Jakóbik: Zamiast Planu Marshalla dla Ukrainy business as usual z Rosją

12 stycznia 2015, 09:00 Energetyka

KOMENTARZ

Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Dziś ministrowie spraw zagranicznych Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec spotkają się w Berlinie by rozmawiać o kryzysie w Donbasie. Pozycję Kijowa osłabia pogarszająca się sytuacja gospodarcza w kraju, która w dużym stopniu zależy od sektora energetycznego nadal uzależnionego od Rosji. Pozycję Rosjan poprawia widoczne parcie Zachodu ku porozumieniu.

Miliarder George Soros zaapelował o zebranie 50 mld euro na pomoc Ukrainie zagrożonej bankructwem w 2015 roku. Amerykanin spotka się 12 stycznia z ukraińskimi deputowanymi. To postulat podobny do wysuniętego przez polskiego polityka Pawła Kowala, który wezwał Zachód do udzielenia Ukrainie pomocy w postaci nowego Planu Marshalla.

Jednakże Komisja Europejska swoją trzecią transzę pomocy finansowej (wsparcie makrofinansowe – MFA) uzależnia od realizacji ustalonych w oddzielnym memorandum zmian w prawie ukraińskim. Chodzi między innymi o reformy energetyczne zgodne z trzecim pakietem energetycznym Unii Europejskiej – informowaliśmy w piątek 9 grudnia. Pomoc będzie warunkowa i wyniesie tym razem do 1,8 mld euro w średnioterminowych pożyczkach. Plan mają zatwierdzić Rada Europejska i Parlament Europejski. Komisja przypomina, że tylko w 2014 roku przekazała Kijowowi 1,36 mld euro wsparcia z czego 250 mln trafi na konto rządu ukraińskiego pod warunkiem satysfakcjonującej współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Tymczasem misja MFW rozpoczęła w czwartek 8 stycznia pracę w Kijowie. Ma ją zakończyć z końcem stycznia tego roku.

Ukraina liczy także na pomoc niemieckiego kapitału. Apeluje o środki na pomoc w „obronie Europy” w ramach wojny w Donbasie. Pragnie aby w ramach restrukturyzacji sektora gazowego przeznaczone na sprzedaż 49 procent udziałów w firmie zarządzającej gazociągami przejęli Europejczycy lub Amerykanie. Liczy na niemieckie RWE, nie wspomina nic o polski Gaz-Systemie, co jest w rzeczywistości wygodne dla polskiej firmy obawiającej się inwestycji nad Dnieprem.

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk podczas wizyty w Berlinie zaapelował o udział w konsorcjum niemieckiej firmy. Ustawa regulująca sprzedaż udziałów została podpisana we wrześniu 2014 przez prezydenta Petra Poroszenkę. Udział zachodnich firm w ukraińskim systemie przesyłowym ma zwiększyć jego stabilność, a razem z nią bezpieczeństwo dostaw gazu przez Ukrainę. Kijów liczy także na stworzenie regionalnego hubu gazowego z wykorzystaniem jego magazynów, które są największe w Europie. Ich zarządzanie ma także zostać przekazane konsorcjum z udziałem kapitału zagranicznego wydzielonego z Naftogazu. Ukraińcy wykluczyli udział Gazpromu w takich spółkach. Jednakże nadal brakuje harmonogramu wdrożenia tych reform.

Z moich informacji wynika, że gotowe, uwzględniające trzeci pakiet energetyczny, projekty reform sektorów gazowego i energii elektrycznej są teraz omawiane w rządzie oraz Werchownej Radzie. Ze względu na konieczność przyjęcia ustaw budżetowych, prawo dla sektora energetycznego czekało dotąd w kolejce. Ma zostać przyjęte na początku Nowego Roku ale niekorzystne dla interesów oligarchów zapisy staną zapewne pod pręgieżem ich reprezentantów w parlamencie. Istnieje niebezpieczeństwo, że stępią oni reformy wymagane przez Unię Europejską. Należy jednak podkreślić, że to ze względu na kształt porozumienia w sprawie dostaw gazu z Rosji na Ukrainę wynegocjowanego przy arbitrażu Komisji Europejskiej, większość dotychczasowej pomocy finansowej dla Kijowa została przeznaczona na opłacenie długu i bieżących dostaw surowca nad Dniepr.

Więcej o pakiecie zimowym: Pokłosie gazowej Jałty na Ukrainie

Ośrodek analizy SigmaBleyzer wskazuje, że rząd wstrzymał się z likwidacją subsydiów dla rachunków za gaz dla gospodarstw domowych. Ze względu na dewaluację hrywny i konieczność opłacania importu gazu w twardej walucie, wycofanie wsparcia wiązałoby się z pięciokrotnym podniesieniem kosztów dostarczenia gazu do ukraińskich domostw. Chociaż taka decyzja wiązałaby się ze wzrostem społecznego napięcia, jest to jeden z warunków dalszej współpracy z MFW.

Także w innych sektorach reformy nie są realizowane. Chociaż 14 października 2014 roku Werchowna Rada przyjęła dwie ustawy antykorupcyjne tworzące instytucje podobne do polskiego Centralnego Biura Antykorupcyjnego, to jednocześnie przekazała kontrolę nad nimi Narodowemu Biuru Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy pod wodzą Oleksandra Turczynowa. Prezydent Petro Poroszenko skierował uwagę urzędów na środki obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza, co wielu obserwatorów poczytuje jako wolę rozbicia realnych działań przeciwko oligarchom nad Dnieprem. Poroszenko zapewnia, że dyrektor Narodowego Biura Antykorupcyjnego zostanie wybrany zgodnie z planem 24 stycznia.

Chociaż Kijów twierdzi, że pakiet reform zostanie wdrożony na początku 2015 roku, to ich wcielenie w życie może trwać nawet kilka lat. Tymczasem według ośrodka analitycznego SigmaBleyzer Ukraina będzie potrzebowała około 15 mld euro dodatkowej pomocy, aby nie zbankrutować jeszcze w 2015 roku.

Więcej o problemach z reformami

Już teraz potrzebuje 5 mld euro na wypadek, gdyby Rosja zaapelowała o zwrot pieniędzy za dwuletnie euroobligacje, które Kreml zakupił w grudniu 2013 roku za kwotę 3 mld dolarów. Rosjanie ostrzegają, że Ukraińcy zerwali warunki przyznania tych funduszy, bo dług przekroczył 60 procent ukraińskiego PKB. O środki z Unii Europejskiej Kijów będzie rywalizował z Atenami, również borykającymi się z problemami finansowymi. Unia Europejska jest zainteresowana pozostaniem Grecji w strefie euro i jest to dla niej ważniejsze, niż stabilność ukraińskich finansów. Rosja wskazuje, że nowy budżet przyjęty przez Werchowną Radę nie uwzględnia spłaty wspomnianych 3 mld dolarów. – Rosja ma wszelkie podstawy by domagać się spłaty ale decyzja w tej sprawie nie została jeszcze podjęta – powiedział minister finansów Rosji Anton Siluanow.

Pomimo dzisiejszego spotkania w Berlinie, kanclerz Niemiec Angela Merkel wykluczyła udział w podobnym szczycie w Astanie zaproponowanym przez Rosję na czwartek 15 stycznia dopóki nie będą widoczne realne działania Moskwy na rzecz deeskalacji konfliktu i realizacji postanowień z Mińska, które zakładają zakończenie działań zbrojnych w Donbasie. Niemcy przyznały Ukrainie gwarancje pożyczkowe na 500 mln dolarów. W przeciwieństwie do Merkel zwolennikiem rozmów w Kazachstanie jest prezydent Francji Francois Hollande. Tymczasem prezydent Petro Poroszenko ostrzegł, że w ostatnich dniach doszło do „drastycznego pogłębienia konfliktu” na wschodzie jego kraju. W ten sposób, podobnie jak w przypadku pretensji o zwrot 3 mld dolarów, Rosjanie budują swoją pozycję przed dzisiejszymi rozmowami.

Obserwatorzy liczą na to, że berlińskie spotkanie pozwoli przygotować pisemne porozumienie, które zakończy kryzys ukraiński. Na ewentualność porażki przygotowuje się jednak Kijów. Zamierza powołać do armii 200 tysięcy żołnierzy. W 2015 roku chce wydać 15 mld hrywien na uzbrojenie. Nie wiadomo jednak, czy te twierdzenia wyjdą poza sferę deklaracji. Władze uspokajają: „Mamy poważny kryzys finansowy, a kraj znajduje się w trudnych warunkach ale kraj nie jest bankrutem” – przekonywała Natalie Jaresko, minister finansów Ukrainy. Zapewniała, że obiecane Zachodowi reformy zostaną wdrożone.

Jak wskazuje George Soros lobbujący za dofinansowaniem dla Ukrainy, obecna sytuacja uderzyła także w gospodarkę Rosji. – Kombinacja niskich cen ropy naftowej i sankcji wepchnęła Rosję w kryzys finansowy już teraz możliwy do porównania z tym z 1998 roku – powiedział Amerykanin. Dziś rano na londyńskiej giełdzie baryłka ropy Brent kosztowała 49,4 dolara. Lekka ropa na giełdzie NYMEX w Nowym Jorku kosztowała 47,57 dolara za baryłkę. To kontynuacja spadków cen surowca z zeszłego tygodnia. Agencja Fitch obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Rosji do poziomu BBB- z negatywną perspektywą, co Moskwa błyskawicznie uznała za ruch polityczny. Rosyjscy prawnicy wskazują, że ich kraj dysponuje poważnymi rezerwami kapitałowymi, które mogą nadal równoważyć negatywny wpływ taniej ropy i sankcji na gospodarkę.

Zdaniem Sorosa Rosjanom również grozi bankructwo. Ostrzegł, że realizacja takiego scenariusza wiązałaby się z deflacją w Unii Europejskiej. Zaapelował o „przewartościowanie” polityki Unii względem Rosji i Ukrainy. Przekonywał, że trzeba jednocześnie zwiększyć pomoc dla Kijowa i zmniejszyć presję na Rosję. Podkreślił, że sankcje nie mogą być zniesione dopóki nie ma stabilności na wschodzie Ukrainy. Wyraził oczekiwanie pełnego zawieszenia broni w Donbasie.

Z kolei Wysoka Przedstawiciel do spraw Zagranicznych i Bezpieczeństwa UE Federica Mogherini zadeklarowała, że sankcje przeciwko Rosji zostaną zniesione po pełnej implementacji postanowień z Mińska. Część obostrzeń, w tym tych dotyczących sektora naftowego i uderzających w rosyjskie Gazprom oraz Rosnieft, będzie przedmiotem ponownej dyskusji w marcu tego roku. Mogherini twierdzi, że jest za wcześnie, aby przesądzać o przedłużeniu ich obowiązywania. – Jeśli wszystkie punkty porozumienia mińskiego zostaną zrealizowane, zniesiemy sankcje ale jesteśmy daleko od tego celu – ostrzegła.

19 stycznia Ukrainę odwiedzi premier Ewa Kopacz, gdzie spotka się z prezydentem Petro Poroszenką. W rozmowie telefonicznej z polską premier, ukraiński przywódca zwrócił uwagę na „konieczność zwiększenia skali pomocy makroekonomicznej Unii Europejskiej” dla jego kraju. Fakt, że zaplanowane na dzisiaj i czwartek rozmowy odbywają się w formacie normandzkim świadczy o tym, że Polska nadal pozostaje na marginesie negocjacji na temat kryzysu ukraińskiego. Niczego nie zmienia umiarkowane stanowisko Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej, który uznał, że polityka UE nie jest skierowana przeciwko Rosji ale stoi na straży integralności terytorialnej w Europie. Polacy osiągnęli na Ukrainie tyle, że wysłali pomoc humanitarną i rozpoczęli ewakuację osób narodowości polskiej z Donbasu. Być może bardziej aktywna polityka Warszawy pozwoliłaby na zmianę układu sił w rozmowach w formacie normandzkim i poprawę pozycji Ukrainy, ale w wypadku porażki Polacy ponieśliby jej polityczne koszty. Być może dlatego postawa naszego kraju pozostała zachowawcza wobec wykluczenia nas z rozmów o kryzysie.

Wygląda na to, że plan minimum dla Zachodu to utrzymanie Donbasu w granicach Ukrainy i pełne zawieszenie broni. Nie wiadomo jednak na jaką skalę nowej pomocy dla Kijowa zdecyduje się Bruksela w obliczu braku realizacji zapowiadanych reform. Głównym celem jest jednak prawdopodobnie powrót do normalnych relacji z Rosją, a zatem przyjęcie porozumienia, które pozwoli na zniesienie sankcji w marcu tego roku. Dlatego należy się spodziewać umowy Francji i Niemiec z Rosją, w której Ukraina zajmie pozycję biednego krewnego, który otrzyma szczegółowe instrukcje działań na nadchodzące miesiące w zamian za ściśle kontrolowaną pomoc finansową. Nie zapowiada się jednak na Plan Marshalla, o który apeluje Paweł Kowal. Komisja Europejska zapowiada, że kolejną pomocą dla Ukraińców będzie wspomniane 1,8 mld euro MFA, ale decyzja w tej sprawie zostanie podjęta do marca, czyli miesiąca możliwego zniesienia sankcji wobec Rosji.

Tymczasem deklaracje dotyczące realizacji planu pokojowego przyjęte ewentualnie przez Rosjan w Berlinie bądź Astanie mogą – jak to wcześniej bywało – pozostać niezrealizowane. Jeżeli jednak Rosjanie nie chcą już ponosić kosztów swej polityki w Donbasie, zrealizują swe obietnice. Istnieje jednak ryzyko, że transakcja wiązana: zniesienie sankcji wobec Moskwy za zawieszenie broni w Donbasie plus pieniądze Brukseli dla Kijowa za reformy może zostać zrealizowana tylko w pierwszej części. Wtedy Ukraina stanie się państwem upadłym, zgodnie z planem Rosji, a cała awantura opłaci się Władimirowi Putinowi, który w marcu wróci do business as usual w relacjach z Unią Europejską. Kijów może uratować jedynie nieskazitelna opinia kraju realizującego trudne reformy. O to będzie jednak coraz trudniej.