Grzyb: Reforma polityki klimatycznej musi uznać głos przemysłu (ROZMOWA)

13 lutego 2017, 07:30 Środowisko

Poseł do Parlamentu Europejskiego Andrzej Grzyb z Europejskiej Partii Ludowej tłumaczy dlaczego reforma polityki klimatycznej będzie istotna dla polskiego przemysłu. Głosowanie w tej sprawie odbędzie się w najbliższą środę.

Andrzej Grzyb. Fot. ze zbiorów posła

BiznesAlert.pl: W środę 15 lutego odbędzie się głosowanie nad reformą handlu emisjami. O jaką stawkę toczy się ta gra?

Andrzej Grzyb: Z jednej strony o warunki funkcjonowania polskiego przemysłu, ale również o to o ile zredukujemy emisję. Oczywiście po ostatnim traktacie związanym z ochroną klimatu Unia Europejska stara się być jeszcze bardziej aktywna w tym obszarze. Niektóre z proponowanych rozwiązań korygują to, co zostało ustalone przy okazji ostatniej reformy, która została uchwalona ledwie rok temu, jeżeli chodzi o system handlu uprawnieniami do emisji (ETS) dla przemysłu. Po pierwsze, jest propozycja wycofania 800 mln uprawnień, które znajdują się w tzw. rezerwie stabilności rynkowej (MSR). Po drugie w początkowej fazie do Rezerwy miało by trafiać nie 12% a 24% nadwyżki uprawnień obecnych na rynku. Uważamy, że jest to zbyt ambitny program, który może w znaczący sposób ograniczyć dostęp do tych uprawnień przez wzrost ich ceny. Może on wywołać negatywne skutki związane na przykład z przeniesieniem produkcji w te miejsca, gdzie restrykcje dotyczące emisji są dużo mniejsze. W konsekwencji w skali roku może to spowodować, że emisje nie ulegną zmniejszeniu, a my stracimy te firmy. Chcemy, aby te rozwiązania były mniej ambitne. Oczekuje się również, że roczny współczynnik redukcji wspomnianych uprawnień, a więc ich wycofania z rynku, będzie wynosił nie 2,2 procent, tylko 2,4 procent. To w połączeniu ze wspomnianymi 800 milionami będzie oznaczało, że w ciągu roku z rynku zniknie 2,5 procent uprawnień.

Czy Polska nie popiera polityki klimatycznej?

Popieramy, tylko musimy również słuchać tych, którzy mają ją realizować. Kto ma ją wykonać? Przemysł, ciepłownictwo, cementownie, huty, elektrownie. W tym obszarze musi być zachowana równowaga między wykorzystaniem najlepszych technologii a możliwościami finansowymi przemysłu. Należy również wziąć pod uwagę zagrożenie, jakim jest delokalizacja przemysłu, a więc jego wyprowadzenie poza Unię Europejską. W tych obszarach musimy się zmieścić.

Jakie jest znaczenie proponowanych przez nas poprawek do reformy ETS?

Mają one znaczenie nie tylko dla polskiej delegacji, ale również dla całej Europejskiej Partii Ludowej. Jest to powrót do propozycji, które przedłożyła Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) Parlamentu Europejskiego. Zgadzamy się na roczne wycofywanie uprawnień na poziomie 2,2 procent oraz zmniejszenie ilości uprawnień w ramach MSR nie o 800 a o 300 mln. Ponadto mamy indywidualne poprawki związane ze sposobem zarządzania Funduszem Modernizacyjnym. Chcielibyśmy powrócić do propozycji ITRE, aby to zarządzanie odbywało się na poziomie narodowym i wyłączyć z niego Europejski Bank Inwestycyjny, który ma zupełnie inne priorytety, jeżeli chodzi o inwestycje i może mieć zupełnie inną politykę, co może bardzo utrudniać postępowanie. Nie wspomniałem o  cle węglowym, czyli czymś co mogłoby wywołać wojnę handlową w przypadku sektora cementowego i ceramicznego. Przemysł jest temu przeciwny.

Jak Pan ocenia szanse na przyjęcie polskich poprawek?

Myślę, że te dwie, czyli współczynnik redukcyjny korygujący i cło węglowe – mają bardzo dużą szansę przetrwać głosowania. Wydaje się również, że szanse ma zmniejszenie uprawnień nie o 800 a o 300 mln.

Czy wśród Polaków panuje zgoda odnośnie tych postulatów?

Nie powiedziałem, że wśród wszystkich. Prawdopodobne koledzy z Prawa i Sprawiedliwości będą mieli bardziej ambitne oczekiwania, aby trochę inaczej ułożyć te kwestie. W dużej mierze staramy się robić to, co jest możliwe i dobrze ze sobą współpracować.

Rozmawiał Piotr Stępiński