Jakóbik: Były szef MI6 w BP czyli nie ma energetyki bez polityki

15 maja 2015, 10:28 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Jak poinformował Reuters BP wyznaczyło na członka zarządu byłego szefa agencji wywiadu MI6 Johna Sawersa. Jest to kolejny krok na drodze do zwiększenia wpływów brytyjskiego rządu na działalność spółki, która we wcześniejszych założeniach miała stać się typowym bytem rynkowym. To w tym celu skrócono nazwę British Petroleum.

BP będzie brało udział w budowie gazociągów Korytarza Południowego, które mają zapewnić Europie alternatywne dla dostaw rosyjskich źródła surowca w regionie kaspijskim. Sawers będzie mógł zatem popisać się swoją wiedzą i kontaktami. Kierowanie ludzi służb jest typową praktyką w branży, chociaż często krytykowaną przez menadżerów, którzy chcieliby prowadzić typową działalność rynkową. Jednakże w energetyce, nawet na zliberalizowanym rynku brytyjskim, o takie oddzielenie od polityki jest trudno.

Ze względu na powolny rozwój sektora niekonwencjonalnego i niewystarczający wzrost własnego wydobycia, brytyjska Centrica zdecydowała o tym, że dostawy Gazpromu na Wyspy zwiększą się o 70 proc. Rocznie Rosjanie będą dostarczać na rynek brytyjski średnio 4,16 mld m3 gazu co stanowi pokrycie 5 proc. zapotrzebowania. O zwiększeniu zakupów mogła zdecydować także korzystna oferta rosyjska. Ceny dostaw od Gazpromu spadły razem z ropą naftową i są obecnie konkurencyjne dla umów spotowych na giełdzie.

Nie stanowi ona póki co zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego tego kraju. Struktura importu surowca jest tam zdywersyfikowana. Połowa pochodzi z Norwegii i jest sprowadzana gazociągiem. Jedna czwarta to dostawy LNG z Kataru. Z kontynentalnej Europy Brytyjczycy sprowadzają: 14,6 procent gazu z Holandii i 2,7 procent z Belgii. Posiłkują się też doraźnymi dostawami LNG norweskiego, algierskiego i nigeryjskiego.

To poprzez gazociąg łączący Wyspy z kontynentem Londyn sprowadza rosyjski gaz. Biorąc jednak pod uwagę duże uzależnienie od dostaw z Norwegii, być może spojrzałby on przychylniej na co jakiś czas ponawianą propozycję budowy przedłużenia Nord Stream do Wielkiej Brytanii. Z punktu widzenia Downing Street byłoby to narzędzie dywersyfikacji, co w Polsce może dziwić. Jednakże, pomimo zwiększenia zakupów w petersburskiej firmie, Brytyjczycy nie mogą być posądzeni o prorosyjską politykę energetyczną.

Fundusz LetterOne oligarchy Michaiła Fridmana rozpoczął sprzedaż pól gazowych na Morzu Północnym odkupionych od niemieckiego RWE po tym jak Londyn zagroził mu anulowaniem koncesji wydobywczych. Sprzedaż zalecił Morgan Stanley. Z omawianych pól gazowych pochodzi od 3 do 5 procent brytyjskiego wydobycia. LetterOne nabył do niego prawa po przejęciu spółki-córki RWE DEA

Friedman wszedł w posiadanie tych złóż w marcu b.r., gdy nabył od niemieckiego koncernu RWE spółkę zależną tego koncernu DEA UK za cenę 5,1 mld euro. Pola gazowe stanowiły wówczas własność DEA, a eksperci przypuszczali, że te pola gazowe były główna przyczyną przejęcia DEA przez fundusz należący do Rosjanina. Brytyjskie ministerstwo energetyki i zmian klimatu zwróciło się do Friedmana o zbycie tych pól gazowych, które obecnie formalnie należą do jego Funduszu LetterOne.

Friedman, zgodnie z brytyjskimi przepisami ma trzy miesiące na sprzedaż pól gazowych. W przeciwnym przypadku strona brytyjska, powołując się na sankcje zastosowane przez Zachód wobec Rosji, rozpocznie procedurę odebrania praw do eksploatacji znajdujących się tam bogatych zasobów gazu. Ministerstwo w ostateczności może przedłużyć termin sprzedaży do sześciu miesięcy.

Financial Time zwraca uwagę, że jest to pierwszy przypadek, aby brytyjskie ministerstwo energetyki zapowiedziało skorzystanie z prawa zakazu wobec właściciela złóż gazu. Londyn ma rozsiewać wyprzedzające plotki, że nie zgodzi się na nowe propozycję kupna akcji BP i zamierza utrzymać to narzędzie polityki energetycznej we własnych rękach.

Interwencjonizm w brytyjskim sektorze gazowym, uznawanym za najlepiej rozwinięty w Europie, ma się dobrze. Powodem jest narastające napięcie w relacjach Unii Europejskiej i Rosji wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie. Ten stan rzeczy pokazuje fakt, że sektory strategiczne jak energetyka nie mogą działać obok polityki, bo działające w nich państwowe spółki są odpowiedzialne nie tylko za tworzenie zysku, ale i za realizację interesów kraju.

Polskim przykładem jak ważna jest obecność służb w spółkach było zatrzymanie rosyjskiego szpiega, który krążył wokół projektu terminala LNG i promował w mediach negatywne opinie na jego temat. Być może to właśnie ktoś ze służbowym życiorysem wykrył problem w polskiej spółce. Należałoby także liczyć na to, że stale podsłuchiwana przez Rosjan delegacja negocjatorów PGNiG otrzymała wsparcie kontrwywiadu i wywiadu. Polacy zdecydowali się na przeniesienie sporu do sądu arbitrażowego, o czym więcej w analizie BiznesAlert.pl.