Jakóbik: Atom w taksonomii, czyli jak nie wpaść w pułapkę gazową Putina (ANALIZA)

2 grudnia 2021, 07:35 Atom

Atom ma szansę na utrzymanie finansowania w Unii Europejskiej za pośrednictwem taksonomii jak gaz, ale potrzebne są nowe elektrownie jądrowe oraz regulacje na rzecz bezpieczeństwa dostaw tego paliwa, by zależność od Gazpromu nie przeniosła się do sektora wodorowego. Rosjanie już budują dolinę wodorową we wschodnich Niemczech – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. kremlin.ru
Prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. kremlin.ru

Etykietowanie atomu i gazu po myśli Polski

Taksonomia Unii Europejskiej to system klasyfikacji aktywności ekonomicznej mający wejść w życie od 2022 roku. Ma określać które jej rodzaje są zrównoważone z punktu widzenia środowiska z pomocą określonych definicji. Ma zastosowanie między innymi w sektorze wytwarzania energii elektrycznej, faworyzując określone jej źródła i dając im szansę na finansowanie. Inwestycje dopuszczone w taksonomii nie będą miały problemów z pozyskaniem wsparcia banków, a potrzebują ich do realizacji megaprojektów, jak elektrociepłownie gazowe lub elektrownie jądrowe. Trwa dyskusja na temat zapisów taksonomii na temat gazu i atomu. Eksperci Komisji Europejskiej (Ekspercka Grupa Techniczna, do której należa m.in. Maciej Bukowski i Georg Zachmann komentujący na łamach BiznesAlert.pl) uznali, że atom pomaga chronić klimat i jest bezpieczny. Gaz ziemny został potraktowany przez tych ekspertów jako paliwo przejściowe umożliwiające rozpoczęcie transformacji energetycznej jako źródło uzupełniające niestabilne dostawy z Odnawialnych Źródeł Energii poprzez wprowadzenie terminu technologii przejściowej oprócz zrównoważonej. To otwarte drzwi dla energetyki gazowej, także tej opalanej tak zwanymi gazami odnawialnymi, jak biometan czy wodór (z różnych źródeł), a także technologii wychwytu i składowania dwutlenku węgla CCS. Wciąż nie ma porozumienia w sprawie atomu i gazu. Los atomu i gazu w taksonomii ma zostać rozstrzygnięty w osobnym akcie delegowanym zaplanowanym na czwarty kwartał 2021 roku, a więc realnie grudzień 2021 roku rodząc obawy o bezpieczeństwo terminu wdrożenia taksonomii.

Spór polityczny o taksonomię podzielił Europę na kilka obozów, z których najbardziej prominentne powstały między innymi z udziałem Polski. Warszawa podpisała się pod listem Bułgarii, Czech, Grecji, Litwy, Rumunii, Słowacji i Węgier w obronie gazu jako paliwa przejściowego, a także Czech, Francji, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Węgier za uznaniem atomu za źródło zrównoważone. Cichy bohater tej dyskusji to Niemcy, które z jednej strony chcą wykorzystać gaz do transformacji, a z drugiej domagają się denuklearyzacji Europy. Spór o te źródła rozgrywa się w dużej mierze między krajami Trójkąta Weimarskiego z finałem wskazującym na kompromis pozwalający wykorzystać gaz i atom. Opór aksjologiczny Austrii, której raporty o szkodliwości atomu są oparte na danych kwestionowanych już przez ekspertów Komisji Europejskiej, to didaskalia tej dyskusji.

Jakóbik: Czarnobyl do kwadratu w Polsce czy kampania wyborcza w Niemczech? (FELIETON)

Dolina wodorowa Gazpromu w Niemczech

Niemcy będą natomiast zainteresowane wpisaniem gazu do taksonomii jak Polska, ale z innych powodów. Polacy musza inwestować gaz w latach dwudziestych, ponieważ będą mieli atom dopiero w latach trzydziestych. Nasi zachodni sąsiedzi mają atom, ale chcą z niego zrezygnować do 2022 roku i zabezpieczać Odnawialne Źródła Energii z użyciem gazu. Ośrodek analityczny DIW z Berlina szacuje, że odejście od atomu zwiększy użycie węgla kamiennego i brunatnego, co widać na grafice 1.

 

Zmiana miksu energetycznego Niemiec bez atomu. Grafika: DIW Berlin

Grafika 1. Zmiana miksu energetycznego Niemiec bez atomu. Grafika: DIW Berlin

Chociaż DIW przekonuje, że zużycie węgla zakończy się w okolicach 2030 roku, a w latach trzydziestych gwałtownie spadnie zużycie gazu ze względu na rozwój OZE tak, aby w 2040 roku wytwarzanie energii pochodziło całkowicie ze źródeł odnawialnych, to bez efektywnej technologii magazynów energii niedostępnej dotychczas spalanie błękitnego paliwa będzie rosło, o czym informuje z kolei raport instytucji reprezentującej przemysł niemiecki BDI stąpający mocniej po ziemi. Apeluje on o dostarczenie dodatkowych 43 GW energetyki gazowej po to, aby możliwe było odejście od węgla w 2030 roku z 80 procent udziału OZE według umowy koalicyjnej nowego rządu. Grafika 2. ze zmianą miksu energetycznego Niemiec według BDI pokazuje zależność: im więcej OZE, tym więcej gazu do stabilizacji. 43 GW to przy zgrubnych szacunkach około 40 mld m sześc. rocznie dodatkowego zużycia gazu.

Wzrost roli gazu w Niemczech. Grafika: BDI

Grafika 2: Wzrost roli gazu w Niemczech. Grafika: BDI

To ważny punkt, bo tłumaczy dlaczego pomimo faktu, że w umowie koalicyjnej w Niemczech nie ma bezpośrednich zapisów o spornym gazociągu Nord Stream 2 (przepustowość to 55 mld m sześc. rocznie), za to są o imporcie wodoru z Rosji. BDI postuluje budowę energetyki gazowej „Hydrogen-ready”, aby mogła być kiedyś opalana tym gazem odnawialnym, zeroemisyjnym. Mógłby wówczas pochodzić w dużej mierze z Rosji. Firmy niemieckie i rosyjskie już lokalizują miejsca potencjalnych inwestycji wodorowych w obu krajach, a Gazprom posunął się wręcz do przedstawienia planów budowy doliny wodorowej u wylotu Nord Stream 2 w Meklemburgii-Pomorzu Przednim z pomocą spółki Gazprom-Hydrogen. To jednak nie tylko ta firma. Rosnieft wykupił udziały Shella w Rafinerii Schwedt, która także ma posłużyć do produkcji wodoru, a także zazieleniać swą aktywność. Rosjanie szykują sobie zagłębie wodorowe na wschodzie Niemiec. Być może dlatego prezydent Władimir Putin mówił na Forum Rosja Wzywa o możliwości eksportu wodoru istniejącymi gazociągami z Rosji. Przekonywał, że gospodarka rosyjska jest jedną z „najbardziej zielonych” na świecie wbrew faktom o największych wyciekach metanu z tamtejszych instalacji zaopatrujących m.in. Nord Stream 2. Gazprom ma przygotować raport o możliwości użycia gazociągów do eksportu wodoru do czerwca 2022 roku, wcześniej już dopuszczał taką możliwość, sugerując nawet wodorowy Nord Stream 3. Niezależnie od tego symbioza gospodarcza niemiecko-rosyjska znana z sektora gazu, a przeniesiona do sektora wodoru może stać się niezbywalnym elementem transformacji energetycznej według modelu zaplanowanego w Berlinie, nawet po wejściu Zielonych i Liberałów krytycznych wobec Nord Stream 2 do koalicji z SPD. Należy się spodziewać, że będą pilnować dostosowania tego spornego projektu do przepisów unijnych, ale nie zablokują go. To dlatego BDI apeluje o wpisanie gazu do taksonomii jako źródła zrównoważonego. Przemysł niemiecki uznaje za to, że należy nadal dążyć do denuklearyzacji Europy zgodnie z postulatem resortu klimatu poprzedniego rządu pod wodzą Svenji Schulze z SPD, bo „energia jądrowa nie jest szansą w walce z kryzysem klimatycznym ani nie jest zgodna z celami klimatycznymi”. To nieprawda, bo bez atomu Niemcy mogą czasowo zwiększyć zależność od paliw kopalnych i emisję CO2, chociaż faktycznie zwiększą udział OZE w miksie. Ten paradoks pokazuje napięcie między dwoma celami polityki klimatycznej całej Unii Europejskiej – obniżką emisji CO2 i zwiększaniem udziału OZE. Stanowisko BDI jest oderwane od rzeczywistości jak postulaty ministerstwa klimatu Austrii, która domagała się taryfy ulgowej dla krajów zwiększających emisję CO2 w dobie kryzysu energetycznego, żeby nie musiały sięgać po atom w celu ich obniżenia. Tymczasem rusyfikacja polityki klimatycznej może przedłużyć zależność surowcową od Rosji i utrzymać ryzyko polityczne z nią związane.

Jak nie wpaść w pułapkę gazową Putina?

Z tego względu w Niemczech narasta dyskusja na temat ocalenia pozostałych sześciu reaktorów jądrowych, a w Polsce jest poparcie rządu dla budowy 6-9 GW energetyki jądrowej do 2043 roku. Polacy potrzebują atomu by nie wpaść w pułapkę gazową, ale pójdą póki co szlakiem Niemiec, ze względu na to, że w latach dwudziestych nie będą jeszcze mieli reaktorów i będą bronić gazu w taksonomii jak ich zachodni sąsiedzi. Powinni jednak zadbać o to, aby taryfa ulgowa dla gazu w latach dwudziestych realna wobec poparcia Niemiec nie pociągnęła całej Europy, a razem z nią Polski, w głębszą zależność od Rosji, także w sektorze wodoru. Jacques Delors Energy Centre publikuje raport, z którego wynika, że Gazprom jest jedynym dostawcą gazu do Europy, który posiada wolne moce eksportowe, choć ich nie wykorzystuje w pełni, przez co jest oskarżany o celowe podnoszenie cen gazu w celu wymuszenia certyfikacji Nord Stream 2 (Grafika 3). Tymczasem zależność Europy od gazu z Rosji wzrosła z 30 do 41 procent w 2021 roku.

Grafika 3. Wolne moce Gazpromu, z których nie chce skorzystać. Grafika: Jacques Delors Energy Centre.

Grafika 3. Wolne moce Gazpromu, z których nie chce skorzystać. Grafika: Jacques Delors Energy Centre.

– Obniżka wydobycia lokalnego w Europie spowodowała, że spadła także dywersyfikacja dostaw i wzrosła zależność od importu. To podejście skończyło się wzrostem siły rynkowej firm węglowodorowych korzystających na rosnących udziałach rynkowych, a za Gazpromem stoi Federacja Rosyjska z oczywistą agendą osłabiania Unii Europejskiej i karania Ukrainy – piszą autorzy raportu. – Rosyjski gaz może być piętą achillesową Europy. Rekomendują zwrócenie się Rady Unii Europejskiej do Władimira Putina o zakończenie manipulacji ceną gazu w Europie, zastąpienie negocjacji Nord Stream 2 bilateralnych z udziałem Niemiec i Rosji, multilateralnymi pod przewodnictwem Komisji Europejskiej, a także wprowadzenie obowiązkowych zapasów gazu w całej Europie na wzór rozwiązań z Francji i Polski. Zalecają także inwestycje w magazyny energii pozwalające szybciej odejść od paliw kopalnych. Rozwiązanie alternatywne, ale mniej modne w Europie to powrót do atomu, szczególnie wobec rozwoju nowych technologii, które mogą przyspieszyć powstawanie nowych reaktorów. Z tego względu energetyka jądrowa powinna się znaleźć w taksonomii oprócz gazu, ale dopuszczenie tego drugiego źródła powinno zostać uzupełnione przez wzmocnione regulacje na rzecz bezpieczeństwa dostaw, które będą chronić przed nadmierną zależnością od jednego dostawcy, aby obniżyć znaczenie Gazpromu na rynku gazu, a w przyszłości różnych spółek rosyjskich na rynku wodoru, które tworzą już sobie zagłębie w na wschodnie Niemiec. Jeśli nawet rewolucja wodorowa nie wypali, zostanie stary dobry gaz a pułapka Putina się zatrzaśnie.

Niemcy nie chcą sankcji wobec Nord Stream 2. Rosjanie liczą na Nord Stream 3 na wodór