Przybyszewski: Iran chce porozumienia z Zachodem, ale na swoich zasadach

25 sierpnia 2022, 07:25 Atom

– Przez lata sankcji Iran nauczył się z nimi żyć, i nie chce łatwo sprzedać skóry Zachodowi – mówi Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Iran widziany z kosmosu. Fot. Wikimedia Commons
Iran widziany z kosmosu. Fot. Wikimedia Commons

BiznesAlert.pl: Nadal nie ma nowego porozumienia nuklearnego z Iranem, chociaż negocjacje trwają już długo. Dlaczego tak się dzieje?

Łukasz Przybyszewski: Negocjacje trwają już 16 miesięcy, może nawet więcej, jeżeli doliczyć przygotowawcze spotkania poprzedzające start oficjalnych negocjacji. Iran w trakcie negocjacji regularnie poszerzał zakres żądań. Ponadto jedno żądanie Iranu implikowało znacznie więcej ustępstw niż to się z zewnątrz wydaje. Przykładem jest tu m.in. wykreślenie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (KSRI) z listy organizacji terrorystycznych. Takie wykreślenie implikowałoby automatyczne traktowanie np. irańskich firm współpracujących z Korpusem, które nie były na dotychczasowych listach, jako podmioty, z którymi można legalnie współpracować. Utrzymanie Korpusu na liście organizacji terrorystycznych to rozwiązanie, które ma uczynić mataczenie powiązań miedzy firmami czymś bezsensownym. Jedne irańskie żądania automatycznie generują kolejne roszczenia i problemy. Iran zrezygnował w końcu z żądania wykreślenia KSRI z listy organizacji terrorystycznych, ale problemem pozostaną inspekcje MAEA i gwarancje rekompensaty, które niby miałaby Iranowi zapewnić Europa – na wypadek zmiany postawy USA.

Brak konkluzji porozumienia spowodowany jest układem geopolitycznym oraz personalnym władz poszczególnych państw, ale także samym charakterem porozumienia, które jest swoistą pułapką na jego sygnatariuszy. Państwa nie mogą się z niego wycofać, nie mogą go porzucić, a jednocześnie nie są w stanie go zmodyfikować.

Czy Iran nie chce podpisać nowego porozumienia?

Iran nie chce go podpisać, gdyż oczekuje kompensacji i gwarancji, w przypadku gdyby USA wyszło w przyszłości z porozumienia tak, jak zrobił to Donald Trump. USA nie chcą dać gwarancji, więc kto je ma dać? Czy jakiekolwiek państwo europejskie zechce tu odgrywać role żyranta? Wątpię. Widać, ze Iranowi w żaden sposób nie zależy na niczym innym, jak odzyskaniu dostępu do twardych walut i rynków. Ten rzekomy „przełom” w negocjacjach to fikcja, a przyspieszenie jest podyktowane niepewnością na rynku ropy i ograniczonej liczbie tankowców i windowaniem cen. Nie zdziwiłbym się, jeśli koniec końców te negocjacje do niczego nie doprowadzą, bo były jedynie częścią większych geopolitycznych zapasów.

Mam wrażenie, że jesteśmy wodzeni tutaj za nos lub że generalnie nie wiadomo ani czego spodziewać się w kolejnych miesiącach, ani co uda się ugrać i ustalić gdzie indziej. Często z niepewności podejmuje się wiele działań dyplomatycznych, m.in. na odcinku JCPoA, licząc na to, że to coś da, na coś wpłynie – być może niedługo, a być może za jakiś czas. Bywa, że naprawdę nie ma planu i tworzy się potencjalne okazje żeby nie zamykać sobie szans.

Komu zatem najbardziej zależy na tym porozumieniu?

Najbardziej na porozumieniu zależy Chinom, Rosji, Europie, choć trochę mniej, i samemu Iranowi. Europa dzięki temu porozumieniu miałaby więcej ropy na rynku a przy tym niższą jej cenę. Nie wiadomo tylko na jak długo. Jakiekolwiek inwestycje europejskie w Iranie i tak byłyby bardzo wątpliwe. Rosja i Chiny miałyby dodatkowy dopływ twardej waluty płynącej z Iranu, gdyż w obecnej sytuacji Teheran ma spore trudności w zdobyciu dolara czy euro. Sam Iran skorzystałby na tym, że otwarto by dostęp do rynków światowych przy jednoczesnym utrzymaniu dotychczasowych osiągnieć w programie nuklearnym. Zatrzymanie programu jest mało prawdopodobne, znowu mielibyśmy grę w kotka i myszkę. Robiłby to wszystko jednak w białych rękawiczkach. Aby jednak doszło do pełnego zluzowania obostrzeń, Iran musiałby uzyskać znacznie, znacznie więcej, np. zostać wykreślony z czarnej listy FATF (Financial Action Task Force), który obejmuje podmioty i państwa trudniące się m.in. praniem pieniędzmi.

Wspomniał Pan Rosję jako państwo zainteresowane porozumieniem. Czy otwarcie rynku na węglowodory z Iranu nie jest jednak wbrew jej interesom?

Jest – i widzimy tu rywalizacje, bo Iran też zmuszony jest obniżać cenę swojej ropy, żeby mógł konkurować z Rosją, ale nie chodzi oczywiście tylko o węglowodory. Ewentualne porozumienie mogłoby pozwolić Rosji bardziej efektywnie korzystać z Iranu jako pośrednika w omijaniu sankcji. Poza tym, w obecnych warunkach ten bliskowschodni kraj jako outsider skupia uwagę świata zachodniego jako państwa, które dąży do pozyskania broni jądrowej. W sytuacji, gdy Iran ją posiądzie, cały region Bliskiego Wschodu będzie szedł w kierunku pozyskania broni tego rodzaju. Iran nie jest w stanie konkurować ze swoimi adwersarzami na polu konwencjonalnym, bo jego technika i sprzęt się do tego nie nadaje. Dla Rosji nie jest na rękę, aby państwa regionu weszły w posiadanie broni jądrowej, gdyż znacznie spadłaby skuteczność nacisków na te kraje.

Jeżeli miałby Pan pokusić się o prognozy, to czy według Pana dojdzie do zawarcia nowego porozumienia nuklearnego?

Patrząc na historię negocjacji ws. normalizacji stosunków pomiędzy Iranem a Zachodem możemy się spodziewać, że negocjacje będą trwać tak długo, aż dojdzie do rzeczywistej konieczności uruchomienia mechanizmu INSTEX (Instrument in Support of Trade Exchanges), który pozwoli na barterową wymianę towarów z Iranem. Tą koniecznością może być np. poważny kryzys. I nie mówię tu o kryzysie energetycznym, ale kryzysie, w którym łańcuchy dostaw zostaną całkowicie przerwane, np. w przypadku globalnej wojny. W takich okoliczności może dojść do jakiegoś porozumienia, ale to już nie będzie umowa nuklearna. Do tego czasu Iran będzie w stanie wyprodukować broń jądrową. Nie widzę tutaj dużych szans na sukces.

Nie można jednak wykluczyć przymknięcia oka przez Stany Zjednoczone na niewielką liczbę dostaw irańskiej ropy do Europy. Nie zdziwiłbym się, gdyby ceną za – być może z góry wszyscy to wiedzieli – kolejne fiasko negocjacji ma być właśnie wypuszczenie odpowiedniej, ale nie za dużej, ilości irańskiej ropy na rynek i zapobieżenie siłowym próbom podwyższenia ceny (np. poprzez ataki na saudyjską` infrastrukturę czy zajmowanie kolejnych tankowców). Bardzo możliwe, że niczemu innemu to przyspieszenie i ten przełom nie służy.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Przybyszewski: Iran podbija stawkę w negocjacjach z USA (ROZMOWA)