Jakóbik: Cicha wojna Niemiec przeciwko Polsce w obronie Nord Stream 2

18 maja 2016, 12:15 Energetyka

KOMENTARZ

Angela Merkel i Sigmar Gabriel

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Chociaż oficjalnie Berlin uważa projekt Nord Stream 2 za czysto komercyjny i zostawia go firmom zaangażowanym we współpracę z Gazpromem, to nieoficjalnie trwa niemiecki lobbing w środowiskach eksperckich oraz medialnych za krytykowanym przez Polskę projektem.

Portal Politico.eu po raz kolejny sprzyja projektowi Nord Stream 2. W analizie sporu o kontrowersyjny gazociąg poddaje krytyce opór Komisji Europejskiej i USA przeciwko inwestycji. Szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej Manfred Webber, z narodowości Niemiec, skierował do ministerstwa gospodarki swojego kraju list, w którym sygnalizował obawy odnośnie szkodliwości nowego gazociągu z Rosji do Niemiec, pomijającego Polskę i Ukrainę. Może on zablokować rozwój rynku gazu w Europie Środkowo-Wschodniej i utrudnić budowę Unii Energetycznej. Jak podaje Politico, rzecznik ministerstwa pod kierownictwem Sigmara Gabriela, który jest gorącym orędownikiem projektu i jednym z jego politycznych patronów, nawet nie słyszał o liście Webera.

Dalsza część artykułu Politico.ue kontynuuje ten pogardliwy ton. Pojawiają się w nim eksperci niemieccy, którzy przekonują, że Niemcy nadal stawiają na to, że Rosję uda się obłaskawić i zbliżyć do Europy tylko poprzez zacieśnienie więzi gospodarczych. To polityka zbliżenia, którą krytykują państwa Europy Środkowo-Wschodniej, jak Polska. Gazociąg Nord Stream 2 zagraża Europie Środkowo-Wschodniej tym, że nasyci regionalny rynek rosyjskim gazem i będzie skutecznie blokował rozwój konkurencji. Może także utrudnić tworzenie wspólnego rynku w ramach Unii Energetycznej. Podkopie także starania Unii Europejskiej o ustabilizowanie sytuacji na Ukrainie, która jest zależna od dochodów z tranzytu rosyjskiego gazu. To jednak nie przekonuje zwolenników projektu w Niemczech.

– Musimy zapewnić, że Rosjanie wrócą na pokład współpracy międzynarodowej – mówi portalowi Bernd Westphal, poseł partii socjalistycznej SPD, do której należy Gabriel. Politico.eu przypomina także o korzyściach biznesowych niemieckich partnerów Nord Stream 2, czyli E.on i BASF/Wintershall. Także niemieckie firmy zapewnią rury dla projektu. Andreas Metz z berlińskiej organizacji lobbingowej o nazwie Komisja do spraw Wschodnioeuropejskich Relacji Gospodarczych ubolewa nad „upolitycznieniem” projektu. Nie odnosi się do faktu, że minister gospodarki Niemiec wielokrotnie udzielał publicznego wsparcia dla projektu Nord Stream 2, z obietnicami pominięcia Komisji Europejskiej w rozmowach na ten temat formułowanymi na Kremlu włącznie. Jak podaje Politico.eu kanclerz Angela Merkel dla dobra koalicji zamierza bronić projektu, jako „czysto komercyjnego”.

Jeżeli gazociąg powstanie, skoncentruje około 80 procent dostaw rosyjskiego gazu do Europy w jednym szlaku i zwiększy udział rosyjskiego gazu na niemieckim rynku z 40 do 60 procent. – Gaz nie ma płynąć tylko do Niemiec. Będziemy mogli go słać na całą Europę – cieszy się Martina Werner, posłanka SPD cytowana przez Politico.eu.

– Na tym etapie jest nam trudno przedstawić nasze argumenty przeciwko Nord Stream 2, z tak dużą grupą kluczowych graczy w Komisji popierających projekt – ocenia Annalena Baerbock z Partii Zielonych, która razem z liberałami krytykuje projekt.

Niemieckie lobby oskarża Webera o uleganie wpływom „polskich kolegów” w Europejskiej Partii Ludowej. – Ostatecznie jest on przewodniczącym grupy politycznej w EPL i musi reprezentować jej interesy – ocenia Martina Werner. To atak na Jacka Saryusza-Wolskiego, wiceprzewodniczącego EPL i gorącego przeciwnika Nord Stream 2. Niemcom lobbować wolno, ale Polakom już nie. Chociaż grupa krajów sprzeciwiających się projektowi rośnie – jest w niej Grupa Wyszehradzka, kraje bałtyckie i część państw skandynawskich – to niemiecka propaganda woli pokazywać Polskę, jako samotną, czarną owcę, która nie pozwala zarabiać niemieckim biznesmenom.

Jeśli chodzi o środowiska eksperckie, Niemcy wtłaczają w dyskurs swoje argumenty przeciwko integracji polityki gazowej, która może doprowadzić do zablokowania ekspansji rosyjskiego gazu w Europie. W analizie propozycji wzmocnienia mechanizmów solidarnościowych na wypadek kryzysu dostaw (reforma rozporządzenia SoS), lobby niemieckie przekonuje, że postulowany obowiązek stworzenia planu wsparcia sąsiadów w wypadku przerw dostaw jest zbędny. Nie chce godzić się na obligatoryjne plany kryzysowe na poziomie regionalny. Jest tak, ponieważ w jednej grupie z Niemcami mogą znaleźć się Polska, Czechy i Słowacja, czyli państwa, które są znacznie narażone na niedobory gazu, w wypadku przerwania dostaw z Rosji. Będą je sobie rekompensować dostawami z giełdy niemieckiej, o ile umożliwi im to niemiecki operator. Najwyraźniej jednak Niemcy nie mają na to ochoty. Krytykują zarówno obowiązek stworzenia planów, jak i wprowadzenie zasady solidarności w ogóle.

Problem polega na tym, że bez prawnego obowiązku solidarności w wypadku kryzysu gazowego, szlak niemiecki jest dla Polski kiepską alternatywą. Jak pisałem w październiku 2015 roku instrukcja wykorzystania sieci gazowej operatora Gascade sprawia, że priorytet mają dostawy do magazynu Katharina w Niemczech, więc w wypadku zapotrzebowania na wykorzystanie rewersu na gazociągu Jamał-Europa w punkcie Mallnow, może zabraknąć przepustowości dla Polaków. Kierunek niemiecki bez przymusu solidarności nie jest więc realną alternatywą. To z tego powodu PGNiG i Gaz-System chcą sięgnąć po gaz z Norwegii i LNG z całego świata.

Trudno się dziwić, że Niemcy sprzeciwiają się ujawnieniu umów energetycznych między państwami Unii Europejskiej a stronami trzecimi, które nie dotyczą dostaw gazu. Zapis o konieczności ujawniania przed Komisją umów dotyczących infrastruktury energetycznej, na przykład Nord Stream 2 i infrastruktury gazowej służącej do rozprowadzania z niego gazu po Niemczech i regionie, mogłaby doprowadzić do zakwestionowania ich przez Komisję Europejską, jako niezgodnych z prawem i/lub celami Unii Energetycznej.

Niemieckie lobby robi wszystko, aby nic nie stanęło na przeszkodzie projektowi Nord Stream 2, pomimo sprzeciwu Komisji Europejskiej i obaw sojuszników w USA. Czy można zatem uznać, że sprawa nie jest polityczna? Jak długo Berlin będzie udawał, że nie jest zaangażowany w ten projekt? Czy krajom Europy Środkowo-Wschodniej uda się obronić rynek gazu przed ekspansją Gazpromu pod patronatem Niemiec?