Jakie są szanse sojuszu krajów Międzymorza przeciwko Nord Stream 2?

30 listopada 2015, 13:30 Energetyka

7 krajów z centralnej i wschodniej Europy – w tym Polska – porozumiało się co do Nord Stream 2, stwierdzając, że jest to zagrożenie dla interesów Unii Europejskiej i może zdestabilizować Ukrainę. Jaki jest potencjał do wykroczenia tej współpracy poza jednorazowe inicjatywy?

Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom
Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom

Zdaniem Piotra Woźniaka, eksperta ds. energetyki i byłego ministra gospodarki każde z tych państw ma inny powód do protestu, co nie jest zarzutem ale wpływa na trwałość aliansu. Rozmówca BiznesAlert.pl uważa, że Polska protestuje z czterech powodów.

– Nie chcemy zwiększania dostaw rosyjskich do Europy w ogóle, a przynajmniej taki winien być moim zdaniem główny motyw, ponieważ razem z kontraktami na dostawę  i dostawami gazu rosyjskiego utrwalają się lub rosną wpływy rosyjskie w Europie, bezwzględnie wykorzystywane przez Federację Rosyjską (FR) do uprawiania polityki zagranicznej w tym do ekspansji terytorialnej. Chcemy stosowania prawdziwych sankcji gospodarczych wobec FR, a nie pozornych jak do tej pory. Zakupy gazu od Gazprom/Gazexport poprawiają bilans handlowy FR a  zwłaszcza jej wpływy budżetowe, które w dużej części przeznaczone sa na prowadzenie wojny w Ukrainie i ciągłych  prowokacji militarnych na terenach m.in. krajów NATO (ostatnio Szwecja, Litwa, Turcja) – wylicza ekspert. – Protestujemy, ze względu na obawy przed przerwaniem dostaw rosyjskiego gazu zanim przestawimy źródła( i kierunki) głównych dostaw do Polski na niezależne od FR i przed upływem terminu wygaśnięcia kontraktu jamalskiego w 2022 roku. Ponadto, Nord Stream 2 odizoluje Ukrainę od dostaw rosyjskich zanim zdąży ona przestawić w wystarczający sposób źródła dostaw na zachodnie.

Dlaczego protestują Czechy i Słowacja? – Z obawy o utratę zarówno dostaw jak i zarobków z przesyłu gazu rosyjskiego do zachodniej Europy gazociągiem Braterstwo; obawa jest uzasadniona, ponieważ Nord Stream 2 ma przejąć dostawy kierowane od lat gazociągiem, który przebiega od FR przez Ukrainę i następnie Słowację i Czechy do Niemiec, Austrii i dalej. Robią to także z braku możliwości łatwej dywersyfikacji; Czechy i Słowacja nie mają takich możliwości jak Polska ze względu na trudniejszy dostęp do źródeł gazu na Morzu Północnym w tym na szelfie norweskim ani do dużych wolumenów LNG; te motywy są zupełnie inne niż polskie; nie znaczy to że nie ma innych, podobnych albo nawet tożsamych z polskim i dlatego potrzebny jest list w oryginale żeby to rozważać.

Węgry, Bułgaria i Grecja także mogłyby mieć swoje powody. – Podobnie jak Czechy i Słowacja , chociaż obawa o ciągłość dostaw poparta jest zapewne rozczarowaniem z powodu zaniechania planów (opóźnieniem?) budowy South Stream; te trzy kraje mają powód uznać Nord Stream 2 za konkurencję wobec South Stream, przynajmniej w pewnym zakresie i w krótkiej i średniej perspektywie; tu pewien paradoks – odnowienie projektu Nabucco albo South Stream (Turkish Stream) powodowałoby zapewne złagodzenie protestów tych krajów wobec Nord Stream 2 – wskazuje Woźniak.

Według niego Litwa, Łotwa, Estonia i Rumunia to kraje, których głos byłby „bardzo pożądany, wydaje się być najbliżej naszego stanowiska, bo nie wynika z partykularnych ani doraźnych potrzeb, a to znaczy że byłby równie pryncypialny i systemowy jak polski”.

– Nord Stream 2 nie będzie konkurował z litewskim terminalem LNG w Kłajpedzie. Litwa, Łotwa i Estonia nie będą korzystać bezpośrednio z powstającego mozolnie korytarza przesyłowego północ-południe. Poza tym to kraje małe i tzw. wyspy energetyczne (tylko w sektorze gazowym, już nie w zakresie energii elektrycznej) więc ich głos jest trudny do zmarginalizowania przez KE. Trudno zważyć czy cenniejsze jest stanowisko Bałtów, czy rumuńskie, ponieważ Rumunia jest prawie zupełnie niezależna od rosyjskich dostaw gazu na własne potrzeby – kwituje były minister gospodarki.

– Poza wszelką wątpliwością jest słabość argumentów na które powołują się sygnatariusze listu – uważa Piotr Woźniak. – Wezwanie do zgodności prawnej przy inwestycji Nord Stream 2 jest dość naiwnie. Nasuwa się dziecinne pytanie jak można w ogóle abstrahować od przepisów prawa, tu- wspólnotowego? albo – czy to znaczy, że inne gazociągi nie spełniają rygorów acquis communautaire? Warunki prawne tego projektu odbiegają od warunków nieudanej próby South Stream, ponieważ nie mamy do czynienia z żadną umową międzypaństwową, ani traktatem; wody międzynarodowe są co do zasady otwarte dla inwestycji a ograniczają je tylko międzynarodowe regulacje  środowiskowe. Nordstream ma łączyć FR tylko z jednym krajem członkowskim UE przez Bałtyk czyli przez teren dla UE eksterytorialny.

– Co innego dostęp do finansowania wspólnotowego – rzeczywiście można go odmówić albo bardzo ograniczyć, szczególnie, że Pan Minister Gabriel nie ma jeszcze takiego formatu jak Pan b. kanclerz Gerhard Schroeder, żeby próbować  je forsować . W sprawie finansowania przysługuje jeszcze jedna uwaga: firmy-udziałowcy są na tyle duże i wiarygodne żeby zawrzeć po jednym lub po kilka kontraktów długoterminowych na dostawy nowym gazociągiem dla własnych potrzeb; w ten sposób zdolność do sfinansowania inwestycji na zasadzie project finance łatwo wystarczy na CAPEX, a dodatkowo FR na pewno zechce zagwarantować np. 20% kosztów inwestycji gwarancją rządową albo wprost kredytem np. Sbierbanku, Gazprombanku. Dlatego jeżeli każda firma z grupy udziałowców zawrze długoterminowy kontrakt na ok. 10 mld m3 rocznie to finansowanie z otwartego rynku pieniężno-kredytowego nie będzie ograniczone. W dużym uproszczeniu – dla podanego kosztu inwestycji rzędu 10 mld EURO, zdolności przesyłowej rocznie ok.  50 mld m sześciennych i 40 letniego okresu kredytu, stawka przesyłowa będzie porównywalna ze stawką przesyłową Gaz –System S.A. w polskiej sieci. Projekt ma więc ogromne szanse na spłacenie z przychodów generowanych z działalności, bez posiłkowania się unijną dotacją lub pożyczką – tłumaczy ekspert.

– Intencją listu jest wywarcie jawnej presji nie tylko na KE ale na firmy Engie, Eon, OMV, Shell i Wintershall, aby zaniechały łamania deklarowanej ale nie zadekretowanej nigdzie w prawie solidarności energetycznej państw członkowskich . Nikt nie kwestionuje , ze w tym przypadku decydujące jest stanowisko Eon , które z kolei zależy bezwzględnie od stanowiska niemieckiego rządu. W kolejności odwrotnej do wymienionej  należy więc wywierać  presję. Mam nadzieję, że list jest zwiastunem szerszego i wspólnego planu – kwituje nasz rozmówca.

List ze sprzeciwem w opisywanej sprawie 26 października został przedłożony do podpisu: Polsce, Rumunii, Bułgarii, Czechom, Słowacji, Grecji, Węgrom, Litwie, Estonii i Łotwie. Słowacja i Polska, tak jak USA są przeciwne budowie gazociągu. Jednak Bułgaria, Rumunia i Słowenia nie podpisały go.