Jakóbik: Europa, Turcja i Rosja siadają do gazowego pokera

28 stycznia 2015, 10:53 Energetyka

KOMENTARZ

Rosyjskie dane na temat Turkish Stream. Russia Today

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Minister energetyki Turcji Taner Yildiz przyznał, że między Turkish Stream a Gazociągiem Transnanatolijskim (TANAP) rozpoczęła się „zdrowa rywalizacja”. Wcześniej przekonywał, że nie ma takiego zagrożenia, Przez TANAP ma w przyszłości płynąc do Europy kaspijski gaz z Azerbejdżanu, Iranu, Turkmenistanu i innych państw. Turcy po raz pierwszy kwestionują kluczowy projekt Korytarza Południowego, który ma zmniejszyć zależność Europy od rosyjskiego gazu. Rozpoczyna się targ europejskim bezpieczeństwem energetycznym, który może zaszkodzić polityce sankcji Brukseli.

Tymczasem Reuters informuje o nieoficjalnych sygnałach na temat możliwości porzucenia przez Gazprom planu rozbudowy przepustowości gazociągu Nord Stream. Powodem ma być polityka. Chozi prawdopodobnie o niechęć Komisji Europejskiej wobec propozycji Gazpromu udostępnienia całej mocy odnogi Nord Stream na terenie Niemiec do dyspozycji rosyjskiej firmy. Taka decyzja wymagałaby wyłączenia rury OPAL spod reżimu trzeciego pakietu energetycznego. Bruksela udzieliła już takiego wyjątku dla 50 procent przepustowości rury. Rosjanie deklarowali także gotowość do budowy przedłużenia Nord Stream do Wielkiej Brytanii. Ten pomysł w obliczu powyższych faktów również stoi pod znakiem zapytania.

Turkish Stream będzie przebiegać po dnie morskim trasą 660 km przewidzianą dla South Stream, a potem – przez 250 km nowej trasy w kierunku europejskiej części Turcji. Docelowo South Stream będzie składał się z czterech odnóg o łącznej przepustowości 63 mld m sześc. gazu rocznie, z czego 50 mld będzie dostarczane do hubu gazowego, który ma powstać na granicy Turcji i Grecji. Przepustowość pierwszej nitki będzie wynosiła 15,75 mld m. sześc. i będzie przeznaczona wyłącznie na rynek turecki. Gazprom zamierza zbudować podmorski odcinek rury samodzielnie. Rozpoczyna się nowa partia pokera o przyszłość bezpieczeństwa europejskiego sektora gazowego, którą wygra strona najdłużej utrzymująca twarz pokerzysty. Turcy wysyłają sygnał o gotowości do przyjęcia lepszej oferty.

Jeśli Rosja przezwycięży problemy związane z sankcjami i znajdzie środki na budowę Turkish Stream, którego morski odcinek będzie najdroższą częścią projektu, to Ankara zapewne dobuduje potrzebne gazociągi i przyjmie dostawy rosyjskiego gazu. Gazprom chce dostarczyć pierwszy gaz przy użyciu gazociągu Turkish Stream z Rosji do Turcji w grudniu 2016 roku. Niewykluczone, że zadowoliłby się tylko pierwszą nitką, poświęconą jedynie dostawom dla Turków. To dlatego Yildiz sygnalizuje w mediach, że rozmowy o obniżce ceny gazu od Gazpromu wyglądają obiecująco. Chce przetargować obniżkę w zamian za deklarację współpracy przy Turkish Stream, co nie oznacza, że wesprze projekt realnym działaniem.

Jeżeli Unia Europejska odpowie stanowczo na wojnę na Ukrainie i zgodnie z przeciekami zdecyduje się na obłożenie sankcjami Gazpromu, przyspieszy wypychanie rosyjskiej firmy z europejskiego rynku i dodatkowo osłabi małe obecnie szanse Rosji na dokończenie South Stream w wersji Turkish Stream. Wtedy Ankara będzie kontynuować prace przy TANAP i zyska w przyszłości dzięki roli kraju tranzytowego. Z chęcią kupi także kaspijski gaz.

Wiele zależy także od kolejnego czynnika. Asem w rękawie Rosjan jest grecka Syriza, populistyczna partia mająca związki z ruchem euroazjatyckim Rosjanina Aleksandra Dugina. Nowy rząd w Atenach blokuje już rozmowy o nowych sankcjach wobec Rosji. Dopiero okaże się czy Bruksela będzie w stanie przehandlować z nim zgodę, prawdopodobnie w zamian za ustępstwa w planie ratowania Grecji przed bankructwem. Na tę okazję Ateny zapowiedziały już podwyższenie płacy minimalnej, co z ekonomicznego punktu widzenia jest szaleństwem. Europa będzie musiała także przehandlować przychylność Grecji dla Korytarza Południowego, czyli połączenia tureckiego TANAP z Gazociągiem Transadriatyckim (TAP), który miałby dostarczać kaspijski surowiec do Europy Południowej.

Nadzieją Brukseli będzie Bułgaria, która dzięki zabiegom Waszyngtonu prowadzi politykę energetyczną w duchu dywersyfikacji, nie zgodziła się na South Stream i planuje stać się nowym hubem gazowym dla Europy. Musiałaby jednak otrzymać silne wsparcie polityczne i ekonomiczne Europy, którego przykładowo w przypadku alternatywnego do South Stream projektu Nabucco zabrakło.

Bruksela może także porzucić sprawę ukraińską, zrezygnować z nowych sankcji wobec Rosji i zgodzić się na wsparcie Turkish Stream poprzez włączenie się w projekt. W ten sposób zabezpieczy dostawy rosyjskiego gazu z pominięciem Ukrainy i podważy starania o gaz kaspijski. Na to jest obliczony wielki blef Rosji pod tytułem: „Gazociąg Południowy”.