Jakóbik: Juncker Team a Unia Energetyczna. Chcieć to móc

22 października 2014, 11:42 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Ze względu na brak koordynacji polityki w sektorze energetycznym krajów Unii Europejskiej oraz fragmentaryzacji rynków energii i gazu Wspólnota nie działa efektywnie – pisze Financial Times. Na szczycie Rady Europejskiej 23 października głowy państw unijnych omówią możliwość integracji polityki w tym zakresie. Ekipa Jeana Claude’a Junckera sprzyja budowie Unii Energetycznej.

Dlatego w kuluarach w Brukseli nadal pobrzmiewa nadal hasło Unii Energetycznej wylansowane przez rząd Donalda Tuska, desygnowanego na przewodniczącego RE. Tworzenie wspólnej polityki energetycznej wspiera także poparty przez komisje Parlamentu Europejskiego kandydat na wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej do spraw Unii Energetycznej Marosz Szewczowicz ze Słowacji. Propagatorem pomysłu jest także przyszły przewodniczący Komisji Jean Claude Juncker.

Realizacji przedsięwzięcia sprzyjają:

  1. Atmosfera polityczna wywołana kryzysem ukraińskim
  2. Trendy rynkowe

Koordynacja polityki energetycznej Unii Europejskiej jest kluczowa dla skutecznej walki o interes europejskich klientów Gazpromu. Widać to na przykładzie Ukrainy. Wsparcie Komisji w negocjacjach gazowych to jedyny czynnik moderujący Rosjan w negocjacjach. Być może zostanie ono uzupełnione o element finansowy, jeżeli państwa Unii zdecydują się na ponowne dofinansowanie ukraińskiego budżetu.

Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak przypomniał wczoraj wyliczenia Gazpromu na temat długu gazowego Ukrainy. Wynosi on według firmy 5,3 mld dolarów. 1,4 mld z tej sumy ma zostać spłacone do końca października, pozostałe 3,1 mld do końca roku. Komisja Europejska nie znalazła jeszcze źródła finansowania zadłużenia. Kijów zaapelował o pożyczkę w wysokości 2 mld dolarów. Rada Europejska dotąd nie podjęła żadnych decyzji w tej sprawie.

Minister energetyki Rosji ocenił, że obecnie Ukraina nie posiada środków niezbędnych do spłaty długu gazowego. Dlatego również Rosjanie naciskają na Komisję, aby ta sfinansowała dług. Duma rosyjska przyjęła wczoraj ustawę pozwalającą Gazpromowi na tworzenie wzajemnego mechanizmu kompensacji długu Naftogazu. Rosja rozważa możliwość jego redukcji poprzez rezygnację z uiszczenia opłat tranzytowych za przesył gazu przez terytorium Ukrainy.

Byłby to bolesny cios dla ukraińskiego budżetu obciążonego kosztami wojny w Donbasie. Rosjanie chcą odzyskać pieniądze za wszelką cenę. Problemy budżetowe i niedobory gazu, w wyniku których nawet w Kijowie dochodzi do przerw w pracy centralnego ogrzewania i dostaw energii elektrycznej, będą ważnym czynnikiem dla nastrojów społecznych w okresie wyborów parlamentarnych nad Dnieprem. Jeżeli przed zimą nie dojdzie do porozumienia, dojdzie do niego na niekorzyść Ukrainy lub nie będzie ono przestrzegane, opcja prozachodnia na Ukrainie może nie przetrwać zimy.

Skutek braku stanowczej polityki europejskiej wobec Rosji będzie także długofalowy, co dostrzegają już nawet kraje dotąd prorosyjskie. Według dyrektora słowackiego operatora gazociągów Eustream Tomasza Marecka zgoda Komisji Europejskiej na budowę gazociągu South Stream z Rosji przez Bałkany do Austrii byłaby uderzeniem w wiarygodność Ukrainy, jako godnego zaufania kraju tranzytowego. Rura pozwoli Rosjanom na uniezależnienie od tranzytu przez ten kraj. – Potencjalne wsparcie dla South Stream w pełnej skali nie oznacza pozytywnego wsparcia dla rosyjskiego partnera ale faktyczny, całkowicie wrogi ruch przeciwko Ukrainie – ocenił Marecek.

– Ten ruch przyniósłby Ukrainie ogromne straty finansowe, zdewaluowałby wartość jej gazowych aktywów, które są fundamentalne dla jej gospodarki oraz poważnie podważył jej ambicje na rzecz uruchomienia dostaw gazu z Zachodu – dodał Słowak. – W ten sposób South Stream zmniejszy bezpieczeństwo energetyczne Europy, bo wielki system ukraiński z potencjałem przesyłu 140 mld m3 gazu rocznie zostałby zastąpiony przez dużo mniejszy system Gazociągu Południowego – ostrzegł.

Słowacy doznali bolesnego otrzeźwienia, gdy Gazprom ograniczył dostawy surowca do ich kraju o połowę, tłumacząc się koniecznością zapełnienia magazynów gazowych przed zimą. Gazprom zamierza zgromadzić w krajowych magazynach na okres jesienno-zimowy o 3 proc. więcej gazu niż w ub.r. Znaczy to, że rezerwy gazu w magazynach w Rosji wyniosą 71,133 mld m. sześc. Takie informacje przekazano po niedzielnym posiedzeniu zarządu Gazpromu. Będzie to wzrot o 2,1 mld m3 w stosunku do ilości gazu przechowywanej w magazynach rosyjskich w zeszłym roku. To rekordowa ilość surowca magazynowanego na terenie Rosji. Biorąc pod uwagę magazyn gazu należący do Gazpromu, a znajdujący się na terytorium Białorusi, operacyjne rezerwy rosyjskiego monopolisty osiągną 72,168 mld m. sześc. Na sezon jesienno-zimowy w 2014-2015 r. przewidziano w Rosji maksymalne zużycie gazu na poziomie 1,69 mld m. sześc. dziennie.

Tymczasem w europejskich magazynach gazu Gazprom ulokował już 3,8 z 5 mld m3, które planuje wpompować do tych obiektów na czas zimy 2014-15. Chce oprócz tego wpompować 2 mld m3 surowca do magazynu Inczukalnskoje na Łotwie. Przekazał do obiektu już 1,8 mld m3.

Od czasu ograniczenia dostaw na Słowację także uznawany dotąd za prorosyjskiego premier Robert Fico zajął zdecydowane stanowisko wspierające łączenie rynków energetycznych krajów członkowskich oraz zabiegi na rzecz uniezależnienia od dostaw surowca z Rosji.

Wspomniane trendy rynkowe także wspierają łączenie rynków energetycznych i zmianę w relacjach energetycznych z Rosją.

Po tym jak Turcy odrzucili klauzule take or pay (TOP) w ramach umowy gazowej z Rosją w 2013 roku, planują wycofać ją z kontraktów z Azerbejdżanem i Iranem w dostawach od 2015 roku. Turcja kupuje irański gaz za 490 dolarów za 1000 m3 a azerski za 335 dolarów. Za gaz z Rosji płaci 425 dolarów za tę samą ilość. Z klauzuli obligującej kupca do odbioru określonej ilości gazu ziemnego lub opłacenia go pod rygorem kary rezygnują kolejne firmy europejskie z Niemiec i Włoch. Te zmiany sprzyjają postulatowi Unii Energetycznej wykluczenia klauzul jak TOP, szkodliwych dla klientów europejskich.

Powinny być także argumentem podnoszonym przez PGNiG w negocjacjach cenowych z Gazpromem zapowiedzianych na listopad. Według byłego ministra skarbu państwa Mikołaja Budzanowskiego nasza firma powinna renegocjować, a być może wręcz anulować kontrakt na dostawy z Rosji.

Tymczasem ze względu na silną zależność Japonii od importu LNG, firmy z Kraju Kwitnącej Wiśni – TEPCO oraz Chubu Electripc Power Company (CEPC) chcą wspólnie negocjować dostawy gazu skroplonego z drogiego rynku azjatyckiego. Chcą razem zamówić 30 do 40 mln ton metrycznych tego surowca i uzyskać efekt skali, wpływający korzystnie na negocjacje cenowe. To z kolei dowód na to, że wspólne zakupy gazu ziemnego w Unii Europejskiej, mogą na wzór japoński, stać się modelem współpracy klientów Gazpromu, który nie musi być oparty o zmianę europejskich traktatów.

Klimat polityczny spowodowany kryzysem ukraińskim, a raczej wojną ukraińsko-rosyjską opakowaną w skuteczną propagandę Kremla oraz zmiany na rynku gazu są zatem paliwem, dzięki któremu wieloczłonowa rakieta o nazwie Unia Energetyczna może wystartować w czasie kolejnej kadencji Parlamentu Europejskiego za wsparciem ekipy Jeana Claude’a Junckera zwanej w zachodnich mediach Juncker Team.

Pomysł jest wieloczłonowy, ponieważ składało się na niego wiele postulatów, z których kluczowe z punktu widzenia interesu Wspólnoty są właśnie realne rozwiązania na rzecz standaryzacji i zwiększania przejrzystości na rynku gazu ziemnego w Europie. Oprócz wymienionych zakazu określonych klauzul i mechanizmu wspólnych zakupów gazu są to ustandaryzowany wzór umowy gazowej, katalog klauzul chroniących klienta zalecanych w umowach, udział Komisji Europejskiej w negocjacji tego typu kontraktów. Jeżeli Gazprom nie będzie współpracował, Komisja Europejska powinna opublikować wyniki śledztwa antymonopolowego przeciwko tej firmie, które będą formalną podstawą do realizacji zmian na rynku gazu postulowanych w ramach Unii Energetycznej. Dodatkowym paliwem, o którym piszę więcej w innych tekstach, może być wdrożenie Transatlantyckiego Traktatu o Współpracy Handlowo-Inwestycyjnej (TTIP) z USA, w którego zapisach znajduje się również liberalizacja eksportu węglowodorów do Unii Europejskiej.

Nawet, jeżeli konsekwencją ich wprowadzenia w życie będzie mniejsza suwerenność państw unijnych w sektorze energetycznym lub przemycenie do koncepcji agendy klimatycznej, co już się dzieje, to warto odpalić tę rakietę, aby Europa nigdy nie stała się ofiarą szantażu gazowego jak Ukraina.