachowców obejść się nie można.

Pośrednio wojna prowadzona przez PI ma bardzo negatywne skutki geopolityczne. Dla stanu światowego rynku ropy, dla ruchów cen tego surowca. Dla bezpieczeństwa i spadku wydobycia w Iraku i w Libii, dla zagrożenia transportu przez bojówki islamistów oraz różne trudne do zidentyfikowania grupy terrorystyczne.

Przed rozpętaniem wojny, Syria i Iran z udziałem Iraku, zawarły umowę, o budowie rurociągu gazowego kończącego się na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Rurociąg miał z założenia znaczenie strategiczne. Obecnie nie ma mowy o tej budowie.

– Ta groźna mozaika jest dodatkowo skomplikowana szyickim Iranem?

– Mówi się często, że jest to wojna religijna między szyitami a sunnitami. Wrogość tych dwóch nurtów islamu jest niewątpliwa, ale realia są o wiele bardziej skomplikowane. Szyicki Iran wspiera np. sunnicki Hamas. Politykę i rzeczywistość Iranu trzeba widzieć w długiej tradycji historycznej, sięgającej o wiele dalej niż islam, do państwowości perskiej. Dzisiejszy Iran zachował ciągłość, pamięć o roli dawnego państwa, które było imperium w regionie. Takiej ciągłości i tradycji państwa arabskie, poza Egiptem, nie mają. I podkreślę raz jeszcze – wciąż nie ma u Arabów rodzimego modelu państwa, który okazałby się atrakcyjną alternatywą dla najbardziej religijnej części wspólnoty muzułmańskiej w świecie arabskim, szczególnie wśród Sunnitów.

Rozmawiała Teresa Wójcik