Bryc: Ropa przyzwyczaiła się do bliskowschodnich zawieruch

16 stycznia 2020, 07:30 Energetyka

Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest dynamiczna, i nie można uznać, że jest ona definitywnie rozwiązana. Ceny ropy nie zareagowała gwałtownie, gdyż rynki przyzwyczaiły się do politycznych zawieruch występujących regularnie w tamtym rejonie – mówi dr Agnieszka Bryc z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Komentując sytuację na Bliskim Wschodzie, dr Agnieszka Bryc jest zdania, że w żadnym przypadku nie należy mówić o całkowitym zakończeniu napięcia w tym regionie, mówimy o regionie, który jest wiecznie w stanie geopolitycznych turbulencji z wyjątkową dynamiką zmienności sytuacji będącą cechą specyficzną tego regionu. – Dlatego, jeżeli mówimy o tym, że to już jest koniec eskalacji, to jest to teza prawdziwa, jeżeli mówimy o „tu i teraz”, natomiast w przyszłości, szybciej niż później wydarzy się coś, co na powrót wstrząśnie Bliskim Wschodem.

Zdaniem rozmówczyni BiznesAlert.pl opisywany region znajduje się na etapie deeskalacji taktycznej. – Wygląda to na jakieś uspokojenie sytuacji, bo Stany Zjednoczone i Iran doprowadziły do momentu, w którym naprawdę było blisko do wybuchu jakiegoś większego konfliktu. Mam jednak wrażenie, że zarówno Donald Trump, jego doradcy, jak i władza w Iranie miały świadomość tego, gdzie znajdują się te czerwone linie, których nie można przekroczyć. Jednak nie oznacza to całkowitego spokoju, i trzeba być gotowym na nowe możliwości rozwoju kryzysu – ostrzegła dr Bryc.

Ekspertka odpowiedziała na pytanie o reakcję cen ropy na wydarzenia na Bliskim Wschodzie. – Wzrosty nie okazały się tak drastyczne. To, co wydarzyło się pomiędzy Iranem a USA, mimo dramatyzmu, nie miało znamion przekroczenia granicy między konfliktem krótkotrwałym a zapowiedzią pogłębionego kryzysu – oceniła. – Oczywiście był cały teatr propagandowy. W tym teatrze są pewne rytuały, które muszą się odbyć, ale specjaliści dość szybko odczytali prawdziwe intencje obu stron, którym nie zależało na dalszej eskalacji.

W odpowiedzi na pytanie o dalszy los porozumienia nuklearnego (JCPOA) z Iranem, z którego USA wyszły jednostronnie w 2018 roku ekspertka wskazała na technikalia opuszczania tego typu układów. – Od werbalnej deklaracji do faktycznego opuszczenia porozumienia jest długa droga, nie dzieje się to natychmiast. Podobnie jak USA deklarowały opuszczenie JCPOA już od 2017 roku, a dokonały tego dopiero w 2018 roku, tak Iran prawdopodobnie nie opuści porozumienia tak szybko, jak się wydaje.

Mamy możliwość realizacji dwóch scenariuszy. Pierwszy to próby przekonania Iranu przez europejskich partnerów do pozostania w układzie, którzy zaoferują mu jakiś nowy plan, który zachęci go do zmiany decyzji. Jednocześnie, wcześniejsze mechanizmy proponowane przez Europę, które miały pomóc w obejściu sankcji USA, okazały się nieskuteczne i były krytykowane przez Iran. Jeżeli ten kraj jednak wyjdzie z porozumienia, sytuacja stanie się ostra, bo nie będąc zobowiązany żadnym układem, będzie mógł wzbogacać uran i podążać ścieżką wcześniej obraną np. przez Koreę Północną czy Indie i Pakistan, które zdobyły swoją broń jądrową w sposób wątpliwy prawnie – uważa dr Bryc.

– Deklaracje prezydenta Trumpa o tym, że nigdy nie dopuści, aby Iran wszedł w posiadanie broni jądrowej było z jednej strony uspokojeniem Izraela, który jest żywo zainteresowany irańskim programem nuklearnym, ale też był to sygnał dla Iranu, aby nie myślał o powrocie do tworzenia własnego arsenału jądrowego. Oczywiście same rozmowy USA-Iran będą odbywać się nieoficjalnymi kanałami, ale to USA będą musiały coś zaoferować Iranowi. Tym czymś w pierwszej kolejności musi być zniesienie sankcji gospodarczych, ale będzie musiało pojawić się coś ekstra. Z kolei ustępstwem Iranu, zgodnie z żądaniem Trumpa, będzie dołączenie do nowego porozumienia w sprawie nie tylko programu jądrowego, ale również programu rakietowego, którego najbardziej obawia się właśnie Izrael. Obie możliwości są na stole, i wszystko zależy od tego, czy Europejczycy przekonają Iran do pozostania w obecnym układzie, bo to jest dobry dokument dla wszystkich stron, czy też Trump wywrze na tyle skuteczną presje aby Irańczycy podjęli nowe rozmowy kształcie ewentualnego, nowego porozumienia nuklearnego.

Dr Bryc oceniła również wpływ Rosji i Chin na politykę prowadzoną przez Iran. Według ekspertki oba te kraje traktują Iran instrumentalnie i wykorzystują go do realizacji własnych celów. Sam sojusz pomiędzy Teheranem a Moskwą jest jedynie taktyczny. – Przykładem tej taktyki jest współdziałanie w Syrii i rozbieżności stanowisk w sprawie jej przyszłości. Rosja była gotowa do zastąpienia Assada kimś, kto będzie w stanie się z nią ułożyć np. w kwestiach energetycznych, jednak nie znalazł się odpowiedni kandydat, który byłby możliwy do zaakceptowania dla mającej duży wpływ w regionie, Turcji. Tak samo wygląda sytuacja związana z charakterem ustrojowym Syrii po wojnie. Iran wspiera integralność Syrii jako państwa unitarnego, Rosja zaś zakłada stworzenie czegoś w charakterze federacji Syryjczyków, Turkmenów i Kurdów, zarządzających swoimi ziemiami. Rosja również zachowywała się dwuznacznie na arenie międzynarodowej względem Iranu. Z jednej strony, na forum ONZ poparła amerykańskie sankcję wobec Iranu, z drugiej strony wspierała w pewnym zakresie modernizacje irańskiej armii oraz partycypuje w budowie elektrowni atomowej w Buszer – wyliczyła rozmówczyni BiznesAlert.pl.

– Warto także określić, że w przypadku zniesienia sankcji i głębokiej modernizacji instalacji wydobywczych Iran stanie się naturalnym energetycznym konkurentem Rosji. Zainteresowanie sprowadzaniem surowców energetycznych wyraziła między innymi Turcja, która z łatwością mogłaby wysyłać irański surowiec dalej do Europy. To jest zagrożenie dla Rosji na poziomie strategicznym, która wcale nie jest tak lojalnym partnerem jak stara się to przedstawić na arenie międzynarodowej – wskazuje Bryc. – Chiny natomiast niejako grają Iranem w negocjacjach handlowych z USA, a z drugiej strony traktowały dotąd Iran jako „bliskowschodnią stacją benzynową” zależną od zakupów ropy przez chińskie koncerny, nie bacząc na sankcje USA i świadomie je obchodząc. Dla samych Chin nie ma również wielkiego znaczenia kto rządzi Iranem. Ważne dla nich jest, aby bilans ekonomiczny był korzystny z ich punktu widzenia.

Opracowanie: Mariusz Marszałkowski