Hetmański: Rynek energii i konsumenci chcą transformacji, teraz pora na państwo (ROZMOWA)

28 listopada 2022, 07:25 Energetyka

– Obecny kryzys energetyczny przypomina nam o tym, że w krótkim terminie liczą się nie technologie, ale regulacje. Do ich zmiany trzeba woli politycznej – mówi Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat w rozmowie z BiznesAlert.

Dokumenty. Źródło: freepik
Dokumenty. Źródło: freepik

BiznesAlert.pl: Mówimy w czasie kryzysu o renesansie węgla w czasie kryzysu, a z drugiej strony mamy informacje o najniższym wydobyciu tego surowca od bodaj 40 lat. Jak to ze sobą koresponduje?

Michał Hetmański: Sugerowanie, że Polska nadal będzie opierać swój miks energetyczny na węglu jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego. Nie da się dalej zaklinać rzeczywistości – kraje rozwinięte odchodzą od węgla. Mimo deklaracji naszego rządu z poprzedniej konferencji COP, Polska również do nich należy. Z kolei krajowy sektor górnictwa węgla kamiennego traci zdolność do wydobycia na pożądanym poziomie. Ostatnio potwierdziła to Najwyższa Izba Kontroli.

Nasze elektrownie węglowe coraz częściej ulegają awariom. Mityczne bezpieczeństwo energetyczne jest zagrożone przez oparcie miksu na węglu. Mówienie o tym, że Polska nadal będzie opierać się na paliwie węglowym, albo będzie to paliwo traktować jako środek przejściowy w transformacji energetycznej jest nierealne.

W dokumentach technicznych i planach strategicznych publikowanych przez operatora sieci i administrację publiczną widać sygnały zrozumienia tego zagrożenia. Deklaracje polityczne są jednak zgoła odmienne. Harmonogram wyłączeń bloków węglowych jest tak szybki, że Polska może mieć problem z utrzymaniem mocy w  systemie już po zakończeniu rynku mocy, czyli po 2025-26 roku. Udawanie, że tego problemu nie ma jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego. Wrzucając więcej gotówki do kotła nie cofniemy czasu i nie zagwarantujemy wyższej sprawności przestarzałych jednostek.

Semantyka staje się coraz istotniejszym problemem w dyskusji o przyspieszonej transformacji. Mówi się o węglu jako paliwie przejściowym. Jak może być ono przejściowe, skoro cały czas stanowi podstawę miksu?

Scenariusze rozwoju rynku energii na europejskich rynkach, w tym nasze na temat Polski, pokazują, że gaz jako paliwo rzekomo przejściowe, pewną rolę będzie miał, ale prawdopodobnie nie tak dużą, jakby chciała branża gazowa. Nie mówmy o tym, że węgiel będzie przejściowy. „Przejściowe” może być coś, co wchodzi jako nowe do miksu i zastępuje obecne źródło w jakimś określonym czasie. Taki komunikat ze strony rządu podtrzymuje nierealistyczne oczekiwania uczestników rynku – potrzebujemy zimnego prysznicu, nie poklepywania się po plecach.

No dobrze, ale pojawiają się też głosy, że nie da się w tak krótkim czasie zmienić całej polskiej energetyki opartej na węglu na OZE, które nie są stabilne. Co zrobić aby po 25 roku nie było u nas blackoutów? 

W Fundacji Instrat pokazaliśmy w naszych zeszłorocznych raportach jak przejście do węgla bezpośrednio do OZE może wyglądać w szczegółach. Wkrótce będziemy aktualizować nasze analizy, ale nadal podtrzymujemy, że głównym scenariuszem dla Polski jest przeskoczenie gazowej pułapki, w szczególności w tej skali jak planuje to rząd i duże koncerny energetyczne. To tym bardziej konieczne w kontekście kryzysu gazowego. Parafrazując niepopularne hasło z lat osiemdziesiątych z Wielkiej Brytanii – Polska nie ma alternatywy.

Nie możemy przedłużać w nieskończoność funkcjonowania bloków węglowych ze względu na ich techniczne nieprzystosowanie do realiów pracy systemu z OZE, a w 5-10 lat nie zbudujemy w Polsce elektrowni atomowej.

Oczywiście transformacja z tak wysokiego udziału paliw kopalnych do czystego miksu (z udziałem atomu czy bez) jest wyzwaniem, ale doświadczenie innych państw i operatorów systemów energetycznych pokazuje, że nie jest to wyzwanie, z którym nikt sobie nie radzi.

Są kraje, gdzie dzięki ambitnej polityce klimatycznej udział OZE w miksie dynamicznie rośnie i to nie wynika tylko z dużego udziału energetyki wodnej. Nam to się wydaje skomplikowane i niemożliwe, ale naprawdę możemy iść całkiem wydeptaną ścieżką, zamiast iść na oślep. Polska, aby powiększyć udział OZE musi powziąć szereg inwestycji technologicznych, ale ich wdrożenie wymaga przede wszystkim zmian regulacyjnych, które dziś hamują rozwój bezemisyjnych źródeł energii i ograniczają ogromny potencjał jaki drzemie w efektywności energetycznej.

Niestety nadal skupiamy się na stronie podażowej – węgiel, gaz, atom lub OZE. Ale to magazyny energii czy elastyczne zarządzanie popytem  będą stały za rewolucją energetyczną. Wdrożenie tych rozwiązań po stronie popytowej pozwala nie tylko zwiększyć udział OZE bez kompromisu w kwestii bezpieczeństwa energetycznego, ale zmniejsza koszty systemowe oraz indywidualny rachunek za energię.

Strona popytowa jest w Polsce nadal niezagospodarowana – przydałoby się na polskim rynku więcej „distruptorów” jak na rynkach w Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich czy Niemczech. Nawet drobne zmiany w profilu zużycia energii potrafią zmniejszyć ryzyko braku dostaw, ale wymagają w polskich warunkach regulacyjnej rewolucji, a nie tylko inicjatywy kilku aktorów rynkowych.

Transformacja energetyczna to ogromny koszt nie tylko dla budżetu, ale także dla społeczeństwa. Jak pogodzić szczytny cel transformacji z ryzykiem rosnącego ubóstwa energetycznego?

Paradoksalnie, nigdy tak jak teraz nie opłacało się inwestować w transformację energetyczną – okres zwrotu z inwestycji we własne zeroemisyjne źródła wytwórcze czy efektywność energetyczną stał się dużo krótszy. Rozumiem oczywiście Twoje pytanie, ale przezornie spytam – czy mamy nadal do czynienia z dylematem? W skali systemowej tym bardziej możemy wygenerować spore oszczędności rozkładając przede wszystkim wysiłek na raty. Tegoroczny kryzys energetyczny i problemy z zaopatrzeniem w węgiel pokazują, że gdybyśmy szybciej wdrażali w ostatnich latach program Czyste Powietrze, szybciej ocieplając domy i wymieniając kopciuchy, to mniej byśmy zapłacili za import węgla. Takie opóźnienie można porównać do sprzedaży w lombardzie, albo brania chwilówek – załatwiając kluczowe potrzeby na ostatnią chwilę płacimy niepotrzebną premię, której można było uniknąć.

Dlatego już dziś, na przełomie 2022 i 2023 roku powinniśmy przygotować się na okres przejściowy, który rozpocznie się za niecałe 3-4 lata jak wygasną obecne kontrakty na rynku mocy. Pozostawimy wybrane elektrownie węglowe, co jak pokazują nasze analizy można zrobić bez wnioskowania o nową pomoc publiczną. Uruchomimy pewnie niektóre z nowo budowanych gazówek, ale musimy zabezpieczyć płynny proces inwestycji w OZE i ich podłączenia do sieci. Ostatnio ogłoszone porozumienie URE i OSD to dobry sygnał, ale nadal nie ma pewności co do zniesienia szkodliwej zasady 10H.

W tym okresie przejściowym, na najbliższych kilka lat, musimy wprowadzić nadzwyczajne zasady i pożegnać się z dotychczasowym modelem zarządzania sektorem energetycznym i górniczym. Nie rozumiem dlaczego rząd nie wykorzysta momentum i hossy na rynku węgla, aby przeprowadzić choćby kilku kluczowych reform i zacząć wymagać od branży zmiany dotychczasowego modelu. Wyszliśmy ostatnio z taką inicjatywą – postulujemy wprowadzenie indeksu węglowego na Towarowej Giełdzie Energii, w postaci kontraktu finansowego na dostawy węgla energetycznego. Bardziej płynny i transparentny handel na linii elektrownie – kopalnie zmniejszy ryzyko nieuzasadnionych i nadużywanych w tym roku nieplanowanych odstawień. Bez kontroli rachunku finansowego kopalnie będą osiągać nieuzasadnione zyski. Taka platforma obrotu osłabiłaby negatywne efekty oligopolistycznej struktury rynku producentów węgla energetycznego w Polsce.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

MAE: Wojna na Ukrainie może przyspieszyć transformację energetyczną