Jakóbik: Izolacja Turcji na Zachodzie popchnęłaby ją w objęcia Rosji

18 lipca 2016, 07:35 Atom

KOMENTARZ

Władimir Putin (L) i Recep Tayyip Erdogan (P)

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W Turcji doszło do nieudanego zamachu stanu. Władze w Ankarze wyciągają konsekwencje wobec sprawców i oskarżają zewnętrzne siły o próbę interwencji w wewnętrzne sprawy kraju.

W odpowiedzi na zamach prezydent Recep Tayyip Erdogan aresztował już 2700 sędziów. Nazwał go „darem od Boga”, który pozwoli oczyścić armię, której najwyżsi urzędnicy byli zamieszani w przewrót. 15 lipca żołnierze zablokowali główne arterie Ankary i podjęli szturm na parlament oraz lotnisko. Aresztowano już około 6000 wojskowych, z czego co najmniej 29 generałów i 20 pułkowników.

Tureckie władze apelują o wydanie Fethullaha Gulena, opozycjonisty mieszkającego w USA, który został oskarżony o organizację puczu. Premier Binali Yildirim zastrzegł, że ten, kto wspiera Gulena, włącza się „w poważną wojnę przeciwko Turcji”. Amerykanie odrzucili oskarżenia o zaangażowanie w próbę przewrotu i ukrywanie opozycjonisty.

Prezydent Erdogan jest zwany Sułtanem, bo przywrócił religijne postulaty do polityki państwa zsekularyzowanego w latach poprzedzających II Wojnę Światową przez Mustafę Kemala Ataturka. Od tego czasu armia stała na straży wizji państwa nowoczesnego i areligijnego. Interweniowała w 1960, 1971 i 1980 roku. W 2016 roku nie udało jej się zainterweniować skutecznie, a powstają spekulację na temat aranżacji nieudanego puczu przez samego Erdogana, co miałoby mu pozwolić na późniejszą konsolidację władzy.

Turcja jest sojusznikiem USA w NATO, na którego terenie jest i ma być rozlokowana kluczowa infrastruktura Sojuszu. Jest także istotnym partnerem Unii Europejskiej, z którym wiązane są nadzieje na dalszą dywersyfikację dostaw węglowodorów. Przez jej ziemię ropa kaspijska dociera ropociągiem Baku-Tbilisi-Ceyhan do naftoportów, a z nich na cały świat. To przez jej terytorium ma ciągnąć się Gazociąg Transanatolijski (TANAP), który wchodzi w skład infrastruktury Południowego Korytarza Gazowego. Ma on zapewnić klientom europejskim gaz azerski, a być może w przyszłości także z innych źródeł regionu kaspijskiego i Azji Centralnej.

Nie należy spodziewać się rewolucji w planach, które mają wzmocnić znaczenie Turcji w przesyle węglowodorów. Tak jak do tej pory Turcy będą bronić infrastruktury naftowej przed zamachami organizowanymi m.in. przez Kurdyjską Partię Pracy. Doprowadzą do budowy TANAP, który zapewni im nowe źródło dostaw z Azerbejdżanu i pozwoli czerpać zyski z tranzytu do Europy. Jeżeli dojdzie do pogorszenia relacji Ankary z Brukselą i Waszyngtonem, można się natomiast spodziewać większej przychylności władz do porzuconego projektu Turkish Stream, która mogłaby być formą wywarcia nacisku na Zachód.

Zakłada on budowę nowego gazociągu z Rosji do Turcji, który uzupełniłby dostawy istniejącym Blue Stream, i prawdopodobnie, wykluczyć te słane za pośrednictwem Ukrainy oraz Gazociągu Transbałkańskiego. W pierwotnych planach zakładano budowę czterech nitek po 15,75 mld m3 rocznie każda. Po liście prezydenta Erdogana do Władimira Putina, w który ten przeprasza za incydent z zestrzeleniem rosyjskiego myśliwca, który w listopadzie 2015 roku wtargnął na terytorium Turcji, premier Yidirim zapowiedział, że Ankara jest gotowa powrócić do rozmów o projekcie.

Nie wiadomo jeszcze na ile Rosja potrzebuje Turkish Stream, skoro kraje Europy Środkowej mogą zaangażować się w odbiór i reeksport gazu rosyjskiego za pomocą planowanego Nord Stream 2. On także może posłużyć do dostaw na Bałkany przy użyciu pośrednika niemieckiego. Rosyjskie plany zakładają zwykle wiele wariantów i Moskwa prawdopodobnie wykorzysta większą przychylność do, co najmniej, wywarcia propagandowego wydźwięku powrotu do tureckiego megaprojektu, być może w wersji okrojonej o część nitek. Względy ekonomiczne utrudniające obecnie budowę Turkish Stream mogą sprawić, że zbliżenie z Rosją w energetyce będzie miało znaczenie dla projektu elektrowni jądrowej Akkuyu, który był hamowany z przyczyn politycznych. Problemem Turkish Stream, oprócz ochłodzenia relacji, są obiektywne ograniczenia Gazpromu w samodzielnej realizacji tego przedsięwzięcia w dobie sankcji gospodarczych wobec Gazprombanku, niskiej ceny ropy obniżającej rentowność i trwającego sporu cenowego z turecką państwowa spółką BOTAS.

Warto także przypomnieć, że w przeddzień puczu prezydent Erdogan podpisał umowę o normalizacji stosunków z Izraelem, z którym chce współpracować w energetyce. Tel Awiw oferuje dostawy gazu ze swych śródziemnomorskich złóż do Turcji, a być może dalej do Europy. W tym celu może być konieczna budowa nowej infrastruktury gazowej, co także będzie wymagało patronatu politycznego.

Ankara może przyjąć postawę kupiecką i targować się z każdym pomimo rosnącego napięcia politycznego. Może także przyjąć mniej pragmatyczny model polityki zagranicznej, który doprowadzi do usztywnienia stanowiska w relacjach z Zachodem. To, czy i na jaką skalę Turcja dokona zwrotu w polityce zagranicznej, będzie zależało od reakcji Zachodu na wydarzenia w Ankarze z 15 lipca oraz dalszy spór o jej działania wobec terrorystów Państwa Islamskiego (za mało aktywne) oraz mniejszości kurdyjskiej (podejrzenia czystek i innych naruszeń praw człowieka), a także od ambicji samej Ankary, bo plany powrotu do potęgi Imperium Osmańskiego już teraz wywołują niepokój w regionie.

Kontrowersje wobec tych zagadnień powodują pytania o granicę nieinterwencji Brukseli i Waszyngtonu w działania tureckiego rządu, który właśnie obronił się przed puczem. Nie wiadomo jak daleko zechcą posunąć się zachodnie potęgi w strofowaniu swego kluczowego partnera w NATO i Unii Europejskiej. Jeżeli dojdzie do obniżenia standardów i łamania praw człowieka, integracja z Unią, która jeszcze przed zamachem stanu była mglistą perspektywą, odwlecze się jeszcze bardziej. W próżnię po Zachodzie będzie próbowała wejść Moskwa, ale rosnąca pozycja Ankary sprawi, że nie będzie skazana na Władimira Putina i pozostawi sobie przestrzeń do manewru.