Jakóbik: Prywatyzacja polityki gazowej w Polsce a la Gazprom

3 stycznia 2022, 07:35 Energetyka

Dalsza liberalizacja rynku gazu w Polsce stanęła pod znakiem zapytania przez kryzys energetyczny. Niewłaściwa odpowiedź na to wyzwanie może oznaczać, że ten proces przebiegnie pod dyktando rosyjskiego Gazpromu i skończy się prywatyzacją polityki gazowej, którą Rosjanie poukładają po swojemu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Siedziba PGNiG. Fot.: Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl
Siedziba PGNiG. Fot.: Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl

W poprzednim tekście opisywałem na czym polega nowa gra rosyjskiego Gazpromu. Wbrew jego informacjom da się potwierdzić w liczbach, że ogranicza dostawy gazu do Europy, a jego celem może być wymuszenie rozpoczęcia dostaw przez sporny gazociąg Nord Stream 2 oraz podpisanie nowych kontraktów długoterminowych, które będą obowiązywać długo po zakończeniu kryzysu energetycznego. Przykładem takiej umowy jest kontrakt jamalski z Polska kończący się w 2022 roku.

Warto pochylić się nad konsekwencjami gry Gazpromu w Polsce doby kryzysu energetycznego. Ceny gazu na giełdach europejskich windowane przez Rosjan przełożyły się na rekordowe podwyżki cen w naszym kraju. Klienci taryfowani zostali zabezpieczeni z pomocą stosownej ustawy rozbijającej taryfy na trzy lata (2022-24), dzięki której podwyżka wyniosła średnio 54 procent zamiast kilkuset procent, których doświadczyli odbiorcy nietaryfowani, na przykład część wspólnot mieszkaniowych i spółdzielni. Platforma Obywatelska wyszła już z propozycją rozciągnięcia tej ochrony także na nich. To rozwiązanie kryzysowe, które powinno obowiązywać tymczasowo, bo obciąża budżet i wpływa na działanie rynku.

Tymczasem w 2024 roku ma dojść do dalszej liberalizacji rynku gazu i usunięcia taryf dla gospodarstw domowych zgodnie z Polityką Energetyczną Polski do 2040 roku, czyli tak zwaną strategią energetyczną, oraz oczekiwaniami Komisji Europejskiej. W warunkach normalnych uwalnianie rynku poprawia ofertę dla klientów mogących korzystać z różnych ofert dostawców zmuszonych do bardziej efektywnej konkurencji. Jednakże w dobie kryzysu taka liberalizacja może się skończyć drożyzną i z tego względu do łask wracają pomysły utrzymania regulacji cen dla odbiorców najbardziej wrażliwych, z której znana jest na przykład Francja. Regulacje zmieniające działanie rynku czasami się sprawdzają, szczególnie w sytuacjach kryzysu, jak ustawa o zapasach gazu zabezpieczająca je w Polsce oraz Francji pomimo niedoborów w państwach, które nie były zobowiązane do ich gromadzenia.

Gazprom może zaoferować Polsce nowy kontrakt długoterminowy na okres po 2022 roku. Polacy będą mieli wówczas do dyspozycji możliwość wykorzystania własnych złóż na szelfie norweskim oraz umowy długoterminowej z dostawcą z tamtejszego rynku, jak Equinor i inne firmy gazowe. Cena dostaw z Rosji może być atrakcyjna, ale dostawy rosyjskie mogłyby równie dobrze odbywać się na spocie, o ile kryzys energetyczny się już wtedy skończy razem z rekordami cen na giełdach. Jeżeli jednak nawet Polska, za pośrednictwem państwowego PGNiG, oprze się pokusie podpisywania nowego kontraktu długoterminowego z Rosjanami, ci mogą ją pominąć i doprowadzić do swoistej prywatyzacji polityki gazowej w tym kraju.

Gazprom może mieć faktycznie problem z podpisaniem nowego kontraktu długoterminowego z PGNiG na satysfakcjonujących warunkach. Polacy będą mieli możliwość zmniejszenia terminu oraz wolumenu ewentualnego kontraktu dzięki alternatywom zapewnionym przez dziesięciolecia konsekwentnej dywersyfikacji źródeł dostaw z pomocą terminalu LNG, Baltic Pipe oraz połączeń z sąsiadami.

Jednakże Rosjanie mogą „podkupywać” klientów PGNiG wchodząc w umowy bilateralne z największymi odbiorcami gazu, szczególnie jeżeli kryzys energetyczny będzie trwał po 2022 roku, windując ceny na spocie. Wówczas kontrakty długoterminowe z Rosjanami zawierane bezpośrednio przez odbiorców w Polsce, ale być może za pośrednictwem firm odbierających gaz z Rosji przez Nord Stream 2 jak VNG wspomniane w poprzednim tekście, mogłyby doprowadzić do stworzenia nowego status quo na rynku, w którym PGNiG będące narzędziem polityki gazowej państwa, straci znaczenie jako pośrednik dostaw gazu rosyjskiego wykluczony z gry. W takim scenariuszu państwo polskie zostanie z kontraktami na gaz norweski i LNG, walcząc o klientów z Rosjanami posiadającymi udziały na rynku dzięki swoistej prywatyzacji, szczególnie prawdopodobnej w razie korzystnych warunków ekonomicznych dostaw z Rosji, które będą rosnąć wbrew politycznym planom dywersyfikacji źródeł w Polsce.

Z tego względu już na początku 2022 roku należy opracować plan utrzymania atrakcyjności PGNiG na rynku, w celu efektywnej realizacji kontraktów długoterminowych z jego portfolio istotnych z punktu widzenia dywersyfikacji dostaw. Należy zamienić rozwiązanie tymczasowe w postaci rozbicia taryf w reformę rynku gazu zabezpieczającą pozycję PGNiG po planowanej liberalizacji w 2024 roku. W grę wchodzi nawet subsydiowanie tej firmy oraz stworzenie nowej kategorii odbiorców chronionych przed drożyzną na rynku spot. Warto zadbać także o rynek, dopuszczając wycofanie takich środków ochronnych w razie zakończenia kryzysu energetycznego. Należy mieć nadzieję na najlepsze, ale przygotować się na najgorsze, bo prognozy rynkowe sugerują, że kryzys dopiero się zaczyna i nie skończy po zimie 2021/22 roku.

Jakóbik: Polska potrzebuje większych magazynów gazu (ANALIZA)