Indie mogą zepsuć szczyt klimatyczny i uratować światowy rynek surowców

30 listopada 2015, 06:58 Alert

(Financial Times/Patrycja Rapacka/RIA Novosti/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

Według dziennikarzy Financial Times, Indie mają najprawdopodobniej najwięcej do stracenia na polityce klimatycznej, w porównaniu do innych dużych gospodarek świata, które będą reprezentowane podczas szczytu klimatycznego w Paryżu, który rusza 30 listopada. Ich plany zwiększania konsumpcji energii mogą zagrozić porozumieniu i zwiększyć popyt na surowce kopalne, poprawiając kondycję sektorów wydobywczych na świecie.

Jak czytamy w artykule Financial Times, wraz ze wzrostem temperatury, który jest spowodowany zwiększeniem emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, Indie stają się bardziej podatne na susze, powodzie, nieurodzaj i cyklony. Wielu naukowców informuje, że średnie temperatury na obszarach równinnych o średnim zaludnieniu wzrośnie do 2024 roku o 2,9-5 stopni w skali Celsjusza. Ajay Mathur, główny reprezentant Indii na szczycie klimatycznym oraz negocjator New Delhi w Paryżu podkreśla, że zmiany klimatu są „niezwykle poważne” dla państwa indyjskiego.

W opinii uczestników szczytu klimatycznego państwo indyjskie i jego stosunek do zmian klimatu jest postrzegany jako jedna z głównym przeszkód na drodze do znalezienia porozumienia. Państwo indyjskie utrudnia w różny sposób światowe negocjacje klimatyczne.

Dwa tygodnie temu Indie zablokowały starania krajów G20 na rzecz przygotowania ambitnych założeń porozumienia klimatycznego. Przy okazji John Kerry, Sekretarz Stanu USA, niedawno pochwalił Chiny za starania w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych, jednocześnie wyrażając zaniepokojenie jego planami zwiększenia użycia węgla brunatnego w produkcji energii elektrycznej. Państwo Środka może być kolejnym hamulcowym polityki klimatycznej.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama ma spotkać się z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingem oraz premierem Indii, którym jest Narendra Modi. Amerykański polityk zapowiedział, że spróbuje zapewnić sukces szczytu poprzez pertraktacje z Chinami i Indiami. Premier Modi już obiecał ze swojej strony współpracę z USA i innymi krajami. Podkreślił on, że państwo indyjskie ogólnie potrzebuje energii elektrycznej, jednocześnie nie planuje stwarzać większych problemów dla reszty świata i dla negocjacji w Paryżu. Indie jako czołowy kraj wśród państw rozwijających się oraz regionalny rywal Chin, według premiera, został źle zrozumiany przez inne państwa, które będą uczestnikami szczytu klimatycznego.

Financial Times podaje, że w 2012 roku emisja dwutlenku węgla w Indiach w skali roku wynosiła 1,6 ton w przeliczeniu na jednego mieszkańca, podczas gdy w USA wskaźnik ten był na poziomie 16,4 ton, w Chinach natomiast 7,1 ton na osobę. Według badań i analiz w 2030 roku, emisja w Indiach będzie wynosić około 5 ton dwutlenku węgla na jedna osobę i będzie stanowić połowę emisji państwa chińskiego. Problem tkwi w tym, że według prognoz w Indiach emisja dwutlenku węgla ma rosnąć, a w innych państwach spadać.

Rząd Modiego rozpoczął ambitny plan inwestycji w odnawialne źródła energii, szczególnie w energetykę słoneczną, co według obliczeń rządowych spowoduje, że za 15 lat ponad jedna trzecia wytworzonych mocy będzie pochodzić z tych źródeł. Państwo indyjskie nie zaprzecza, że emisja gazów cieplarnianych gwałtownie wzrośnie, jednak to nie jest spowodowane – jak twierdzą przedstawiciele Indii – zaniechaniem i opieszałością politykóa, ale problemem związanym z rosnącą liczbą ludności i konieczności dostarczania im energii elektrycznej w coraz większej ilości. Użycie węgla brunatnego w wytwórstwie energii staje się nie tylko tanim, ale też bardziej przystępnym sposobem do realizacji tego celu.

Z tego samego powodu ma rosnąć zależność Indii od importu surowców. Do 2040 roku osiągnie poziom 90 procent – wynika z danych przedstawionych w raporcie India Energy Outlook opublikowanego w piątek (27.11) przez Międzynarodową Agencję Energetyczną.

Według raportu wzrost wydobycia krajowego w Indiach jest znacznie niższy niż zapotrzebowania i do 2040 roku ponad 40 procent podstawowych źródeł energii będzie pochodziło z importu, w porównaniu z 32 procentami w 2013 roku.

– Rezultatem będzie szybki wzrost importu ropy – do 9,3 mln baryłek dziennie – do 2040 roku, co zwiększy zależność państwa od importu do 90 procent, przy dużym udziale Bliskiego Wschodu – czytamy w raporcie.

Prognozuje się, że z powodu ograniczonych zasobów oraz wysokich kosztów wydobycia spadnie ono do 700 tys. baryłek dziennie.

Analitycy oczekują także, że w tej dekadzie Delhi stanie się największym importerem węgla. W Indiach wzrośnie także wydobycie węgla. Przez to staną się drugim po Chinach największym wydobywca węgla.

Od 2000 roku indyjskie zużycie energii wzrosło niemal dwukrotnie. Jej zużycie na jedną osobę wynosi jedną trzecią średniej światowej a ok. 240 mln mieszkańców nie posiada dostępu do energii elektrycznej. Trzy czwarte indyjskiego zapotrzebowania na energię jest pokrywane przez paliwa kopalniane. Głównym źródłem energii jest węgiel, z którego wytwarzane jest ponad 70 procent energii elektrycznej.

Od popytu na surowce w Indiach będzie zależeć w pewnym stopniu kondycja rynku surowców oraz sektorów wydobywczych na świecie. Zwiększony popyt w tym kraju może wywindować ceny ropy i węgla, które pikują wraz z rosnącą nadpodażą i niemrawym wzrostem zapotrzebowania, szczególnie w Chinach.

Więcej informacji:

G20 zajmuje stanowisko przed szczytem klimatycznym

Czego możemy spodziewać się po COP21?

Szyszko: Polska jest wzorem redukcji emisji. Trzeba to uwzględnić