Ile szabli ma naprawdę Polska w sprawie Nord Stream 2

6 listopada 2015, 07:34 Energetyka

Sprzeciw wobec rosyjskiego projektu Nord Stream 2 w Europie Środkowo-Wschodniej jest w dużej mierze warunkowy. Kraje regionu sprzeciwiające mu się, robią to, bo wykluczałby je z tranzytu rosyjskiego gazu do Europy, a nie dlatego, że zwiększałby zależność od rosyjskiego gazu. Ten chcą transportować z korzyścią dla siebie. Inne z kolei deklarują neutralność wobec projektu. Warszawie pozostaje liczyć na Brukselę, która dotąd opowiadała się twardo przeciwko Nord Stream 2.

Gazociąg Nord Stream i jego odnogi - OPAL i NEL. Fot. Konsorcjum Nord Stream.

Minister gospodarki Słowacji, Wazila Hudak, powiedziała w czwartek 5 listopada 2015 roku, że projekt budowy gazociągu Nord Stream 2, którego celem jest rezygnacja z tranzytu gazu ziemnego przez Ukrainę na korzyść dostaw przez Niemcy, jest też zagrożeniem dla Słowacji, jako kolejnego państwa tranzytowego.

– My postrzegamy to (Nord Stream 2 – przyp. red.), jako projekt, który w większym stopniu staje się zagrożeniem dla Słowacji, jako państwa tranzytowego. Jest on skierowany przeciwko tradycyjnej trasie, ciągnącej się przez Ukrainę i Słowację na Zachód – wyjaśniła Hudak podczas prelekcji w Bratysławie na międzynarodowej konferencji Tatra Summit.

– Na drodze oficjalnej będziemy się nadal sprzeciwiać przeciwko temu projektowi. Myślę, że jest to poważne naruszenie wspólnego dążenia Europy do dywersyfikacji dostaw gazu. Projekt nie zmniejsza, a zwiększa zależność od rosyjskiego surowca. Nie spełnia wymogów trzeciego pakietu energetycznego w zakresie dostępu dla różnych dostawców gazu ziemnego – dodała przedstawicielka Słowacji.

Hudak odwiedzi Moskwę w dniach 7-8 grudnia, gdzie ma zamiar rozmawiać o przyszłości tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium jej kraju. Jeżeli Rosjanie zgodnie z zapowiedziami zrezygnują z tranzytu przez Ukrainę, ucierpi także Słowacja, która jest kolejnym krajem tranzytowym. Hudak spotka się z dyrektorem Gazpromu i ministrem energetyki Rosji. O sprawie informuje rosyjski ambasador na Słowacji Peter Priputen.

– Podczas spotkania chcemy przedyskutować wszelkie kwestie, włączając w to tranzyt i dostawy gazu – powiedział ambasador. Możliwe, że Moskwa przekona Słowaków do porzucenia krytyki Nord Stream 2.

Hudak potwierdził, że słowacki rząd preferuje gazociąg Eastring, który zgodnie z planem ma połączyć system rurociągów w kierunku do Bałkanów. Z kolei ta inwestycja również może uderzyć w Ukrainę, jeżeli zostanie połączona z promowanym przez Rosjan gazociągiem Turkish Stream do Turcji. Wtedy mogłaby także posłużyć Rosji do ominięcia tranzytu przez terytorium ukraińskie w celu dostarczenia gazu na Bałkany i na Słowację. Wtedy jednak Bratysława nie straciłaby znaczenia tranzytowego.

Podobne stanowisko prezentują Węgrzy, którzy protestują przeciwko Nord Stream 2, ale przypominają jednocześnie, że Komisja Europejska zablokowała projekt South Stream, który był popierany przez Budapeszt. Zwiększałby on uzależnienie od rosyjskiego gazu, ale stanowiłby ważne źródło dostaw do Węgier. Nord Stream 2 nie ma z punktu widzenia tej stolicy podobnych zalet.

Głównym argumentem podnoszonym przez krytyków South Stream jest to, że gazociąg planowano ułożyć z pominięciem Ukrainy. Nord Stream także ominie Ukrainę ale nie z południa lecz z północy – przypomniał węgierski minister. – Nie ma żadnej różnicy (pomiędzy obydwoma projektami gazociągów – przyp. red.). Jest to bardzo dobry przykład stosowania w Europie podwójnych standardów – stwierdził minister spraw zagranicznych Węgier Petro Szijjarto.

Litewska firma gazowa odcięła się od polskiego stanowiska w sprawie omawianego projektu rozbudowy gazociągu z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. – Narzucany Europie Zachodniej przez rosyjskiego monopolistę gazowego Gazprom gazociąg Nord Stream 2 nie będzie miał bezpośredniego wpływu na Litwę – uważa szef spółki Klaipedos Nafta. Jednakże Mantas Bartuszka stwierdza, że planowana magistrala niepokoi Polskę, bo możliwe, że doprowadzi do podniesienia cen dostaw dla tego kraju – napisała agencja LETA/BNS.

– Na ten projekt bardzo aktywnie reaguje Polska, być może przez bezpośredni wpływ na jej rynek, przez który biegnie szlak tranzytowy. Możliwe, że w przyszłości Polska nie będzie otrzymywała gazu bezpośrednio przez Białoruś, lecz od Niemców i będzie musiała płacić im za transport. Na ile realne są te obawy? Nie jest to jasne, ale w każdym przypadku są one wyraźnie widoczne i Komisja Europejska zwraca uwagę na problematykę Nord Stream – powiedział Bartuszka podczas środowego (4.11) posiedzenia parlamentarnego komitetu ds. gospodarki.

Według niego projekt ten nie wpłynie na tranzyt przez Litwę. Gaz przestanie być przesyłany przez litewskie terytorium do Obwodu Kaliningradzkiego tylko w przypadku, jeśli Rosja zbuduje tam swój pływający terminal LNG.

– Kwestia Kaliningradu jest osobnym tematem: Gazprom wyraźnie pokazuje, że chce zbudować swój terminal na gaz skroplony w Obwodzie, aby zapewnić sobie niezależność od Litwy. Na ile ten projekt jest realny? Trudno powiedzieć. Za zapewnienie bezpiecznych dostaw do Kaliningradu Litwa może otrzymywać odpowiednie środki (za tranzyt surowca – przyp. red.), ale jeśli Gazprom do 2020 roku zbuduje terminal, to tranzyt przez nasz kraj zniknie – powiedział Bartuszka.

Inne podejście prezentuje rząd Estonii. Premier Taavi Roivas zapowiedział, że oczekuje od Komisji Europejskiej stwierdzenia, czy Nord Stream 2 jest zgodny z unijnym prawem. – Mamy poważne podejrzenia, że ten projekt nie spełnia wymogów trzeciego pakietu energetycznego. Wzywam Komisję do poważnego przyjrzenia się sprawie – powiedział. Roivas rozmawiał na ten temat a łotewską premier Laimdotą Straujumą. Premierem Litwy Algirdasem Butkeviciusem i Ukrainy, Arsenijem Jaceniukiem w Rydze. – Jesteśmy wyjątkowo zaniepokojeni projektem Nord Stream 2 – powiedziała Straujuma po spotkaniu. Politycy państw bałtyckich mogą być zatem wsparciem dla Warszawy.

Jednakże sposobem nacisku na Bałtów może być zapowiedź uruchomienia aukcji na dostawy gazu od Gazpromu na Litwę. Z jednej strony jest to atrakcyjna oferta, bo daje klientom możliwość elastycznego reagowania na zapotrzebowanie i zamawiania potrzebnych ilości surowca. Z drugiej strony, to w umowach długoterminowych gaz z Rosji jest obecnie tańszy od tego sprzedawanego na giełdach.

Wygląda jednak na to, że niektóre kraje, które razem z Polską krytykują obecnie Nord Stream 2, zrezygnują z krytyki, kiedy Rosja zaproponuje im atrakcyjną rekompensatę. Warszawa powinna wziąć to pod uwagę przy budowaniu sojuszu przeciwko nowemu projektowi Gazpromu w Europie.

Projekt Nord Stream 2 zakłada budowę dwóch nitek morskiego gazociągu o przepustowości 55 mld m3 rocznie z Rosji do Niemiec. Za budowę magistrali będzie odpowiadała spółka New European Pipeline AG przemianowana na Nord Stream 2. Udziały w niej posiadają: Gazprom – 51 procent, E.On – 10 procent, BASF/Wintershall – 10 procent, Shell – 10 procent, OMV – 10 procent oraz Engie – 9 procent.

Aktywnie przeciwko projektowi działa oprócz Warszawy głównie Bruksela. Unia Europejska nie musi się obawiać, że ze względu na plany stworzenia unii energetycznej oraz zwiększania konkurencji na rynku energetycznym Rosja sprowokuje nową ,,wojnę gazową”. O tym w wywiadzie dla gazety Die Welt powiedział wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz. Według niego Moskwa będzie musiała respektować plany Europy.

– Unia Europejska jest największym na świecie odbiorcą surowców energetycznych. Co roku kupujemy je za kwotę 400 mld euro. I jeśli postanowiliśmy rozwijać między sobą ściślejszą współpracę i stworzyć większa konkurencję na rynku europejskim, to Rosja powinna to respektować – powiedział Szefczovicz.

Dodał, że nie zgodzi się na zwiększenie przepustowości gazociągu Nord Stream, aby tym samym Rosja mogła zwiększyć dostawy gazu do Europy z pominięciem Ukrainy. Obecnie pomysł ten jest wspierany przez niemiecki rząd.

– Prowadzimy rozmowy na ten temat z rządem niemieckim. Wzywam wszystkie spółki, które uczestniczą w tym projekcie, aby uwzględniły warunki polityczne. Oczywiście decyzje handlowe powinny podejmować spółki samodzielnie, jednakże obecna przepustowość Nord Stream jest wykorzystywana tylko w 50 procentach – przypomniał wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej dodając przy tym, że na chwilę obecną Europa zachowuje jedność w kwestii utrzymania znaczenia tranzytu gazu przez Ukrainę.

– Nie chcemy, aby Rosja mogła szantażować Ukrainę. Ponadto wiele państw Europy Środkowo-Wschodniej otrzymuje gaz akurat tym szlakiem – dodał Szefczowicz.

– Komisja ma rację opisując ten projekt jako coś bardzo niepewnego. Ekspansja Nord Stream jest przeciwko naszemu głównemu celowi: planom Unii Europejskiej do zmniejszenia zależności od rosyjskiego gazu. To jest projekt dokładnie przeciwne temu celowi – przekonuje Sijbren de Jong, ekspert Hague Centre for Strategic Studies.

– Projekt raczej zwiększa naszą zależność od jednego dostawcy, niż sprzyja dywersyfikacji. Europejski komisarz ds. unii energetycznej Marosz Szefczovic również jest świadomy, że jeżeli projekt Nord Stream 2 dojdzie do skutku, to ukraińska sieć przesyłowa gazu (GTS) zniknie – przypomniał rozmówca BiznesAlert.pl. – Ze strategicznego punktu widzenia wprowadza to ogromną odpowiedzialność Europy, w takim scenariuszu dostawy gazu na kontynent zostałyby zdominowane przez Gazprom. Ukraiński GTS zarządzałby gazociągami, które nie byłyby już potrzebne. Pamięć problemów z dostawami z lat 2006-2009 powinna nas wystarczająco otrzeźwić i uświadomić, że to nie byłby zbyt mądry pomysł. Dlatego dobrze, że Komisja Europejska opowiada się za zablokowaniem rozbudowy Nord Stream.