Jakóbik: Trzy przełomy w energetyce 2020 roku, które będą rzutować na 2021 rok

31 grudnia 2020, 07:31 Energetyka

– 2020 rok upłynął pod znakiem pandemii koronawirusa. To negatywne zjawisko rzutowało na całą gospodarkę, a z nią na energetykę. Na szczęście mijający rok dał także pozytywne rozstrzygnięcia jak wiktoria PGNiG nad Gazpromem czy kluczowe ustawy ważne dla sektora OZE – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

2021 rok. Fot. Freepik
2021 rok. Fot. Freepik

Pandemia koronawirusa widoczna w ujemnej cenie ropy

Koronawirus zaczął rozprzestrzeniać się na skalę globalną wczesną wiosną 2020 roku. Wtedy także zostały wprowadzone pierwsze restrykcje ograniczające aktywność ludzką, które miały ograniczyć pandemię uderzając w mobilność, a zatem czynności niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej. Wywołały w ten sposób spadek aktywności w gospodarkach świata, obniżając także zapotrzebowanie na energię elektryczną oraz surowce energetyczne. Doskonałym przykładem tego zjawiska może być rynek ropy, który doświadczył nowego kryzysu cenowego w marcu 2020 roku, który został spotęgowany przez fakt, że towarzyszył mu upadek porozumienia naftowego OPEC+, czyli potęg wydobycia baryłki, które do tej pory windowały jej cenę poprzez ograniczanie wydobycia, ale właśnie w marcu nie doszły do konsensusu i postanowiły uwolnić produkcję. Skończyło się na tym, że ceny spotowe ropy spadły do kilkunastu dolarów w kwietniu 2020 roku i zaczęły się znów podnosić dopiero po powrocie do układu OPEC+ w czerwcu, a ceny kontraktów terminowych mieszanki WTI na maj stały się ujemne, sięgając nawet -37 dolarów za baryłkę, które to zjawisko tłumaczyłem wówczas na BiznesAlert.pl. Nafciarze dopłacali, by pozbyć się ropy, której nie mieli komu sprzedać ani gdzie przechować. 2021 rok będzie okresem odrodzenia gospodarczego, jeżeli szczepionki na koronawirusa zaczną usuwać jego oddziaływanie na rynek albo nowego kryzysu, w tym cen ropy, jeżeli zawiodą, a trzecia fala już niebawem znów zamknie nas na dobre w domach.

Zwycięstwo PGNiG nad Gazpromem warte więcej niż Baltic Pipe

Wiosna 2020 roku przyniosła jednak także dobre wieści, przynajmniej z punktu widzenia Polaków. 30 marca PGNiG poinformowało o zwycięstwie w sporze o warunki kontraktu jamalskiego na dostawy gazu z Rosji. Ciągnął się on od lutego 2016 roku, kiedy Polacy złożyli wniosek o arbitraż. Postępowanie napotykało na liczne przeszkody z zagadkowymi chorobami jego uczestników włącznie, ale po czterech latach zakończyło się sukcesem PGNiG. Trybunał uznał, że Gazprom wyznaczał niesprawiedliwe ceny dostaw gazu, nakazał mu zbliżyć je do wartości na giełdach europejskich i zwrócić Polakom około 1,5 mld dolarów za nadpłatę z przeszłości. Pisałem wówczas, że pieniądze od Rosjan mogłyby z naddatkiem sfinansować gazociąg Baltic Pipe wart 874 mln euro, czyli około miliarda dolarów. Wygrana z Gazpromem ma znaczenie symboliczne, ale także ekonomiczne. Obciążenie PGNiG kontraktem jamalskim obowiązującym do 2022 roku będzie mniejsze, choć należy zaznaczyć, że kontrakt ten nadal pozostanie mniej konkurencyjny od alternatyw, które są coraz lepiej dostępne dzięki rozbudowie infrastruktury dywersyfikującej źródła dostaw na czele z terminalem LNG w Świnoujściu. Rosjanom pozostaje kontynuacja zabiegów propagandowych coraz mniej skutecznych w Polsce, ale być może nadal potrzebnych w ich kraju. – Do 2015 roku, kiedy PGNiG po raz pierwszy zaczęło wspominać o rewizji warunków kontraktu, było całkowicie usatysfakcjonowane nimi przez prawie 20 lat – przekonuje Ekaterina Kosariewa, partner zarządzający WMT Consult cytowana przez gazetę Izwiestia. Trudno obronić tę tezę wobec faktu, że Polacy wielokrotnie zwracali się w przeszłości o rewizję warunków dostaw gazu z Rosji i to Gazprom odmawiał zmian, które zmusiły stronę polską do pozwu arbitrażowego w 2015 roku. Problem zniknie w 2022 roku, kiedy PGNiG będzie mogło porzucić dostawy gazu rosyjskiego w ogóle, jeżeli taka będzie jego wola, mając możliwość realizacji całego zapotrzebowanie ze źródeł spoza Rosji. Paradoksalnie, pandemia koronawirusa obniżająca ceny gazu może doprowadzić do poprawy pozycji rynkowej PGNiG właśnie dzięki możliwości pośrednictwa w dostawach gazu nierosyjskiego i ekspansji w Europie Środkowo-Wschodniej w dostawach gazociągowych, a także na globalnym rynku gazu skroplonego.

Ustawowy kurs ku OZE

Polska zdecydowała się w 2020 roku na zwrot ku Odnawialnym Źródłom Energii (OZE), który nie był oczywisty jeszcze kilka lat wcześniej. Świadczyły o tym zapisy strategii poszczególnych spółek energetycznych, na czele z PKN Orlen (też wytwarza energię) i Polską Grupą Energetyczną, które zadeklarowały cel osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2020 roku. Oznacza to, że do połowy tego wieku chcą mieć neutralny wpływ na klimat mierzony w emisji CO2 netto, a zatem będą szybko redukować ją poprzez ograniczanie źródeł emisyjnych. Oznacza to odchodzenie od węgla na rzecz OZE w przypadku PGE, ale także zmniejszanie emisyjności procesów rafineryjnych i rozbudowę portfolio odnawialnego Orlenu. Ten kurs jest widoczny w strategiach tych spółek: PGE dobuduje ostatnie bloki gazowe, a potem będzie inwestować tylko w morskie farmy wiatrowe, fotowoltaikę i magazyny energii. Orlen zamienił węgiel w Elektrowni Ostrołęka C na gaz, chce budować offshore. Dołączyły do nich Enea i Tauron. Ta pierwsza stworzyła zieloną spółkę do budowy OZE, a ta druga przejmie udziały w spółce morskiej energetyki wiatrowej od EDP Renewables i Engie, a także będzie przejmować projekty odnawialne na lądzie. Te zmiany wymagają wsparcia prawnego, aby mogły zostać zmaterializowane w rzeczywistości poza prezentacjami multimedialnymi spółek. 2020 rok to czas przyjęcia nowelizacji ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii, która weszła w życie pod koniec sierpnia i umożliwiła rozpoczęcie pierwszych aukcji, notabene z wydłużonym potem okresem realizacji przez koronawirusa. Ledwo udało się przyjąć kolejną ważną ustawę, tym razem o wsparciu morskich farm wiatrowych. Ustawa offshore została przyjęta przez Sejm 17 grudnia. Pozwoli dofinansować farmy na morzu kontraktami różnicowymi, ograniczając ryzyko opóźnień projektów, z których pierwsze mają dać energię już w 2025 roku.

Do siego roku!

2020 rok został zdefiniowany przez pandemię koronawirusa, która uderzyła w sektor energetyczny nie słabiej niż w inne gałęzie gospodarki. Spółki energetyczne muszą zaciskać pasa i przyspieszać zmiany zwiększające ich konkurencyjność rynkową. Jednakże kryzys – jak zawsze – pobudza do działania. 2021 rok pokaże, czy energetyka polska zdołała udzielić skutecznej odpowiedzi na zjawiska negatywne i sprawnie wykorzystać te pozytywne widoczne w mijających dwunastu miesiącach.