Grecki kryzys zmniejsza opłacalność wydobycia ropy

7 lipca 2015, 15:25 Energetyka

KOMENTARZ

Ralf Martinelli

Analityk rynku ropy i gazu

Capital & Energy Institute

W miniony piątek większość Amerykanów cieszyła się z letniego weekendu z rodziną i przygotowywała się do uroczystości 4 lipca. Baker Hughes opublikował optymistyczne informacje o wzroście ceny ropy WTI i w ślad za tym wzrost liczby aktywnych wiertnic w zagłębiach łupkowych – w zagłębiu Eagle Ford oraz Basenie Permskim. Mieliśmy nadzieję, że rynek ropy opuściły złowrogie niedźwiedzie.

Niestety – na przepędzenie niedźwiedzi z tego rynku trzeba czekać. Nafciarzy wczoraj, w poświąteczny poniedziałek, czekała prawdziwa klęska jako reakcja światowych rynków ropy na wyniki referendum w Grecji. Naturalnie – może przyjść odbicie, ale na razie doświadczamy greckiego szoku naftowego.

Jednak moi koledzy i ja sam zauważamy, że zawinili nie tylko Grecy, albo nawet – najmniej zawinili Grecy. Wbrew temu, co podają liczne media, biznesmen doskonale wie, skąd się biorą kryzysy w gospodarce i kto ponosi największą odpowiedzialność.

W ostatnią niedzielę obywatele Grecji głosowali w referendum, które miało zadecydować, czy naród zaakceptuje ofertę przedstawioną przez europejskich wierzycieli. Jak wiadomo – tym wierzycielom Grecja jest winna 323 mld euro, z tego najwięcej Niemcom i Francji. Tak więc to rządy obu tych państw zdecydowały o trybie, terminach, oprocnetowaniu itp. owego greckiego zadłużenia. Oba rządy miały decydującą rolę w opracowywaniu t.zw programu pomocowego dla Aten.

Dywagacje, jak doszło do tego szalonego zadłużenia, to moim zdaniem, ekonomisty o ściśle rynkowej opcji, są laniem wody i marnowaniem czasu. Czyli są bez sensu. I tak samo bez sensu w gospodarce rynkowej jest procedura ściągania od Greków tego zadłużenia polegająca na doprowadzenia do absurdu oszczędności i opodatkowania. Oczywiście – moje poglądy ekonomiczne i polityczne są pełną odwrotnością – przestarzałych zresztą zupełnie – komunistycznych poglądów greckiego premiera Tsiprasa. Jednak muszę mu przyznać rację – program Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego o Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Grecji jest beznadziejnie głupi. Nikt przy zdrowych zmysłach nie żąda od bankruta (a Ateny są prawie bankrutem) zwrotu długu, zwłaszcza tak ogromnego długu  do tego bez końca podnosi mu podatki. Bo bankrut nie ma środków na ten zwrot, a podatki odbierają mu ostatnie okruchy. Jedyne racjonalne rozwiązanie to cięcie zadłużenia, które pozwoliłoby Grecji na jego obsługę Musiałoby ono wynosić ok. 140 mld euro. Jest to koszt, na który Europa może sobie bez problemów pozwolić i może liczyć na jego zwrot. Zaciskanie pasa – owszem – ale jednocześnie przy dynamicznym zarabianiu. Ale jak to osiągnąć Bruksela nie ma pojęcia.

Ten program musiał skończyć się masowym protestem Greków. A skutki ponosi branża ropy. Bo na wieść o wygranej zwolenników „Nie” w poniedziałek giełdy ogarnęła panika. To, co mnie interesuje najbardziej – cena ropy West Texas Intermediate spadła do 54,54 dol.za baryłkę. Za jednym zamachem greckie referendum przeciw nierozsądnemu planowi pomocowemu zaprzepaściło większość zysków inwestorów w USA, którzy zaczęli rekompensować sobie straty ponoszone od lipca ub. r. Zaprzepaściło też ożywiający się trend popytu na ropę. Jednak nie winię za to Greków, odrzucili błędny plan pomocowy, który miał odebrać im resztki oszczędności i obciążyć nowymi podatkami. A ten plan został im narzucony przez biurokratyczny twór. Jestem skrupulatnym protestanckim konserwatystą-bankierem, podzielam zasadę moich przodków – możesz wydać tylko, tyle ile masz i zostawić sobie coś na dalsze dni. Ale Grecy praktycznie nie mają już nic. A ich wierzyciele prędzej będą mieć szanse, jeśli nie będą wymagać bezsensownego oszczędzania, kiedy nie ma z czego.

Ceny ropy oczywiście ponownie odbiją, rynek potrzebuje tego surowca, a my nafciarze w Stanach Zjednoczonych damy sobie radę. Jednak obawiam się, że grecki kryzys jeszcze się nie kończy.